
Dominika Wielowieyska zaapelowała o wykluczenie podnoszenia ciężarów z rywalizacji olimpijskiej. Dziennikarkę TOK FM zgorszyły słowa Marcina Dołęgi, który opowiedział o kłopotach ze zdrowiem, związanych się z uprawianiem tej dyscypliny. Szymon Kołecki: "Kontuzja to brzmi groźnie, ale nie dla zawodowego sportowca." Bo urazy to chleb codzienny właściwie każdego sportowca, nie tylko ciężarowca, zapaśnika czy boksera.
Po tej dramatycznej sytuacji pojawiło się wiele głosów ludzi zatroskanych o bezpieczeństwo sportowców, szczególnie tych podnoszących ciężary. Zbiegło się to także z tekstem Rafała Steca, który dziennikarz Sport.pl zamieścił na swoim blogu. Przypomniał w nim wywiad, który Radosławowi Leniarskiemu udzielił polski ciężarowiec Marcin Dołęga.
Fragment wywiadu Radosława Leniarskiego z Marcinem Dołęgą: – Czasem wstaję z łóżka i nie mogę się wyprostować, bo kręgosłup napierdziela. Nie tak dawno, kilkanaście dni temu, robię przysiady ze sztangą, wisi na niej 200 kg, no i prąd mi idzie po kręgosłupie, nogi się uginają (...) Nawet jeżeli będzie kontuzja, to muszę wszystko zrobić, aby znieczulić ból. Blokadę dostaję w zastrzyku między kręgi krzyżowo-lędźwiowe i drugą w okolice szyi, gdzie mi się krąg przesunął. (...) Jestem sportowcem i muszę zrobić wszystko, by przywieźć medal.
Po lekturze tekstu Steca, wspomniana dziennikarka Dominika Wielowieyska, zaapelowała o wycofanie podnoszenia ciężarów z rywalizacji olimpijskiej. Ale czy to nie przesada? Nie można zaprzeczyć tezie, że to bardzo wyniszczająca zdrowie dyscyplina, ale niech ktoś wskaże zawodowy sport, który taki nie jest. Owszem podnosząc sztangę ważącą 200 kg łatwiej zrobić sobie krzywdę, niż biegając na 100 metrów, ale i tu, i tu o kontuzję nie jest trudno.
Zawodnicy podnoszący ciężary, rywalizujący w boksie, być może jeszcze trenujący zapasy. To oni doznają najbardziej drastycznych kontuzji. Ale przecież rywalizacja w innych dyscyplinach też nie jest wolna od urazów.
Nie muszę pisać co się stało. Myślę, że wie już cała Polska. Drobny upadek podczas piątkowego treningu w Livigno skończył się dla mnie dramatycznie. Ostatnie trzy dni to dla mnie mieszanka walki z bólem, załamania, rezygnacji, nadziei i ostatecznie pogodzenia się z losem. CZYTAJ WIĘCEJ
– Kontuzja może brzmieć groźnie, ale nie dla zawodowego sportowca – twierdzi Kołecki. Potwierdzeniem tych słów jest nie tylko Maja Włoszczowska, która po bardzo źle wyglądającej kontuzji – kto widział zdjęcie jej stawu skokowego, ten wie, o czym mowa – myślała tylko o jednym: wyleczyć się i wystartować.
Daria naderwała wiązadła krzyżowe w lewym kolanie. Na początku nie widzieliśmy, co z tym zrobić. Daria chciała wystąpić w igrzyskach, ale żeby uzyskać kwalifikację, trzeba było walczyć. A z kontuzją ciężko nawet trenować. Nie można narzucić takich obciążeń, jak normalnie.
Aneta Konieczna, kajakarka, która wczoraj zajęła czwarte miejsce w wyścigu czwórek na 500m, do olimpijskiej rywalizacji przystąpiła pomimo, że w maju dowiedziała się, że ma raka. Diagnoza, która normalnego człowieka bardzo często załamuje psychicznie, dla niej była bodźcem do jeszcze cięższej pracy. Konieczna nie tylko nie poddała się chorobie, ale zaczęła treningi już po dwóch tygodniach od zabiegu. Dopięła swego i wystartowała w Londynie.

