
Aleksander Hall znalazł się w grupie 37 osób, które zdecydowały się podpisać pozew wobec prof. Zybertowicza. Wśród sygnatariuszy znaleźli się też m.in. Adam Strzembosz, Władysław Frasyniuk, Ryszard Bugaj, Jan Lityński czy Danuta Kuroń.
Powróćmy zatem do wydarzeń z roku 1989. Pan przy Okrągłym Stole był uczestnikiem obrad w zespole ds. reform politycznych – tym samym, co Jarosław Kaczyński. Pamięta Pan, żeby obecny prezes PiS był jakoś zniesmaczony tym, w czym uczestniczy?
Jego prof. Zybertowicz też mógł mieć na myśli, wygłaszając swoją opinię o Okrągłym Stole?
Proszę o interwencję w sprawie tej próby zastraszenia i finansowego zniszczenia!
Jak bowiem inaczej rozumieć postawę grupy 37 grożących pozwem? Czy sprawdzili ceny
ogłoszeń, których domagają się w swoim „Wezwaniu”, w każdym ze wskazanych dzienników
oraz na portalach internetowych? Już tylko z powodu kosztów realizacji tego żądania, zwykły
obywatel zmuszony jest do wejścia na drogę procesową. Trzeba nie mieć umiaru albo być
oderwanym od życia przeciętnej polskiej rodziny, by dodatkowo domagać się jeszcze wpłaty
50 tysięcy złotych - sumy przekraczającej moją roczną pensję!
To dzieje się w kraju, który jest kolebką "Solidarności"! Dlaczego grupa 37 nie stanie
godnie do pojedynku na argumenty i racje - czyli: dlaczego nie jest gotowa do dialogu
właśnie? Czyżby nie wierzyli w swoją prawdę? Czy potrzebują do tego wyroku sądu?
Apeluję do Pana o wezwanie tych ludzi do opamiętania się. Przecież wykorzystując
swoje pozycje społeczne, sięgają po oręż finansowy, który ma zmusić do milczenia, złamać i
zastraszyć. A może... posłużyć jako przestroga dla innych „nieprawomyślnych”?
Pozew z żądaniem wpłaty 50 tys. zł na rzecz WOŚP to jest Pana zdaniem jedyna droga? Nie ma tu pola do dyskusji niekoniecznie na sali sądowej?
Szanowna Pani,
pozwolę sobie wyrazić stanowisko, że obecnie – niezależnie od działań systemowych i prawnych – konieczne są zmiany postaw samych uczestników publicznej debaty. Musimy uwolnić się od logiki wojny, czyli sytuacji, kiedy każdy atak jest odpowiedzią na atak przeciwnika, a w konsekwencji po pewnym czasie trudno jest odróżnić, kto jest napastnikiem a kto ofiarą, te role nieustannie się zamieniają. Myślę, że można to uczynić cofając się czasami pół kroku, nie bojąc się słowa przepraszam, zachowując należny szacunek dla inaczej myślących, dbając nie tylko o wolność, ale i o kulturę słowa. Warunek jest jeden – chęć porozumienia i gotowość do prawdziwego dialogu muszą być okazane przez obie (wszystkie) strony sporu.
Chcę wierzyć, że jest to możliwe. Także w przypadku sprawy, którą Pani opisuje, i która budzi mój najwyższy niepokój, zwłaszcza, gdy przytacza Pani swoją troskę o syna. Apeluję więc gorąco do obu stron o ponowne przemyślenie swojej postawy. Oczywiście oferuję też swoją pomoc, jeśli strony uznają, że potrzebne jest spotkanie i rozmowa na neutralnym gruncie. W każdej chwili jest to możliwe w Biurze RPO.
Pomoc w mediacji zaoferował Rzecznik Praw Obywatelskich dr Adam Bodnar, do którego z prośbą o interwencję w tym sporze zwróciła się Katarzyna Zybertowicz, pisząc, że mąż jest ofiarą hejtu. RPO w odpowiedzi pisze o konieczności ograniczenia mowy nienawiści przez wszystkie strony sporu...
Sam prof. Zybertowicz dziś o tym raczej nie wspomina, ale na początku lat 80., gdy zaczynał naukową karierę, był związany z PZPR i pisał prace o marksizmie.
Wielu przedstawicieli prawicy z kolei nie zamierza rozgrzeszać Pana za list do Czesława Kiszczaka, jaki został odnaleziony w archiwach w USA.
To był kurtuazyjny list napisany przez jakiegoś członka mojego gabinetu, który podpisałem. Nie ma tam żadnych zachwytów wobec Kiszczaka. Jest kurtuazyjne podziękowanie za pracę w gabinecie Tadeusza Mazowieckiego.