Egipt, Grecja, Tunezja, Bułgaria – to z tych kierunków urzędy marszałkowskie ewakuowały w tym roku najwięcej klientów upadających biur podróży. Do kraju w awaryjnym trybie wróciło kilka tysięcy osób. Jak do nich nie dołączyć? – Nie dać się nabrać na oferty niewiarygodnych biur podróży – radzą eksperci.
Dziś po raz kolejny przez media przetoczyły się informacje o problemach i bankructwach kolejnych biur podróży. Mati World Holidays złożyło oświadczenie o niewypłacalności, a o kłopotach donieśli klienci biura Summerelse.
Od początku sezonu wakacyjnego upadło już dziewięć biur podróży. Łącznie pozostawiły za granicą ponad 10 tys. turystów. Pechowi klienci zostawali z niczym przede wszystkim w Egipcie, skąd ściągnięto do kraju kilka tysięcy osób (m.in. z Alba Tour – 411 osób, 190 osób z Mati World Holidays, 29 osób z Aquamaris). Szczęścia nie miało też wielu z tych, którzy urlop zaplanowali w Grecji. Alba Tour zostawiło 116 osób na Krecie, 23 na Riwierze Olimpijskiej, a Aquamaris 121 turystów na Rodos. Podobnie skończyły się wakacje dla wielu turystów w Bułgarii i Tunezji.
Dlaczego najwięcej turystów wraca właśnie z tych kierunków? Znawcy turystycznego rynku przekonują, że odwroty z urlopów, to nic innego, jak kwestia statystyki – kierunki, z których najczęściej trzeba ewakuować klientów biur podróży to po prostu najpopularniejsze destynacje wybierane przez nas na wakacje.
Potwierdzają to dane Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, cytowane przez serwis gazeta.pl. Wynika z nich, że w 2012 roku najczęściej wyjeżdżaliśmy i wyjeżdżać będziemy do Grecji i Egiptu. W pierwszej trójce znalazła się też Turcja, którą wybierają ci, którzy przestraszyli się niestabilnej sytuacji w dwóch pozostałych krajach - liderach rankingu, ale nie chcą rezygnować z urlopu nad ciepłym morzem. W rankingu popularności wysoko są też Bułgaria i Hiszpania.
– Problemem nie są kraje, tylko nieuczciwe biura podróży – przekonuje Józef Ratajski, ekspert rynku turystycznego. – Jeśli operator ma niską gwarancję, to ryzyko, że nasz urlop nie skończy się w terminie, jest wysokie – przekonuje.
Co jednak zrobić, jeśli nasze biuro biuro bankrutuje? Józef Ratajski radzi, by natychmiast kontaktować się z najbliższym polskim konsulatem. – W sytuacji bankructwa biura podróży może pomóc tylko urząd marszałkowski na terenie którego zarejestrowane jest biuro, które wydało zgodę na jego rejestrację – mówi.
Ratajski przypomina, że – niestety – urlop zorganizowany przez upadające biuro jest stracony, bo urzędnicy nie pozwalają go dokończyć, tylko skupiają się na jak najszybszym ściągnięciu podróżujących do kraju. – To jest nieszczęście naszej chorej ustawy. Niejednokrotnie dużo taniej byłoby po prostu zapłacić za tych kilka kolejnych dni, niż awaryjnie ściągać turystów do kraju – mówi.