Dzieci podczas zajęć WF-u
Dzieci podczas zajęć WF-u Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Burmistrz Londynu Boris Johnson po raz kolejny wyszedł z kontrowersyjnym pomysłem. Według niego, należałoby wprowadzić dwie godziny WF-u dziennie, aby angielskie dzieci odnosiły jeszcze większe sukcesy w sporcie. - Polski nie byłoby na to stać - komentuje Katarzyna Hall, była minister edukacji.

REKLAMA
Borys Johnson uważa, że dwie godziny lekcji wychowania fizycznego dziennie przyniosłoby nie tylko sukcesy sportowe, ale także społeczne i ekonomiczne. Problem jest jednak w tym, że w Wielkiej Brytanii dzieci mają dziennie siedem lekcji, a już dziś kiepsko wypadają w rankingach czytania i w testach z matematyki. Trudno zatem wyobrazić sobie, aby rząd brytyjski pomimo apelu, przychylił się do pomysłu Johnsona.
O pomysł zwiększenia liczby godzin WF-u zapytaliśmy byłą minister edukacji Katarzynę Hall. Według naszej blogerki, pomysł ten nie ma większego sensu, a naszego kraju i tak nie byłoby na to stać.
Co pani sądzi o pomyśle Borysa Johnsona? Czy miałby szanse na realizację w Polsce?

Katarzyna Hall:
Polska jest jednym z krajów o największej liczbie godzin WF-u w Europie. Mamy w tej chwili cztery godziny zajęć w tygodniu. To dużo, zwłaszcza w porównaniu z innymi przedmiotami, takimi jak choćby biologia czy fizyka, których jest cztery razy mniej. Każdy nauczyciel chciałby więcej godzin na swój przedmiot.
Dlaczego nie można zwiększyć liczby godzin WF-u?
W siatce godzin jaką dysponujemy, nie da się zmieścić dodatkowych lekcji WF-u. Trzeba by zwiększyć ilość godzin w tygodniu. Te zajęcia są dla zdrowia dzieci, więc nie warto nawet zaczynać dyskusji o zmniejszeniu liczby godzin, pomimo, że są drogie. Jednak zwiększenie liczby godzin byłoby gigantycznie drogie.

Czy polski system edukacji wystarczająco dba o rozwój fizyczny naszych dzieci? Nasze wyniki na olimpiadzie w Londynie nie są rewelacyjne.
Trzeba pamiętać o tym, że posiadamy w Polsce system szkół i klas sportowych. Nad każdą z tych szkół czy klas, powinien sprawować nadzór jakiś związek sportowy. To on powinien dbać o to, aby młodzi sportowcy rozwijali się w oczekiwanym przez nas stopniu. Jeśli pojawiają się pytania o wyniki naszych sportowców, pytania powinny być kierowane pod adresem związków sportowych właśnie, o tym czy dobrze działają.
Czy polski system szkolny działa zatem dobrze i niczego nie należałoby poprawić? Cała odpowiedzialność spoczywa na związkach?
Klasy i szkoły sportowe mają w Polsce bardzo długą tradycję. Ten system i tradycja istnieje. Jeśli należałoby coś poprawić, to być może system naboru, system szkolenia.
Skąd więc tak słabe wyniki Polaków w Londynie?
Nie robiłabym z tego tragedii narodowej. Jestem daleka od lamentowania, że Polacy w jakiejś dyscyplinie zajmują piąte czy siódme miejsce. Może właśnie na to nas stać. Są kraje większe, bogatsze, a my mamy to co mamy. To całkiem przyzwoite rezultaty.
Czy rodzice i dzieci chciałyby, aby godzin WF-u było w polskich szkołach więcej?
Doświadczenie mówi mi, że liczba godzin jest wystarczająca. Jeśli należałoby coś zmienić, to liczbę godzin zajęć dodatkowych. Wówczas na zajęcia z WF-u chodziliby tylko ci, którzy naprawdę tego chcą. Cztery godziny to zupełnie wystarczający poziom. Mieliśmy nawet falę zwolnień lekarskich. Aby temu przeciwdziałać, staramy się zróżnicować zajęcia, aby zachęcić do uczestnictwa w lekcjach WF-u i kreować sportowe nawyki.