Niesamowite, jak przewrotny jest sport. Jeszcze dzisiaj rano Szymon Kołecki mówił mi, że Marcin Dołęga powinien zdobyć złoto. I że może poprawić rekord świata. Tymczasem medal zdobył ... Bartłomiej Bonk. Ktoś go wcześniej kojarzył?
Był taki konkurs skoków w Zakopanem, gdzie przewrócił się Adam Małysz, a wygraną w Pucharze Świata zanotował Kamil Stoch. Taki symbol. Jeden odchodzi, powija mu się noga, ale jest ten drugi, do tej pory słabszy. I on zwycięża.
Tak było właśnie w ciężarach. Miał wygrać Polak, i wygrał. Miał wygrać Dołęga, ale nie. Zwyciężył Bartłomiej Bonk. Nie, nie był dzisiaj pierwszy. Ale dla niego ten medal jest jak triumf. Ten brąz smakuje jak złoto.
Jeszcze na początku igrzysk Szymona Kołeckiego zapytano w studio TVP o szanse Adriana Zielińskiego i Marcina Dołęgi. - Marcin ma większe szanse na medal, ale mniejsze na złoto - powiedział nasz świetny sztangista. Dodał, że ciężko będzie mu pokonać dwóch Rosjan.
Bartłomiej Bonk na mistrzostwach Polski:
Ale minęło parę dni, w międzyczasie złoto wywalczył Zieliński, a dwaj Rosjanie … zostali wycofani z igrzysk. Nie wiadomo czemu. W ciężarach najczęściej ukrywa się w ten sposób wykrycie dopingu. W każdym razie stało się jasne, że powinniśmy mieć medal. I mamy. Tyle, że wcale nie zdobyte przez Marcina Dołęgę.
Dołęga zaczął od 190 kilogramów. To miało być przetarcie. Ciężar, który podniesie na luzie. A tu sensacja. Jedna próba, błąd. Druga, błąd, Trzecia, błąd. I po nim. Jest wyeliminowany. Ciężko zrozumieć co się stało. Wydaje się, że Polak trzykrotnie popełnił podobny błąd techniczny.
Bonk był w rwaniu jak maszyna. Podnosił, wyrywał. W podrzucie zaliczył tylko jedną próbę. Zaryzykował, kazał nałożyć na sztangę 225 kilogramów, chciał zdobyć złoto. Nie podniósł. Ale i tak jest wielki.
Bonk zawsze był w cieniu. Niby był już trzeci w mistrzostwach Europy i czwarty w mistrzostwach świata. Ale zawsze gdzieś w cieniu. Myślałeś polskie ciężary? Do głowy przychodził ci pewnie Szymon Kołecki, ewentualnie Marcin Dołęga. Dziś pewnie już na lata pamiętać będziesz o Bartłomieju Bonku.
Obaj panowie są do siebie podobni. Wiedzą, co to znaczy spalić trzy próby. Bonkowi zdarzyło to się na igrzyskach w Pekinie. Obaj na co dzień obcują też z osobami, które kiedyś dźwigały ciężary. Żona Dołęgi, Marta, była kiedyś czwarta w Europie, sztangistami są też bracia Robert i Daniel. Żona Bonka, Barbara Sachmacińska, dźwiga ciężary w klubie z Ciechanowa.
Gdy Adrian Zieliński wracał w piątek wieczorem do wioski ze złotym medalem, na balkonie z jego sukcesu cieszył się Marcin Dołęga. Gdzie był wtedy Bonk? Siedział pewnie gdzieś w pokoju, skupiony.
Myślał, jak to byłoby pięknie, gdyby on mógł za kilka dni wracać z medalem. Pewnie nie spodziewał się, że te marzenia już wkrótce staną się rzeczywistością,