Pływak Cameron van der Burgh został mistrzem olimpijskim w stylu klasycznym, wykonując w trakcie wyścigu niedozwolony ruch nogami. Zawodnik przyznał się do oszustwa, twierdząc, że nie będzie biernie patrzył, jak oszukują inni i poświęcał tym samym kilku lat swoich przygotowań. Czy w innych dyscyplinach też nie da się wygrać bez oszustwa?
Niedozwolony ruch nogami, który jest używany w stylu motylkowym, ale zakazany w klasycznym, zarejestrowały podwodne kamery telewizyjne. Być może widzieli to nawet sędziowie. Niestety, na podstawie telewizyjnych powtórek nie mogli wydać żadnej decyzji. A powinni zdyskwalifikować zawodnika – tak twierdzi w rozmowie z naTemat były trener polskiego pływaka Konrada Czerniaka, Sławomir Słotwiński.
– Zawodnik pływający tyle lat doskonale wie, jak oszukiwać. Wie też, że nie powinien tego robić. Sędziowie na tak ważnej imprezie jak igrzyska powinni zauważyć ten ruch i od razu zdyskwalifikować pływaka, ale często jest to po prostu niemożliwe. Sprawę załatwiły by na pewno podwodne kamery, ale ostatnio nie słyszałem, aby była wola ich wprowadzenia – uważa.
Mistrz olimpijski tłumaczył się po wyścigu, że to, co zrobił jest powszechne w każdym wyścigu pływackim. Dodał, że do oszustwa skłoniło go to, że płynąć uczciwie musiałby poświęcić kilka lat przygotowań do igrzysk. – Jeśli nie nagniesz zasad, zostajesz w tyle, stajesz w niekorzystnej sytuacji, więc każdy stara się w jakiś sposób przekroczyć dozwolone granice – stwierdził zawodnik na łamach "Sydney Morning", cytowany przez portal sport.pl.
Z tego, co mówi van der Burgh wynika, że nie da się wygrać po czystej walce, a pływanie jest jedną z najbardziej nieuczciwych dyscyplin sportowych. Bo przecież w innych dyscyplinach nie wszyscy oszukują... – Nie mogę się z tym zgodzić. Każdy zawodnik wie, czego nie można robić, płynąc konkretnym stylem i zapewniam pana, że wielu szanuje i stosuje się do tych zasad. Są też jednak i tacy, którzy postępują inaczej – twierdzi Słotwiński.
Czy zatem igrzyska olimpijskie są turniejem, w którym triumfuje oszustwo? Oglądamy zmagania sportowców w Londynie, którzy zamiast walczyć fair starają się oszukać rywali, sędziego, a przy tym także publiczność. Nie liczy się dla nich to: jak, ale to: czy wygrają. Naprawdę to tak wygląda?
– Sport to jedno wielkie oszukaństwo. W piłce nożnej trzeba okiwać przeciwnika. Co to znaczy? Że trzeba go oszukać! Ale musimy pamiętać, że można to zrobić na dwa sposoby: zgodnie z przepisami albo łamiąc te przepisy. Jest zatem granica, której nie można przekraczyć. Gra faul jest przecież nieetyczna, więc dla każdego szanującego się sportowca powinna być niedopuszczalna – mówi naTemat Jan Tomaszewski.
– Siatkarze trenują nawet zachowania, które mają wywierać presje na przeciwnikach, ale również na sędziach. Proszę zwrócić uwagę na na to w jaki sposób zachowują się po bloku. Zbierają się i zaczynają sobie gratulować, aż sędzia nie przyzna punktu. Jeśli orzeknie punkt dla rywali, dziwią się. Ale przecież to samo w piłce nożnej – mówi naTemat komentator sportowy Polskiego Radia, Tomasz Zimoch.
Wydaje się, że prym w najbardziej narażonych na oszustwo dyscyplinach wiedzie chód sportowy. Jest w nim właściwie jeden podstawowy przepis – podczas chodu jedna noga zawsze musi dotykać podłoża. Jeśli zawodnik tego nie robi, sędziowie uznają, że biegnie i dostaje ostrzeżenie. Trzy ostrzeżenia wykluczają z rywalizacji.
Zawodnicy łamią ten przepis często nawet niecelowo, chcąc po prostu osiągnąć najlepszy rezultat. Igrzyska w Londynie transmitowane są z wykorzystaniem najnowocześniejszej technologii. Podczas niedawnej rywalizacji w chodzie sportowym na 20 km telewidzowie mogli przekonać się w zwolnionym tempie, czy zawodnicy stosują się do wspomnianego przepisu. Efekt? Nie stosują się prawie nigdy.
– Chód sportowy? Nie chcę nawet o nim rozmawiać (śmiech) – odpowiada Zimoch. Dużo mniej wyważony jest Tomaszewski: – Ten sport powinno się już zlikwidować. Usunąć go z programu igrzysk olimpijskich. Przecież nawet komentatorzy, ba sędziowie, nie wiedzą, kiedy zawodnik przestaje iść, a zaczyna biec.
Jedyna nadzieja w kamerach?
Wydaje się zatem, że jedyna metoda na wykluczenie oszustw w sporcie to wprowadzenie kamer wideo. I to wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe. Kamery w bramkach od dawna są stosowane w hokeju na lodzie. Niedługo zaczną być też wykorzystywane w piłce nożnej. Mówi się także o podwodnych kamerach w pływaniu. Te ostatnie popiera nawet sam van der Burgh.– Jestem za "podwodnym monitoringiem". Jeśli federacji uda się przeforsować ten pomysł, będzie to z korzyścią dla całego sportu – powiedział pływak.
– Mam czasem wrażenie, że szukamy w spocie czegoś, czego nie możemy znaleźć, bo tego po prostu nie ma w życiu. A sport nie jest żadną wyspą w naszym świecie. Proszę sobie zadać pytanie, czy kiedykolwiek ściągał pan na egzaminie? Jechał bez biletu w autobusie? Przekraczał prędkość, jadąc samochodem? Dorabiamy do sportu jakąś ideologię, a to jest to samo życie – kończy Zimoch.
Reklama.
Jan Tomaszewski
W piłce nożnej trzeba okiwać przeciwnika. Co to znaczy? Że trzeba go oszukać! Ale musimy pamiętać, że można to zrobić na dwa sposoby: zgodnie z przepisami albo łamiąc te przepisy.
Tomasz Zimoch
Dziennikarz i komentator sportowy Polskiego Radia
Szukamy w spocie czegoś, czego nie możemy znaleźć, bo tego nie ma w życiu. A sport nie jest żadną wyspą w naszym świecie. Dorabiamy jakąś ideologię, a to jest to samo życie.