Dwie firmy z Włocławka kupowały sól techniczną z Anwilu (producent PVC i nawozów), którą sprzedawały potem jako spożywczą m.in. producentom wędlin, przetworów rybnych czy mleczarni. Ten proceder odkryli dziennikarze programu "Uwaga" TVN. Choć pięć osób usłyszało już zarzuty w sprawie określanej "aferą solną", nie powinniśmy wyrzucać do kosza wszelkich mięs, ryb czy serów i opróżniać solniczki za okno (co przecież według przesądów przynosi pecha). Profesor Jan Mroczek z SGGW rzucił nam trochę światła na tę sprawę.
Funkcjonariusze CBŚ wkroczyli jednocześnie do trzech firm zajmujących się przepakowywaniem soli wypadowej (będącej produktem ubocznym włocławskiego Anwilu). Zatrzymanym grozi do pięciu lat pozbawienia wolności, według przepisu z ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Sprzedawali bowiem produkt niejadalny, który normalnie stosuje się głównie w trzech celach - do posypywania dróg, produkcji farb, oraz w przemyśle garbarskim.
Brzmi groźnie? To prawda, ale nie ma się tak naprawdę czym martwić. Sól techniczna ma inne dopuszczalne parametry od soli spożywczej i choć uznaje się ją za niejadalną, niekoniecznie musi być trująca. Przykładowo w technicznej zezwala się na obecność do 4 procent soli siarczanów, a w spożywczej do 0,05 procent. Warto jednak pamiętać, że nie jest to substancja chemiczna wpisana na listę substancji szkodliwych. Innym tematem jest zawartość metali ciężkich w soli - tej nawet się nie sprawdza (chyba, że - jak powiedział nam prof. Mroczek - producent zabiega o certyfikaty wysokiej jakości). Nie ma takiej potrzeby z różnych względów - np. dlatego, że sól jest tylko dodatkiem do żywności i używa się jej w proporcjonalnie małych ilościach. Poza tym bada się dokładnie produkt końcowy - czy to ser, czy wędlinę, czy pieczywo.
Jak uspokaja nas prof. dr hab. Jan Mroczek z Zakładu Technologii Mięsa SGGW: - Nawet sól kamienna czy morska może zawierać pewne ilości innych soli. Nie możemy na razie wyciągać pochopnych wniosków, dopiero badania potwierdzą, co tamte firmy sprzedawały pod pojęciem "sól spożywcza". Na pewno jednak nie była to normalna praktyka.
Profesor zauważył też jedną ciekawą dla sprawy rzecz: - Nie można opierać się na uczciwości kontrahenta. Przy zakupie żąda się od sprzedawcy atestów, czy certyfikatów. Odbiorcy trefnej soli musieli być świadomi jej pochodzenia. Oczywiście nie całe firmy, ale jedna, do kilku osób na pewno.
Na rynku pojawiło się sporo niepewnej soli - miesięcznie firmy kupowały tysiąc ton z Anwilu i taką samą ilość sprzedawali jako sól spożywczą. Przynajmniej od 2002 roku. Może się ona teraz znajdować w kanapkach w całej Polsce. Jeśli więc już jest w naszym jedzeniu, to możliwe, że była w nim od lat. Sól jest zawarta w większość produktów spożywczych. Pamiętajmy jednak, że niejadalna to nie to samo co trująca.