Jarosław Kaczyński w RMF FM zapewnił, że jeśli dostałby wezwanie na przesłuchanie w sprawie informacji ujawnianych przez "Gazetę Wyborczą", to będzie do dyspozycji śledczych. – Jestem obywatelem jak każdy inny. Nie mam sobie niczego do zarzucenia – mówił. Jak dodał, chciał wybudować wieżowiec w centrum Warszawy, by "stanowić konkurencję dla Fundacji im. Stefana Batorego".
– Ja nie mam powodów, by się czegokolwiek obawiać. Byłem zaskoczony tym, że ten pan mnie nagrywał – powiedział prezes PiS odnośnie "taśm Kaczyńskiego" i działań Geralda Birgfellnera.
W sprawie słynnej budowy wieżowców w Warszawie Jarosław Kaczyński przekonywał, że chodziło o to, by "wykorzystać pewne możliwości". – Chciałem zrobić coś pożytecznego, myślę o Fundacji Batorego, która jest dziś bardzo lewicowa. Gdyby ten budynek powstał, to Instytut Lecha Kaczyńskiego stałby się silną organizacją – wyjaśniał.
Prezes PiS odniósł się także do dochodzenia ws. Srebrnej. – Śledztwo w moim przekonaniu nie ma sensu, ale to już jest decyzja prokuratury, ja w żadnym wypadku nie chcę na nią wpływać – powiedział w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem.
Kaczyński o zarobkach w NBP
Kaczyński w RMF FM był pytany również o wynagrodzenia w NBP, które jego zdaniem "na pewno są wysokie". – Chciałbym dowiedzieć się, czy te podwyżki miały miejsce za czasów prezesa Glapińskiego, na pewno zaczęlibyśmy poważnie rozmawiać. Będę się jednak starał, żeby te sprawy zostały do końca wyjaśnione – uznał polityk.
Szef PiS przypomniał, że Adam Glapiński ma sześcioletnią kadencję. – Pewne sprawy są poza naszym zasięgiem, nie mamy na to wpływu. On miał wszelkie kwalifikacje, by zostać prezesem banku – przyznał.
Kaczyński podkreślił, że nie chce mówić nic złego na temat aktualnego prezesa NBP. – Jeżeli się potwierdzi, że on je podwyższył, to powiem mu, że zrobiłby dobrze, żeby je znowu zmienić, ale ja nie mam żadnych podstaw, by cokolwiek mu nakazać. Ja nie jestem jego przełożonym. Wiem o tym – to już oczywiście mówię żartem, może za chwilę ktoś to potraktuje poważnie i stwierdzi, że właśnie przyznano się do tego, że w Polsce jest dyktatura – ja naprawdę nie jestem dyktatorem. Mam niemały wpływ na to, co się dzieje po prawej stronie sceny politycznej, ale dalece nie taki, jaki jest mi przypisywany – mówił prezes PiS.