W brytyjskim laboratorium , do którego wysłano próbki pochodzące z rozbitego pod Smoleńskiem samolotu, odkryto ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych – informuje tygodnik "Sieci".
Jak twierdzą Marek Pyza i Marcin Wikło, informacja o wynikach badań przeprowadzonych przez Forensic Explosives Laboratory jak na razie jest przez śledczych ukrywana. "To informacja skrywana przez śledczych" – dokładnie takie sformułowanie pada w tekście.
"Przed kilkoma tygodniami do polskiej prokuratury nadeszło pismo informujące o cząstkowych wynikach badań prowadzonych w FEL, podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony jednostce specjalizującej się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi. Na zdecydowanej większości z nich znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych" – czytamy w nowym numerze tygodnika.
Chodzi o dwieście próbek przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. Podobno ma chodzić o trotyl, ale też o inne substancje składowe.
"Jakie znaczenie dla śledztwa i ustalenia przyczyn katastrofy ma informacja o odnalezieniu za granicą śladów trotylu oraz innych substancji? Kolosalne" – oceniają Pyza i Wikło.
"Choć na stawianie ostatecznych hipotez wciąż jest za wcześnie. Przed laty w tej sprawie kuszono się o definitywne rozstrzygnięcia, mimo że materiał dowodowy mocno je podważał. Dlatego warto się wstrzymać z jednoznacznymi opiniami do momentu przeprowadzenia wszystkich analiz. (...) gdy spłyną wszystkie wyniki, prokuratorzy zajmą się ich interpretacją. Być może tylko w tym celu powołają kolejnych specjalistów z zagranicy. To standardowa praktyka" – czytamy w zapowiedzi tekstu.
Ostatniemu akapitowi przeczy jednak tytuł artykułu. "Anglicy znaleźli trotyl" może wskazywać na przesądzenie sprawy i stwierdzenie celowego użycia materiałów wybuchowych w opinii prawicowych dziennikarzy.