Wdowa po prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu w wywiadzie dla "Faktu" wyznała, że współczuje matce zabójcy jej męża. Jednocześnie podkreśliła, że nie wini kobiety za błędy popełnione przez jej syna.
– Bardzo szkoda mi mamy tego człowieka. Każda matka kocha swoje dziecko, bez względu na to, co zrobi i jakie jest – przyznała Magdalena Adamowicz. Dodała, że nie wyobraża sobie, z jakim poczuciem winy musi żyć matka mordercy. Adamowicz nie ma jednak do kobiety żalu.
– Moja teściowa modli się za nią i za człowieka, który zabił Pawła. Ja staram się móc to zrobić – dodała wdowa. Wyznała też, że nigdy nie czuła nienawiści wobec mordercy męża, a swoją tragedię chce przekuć w coś dobrego.
Adamowicz stara się żyć na nowo razem z córkami. Jak wyznała w wywiadzie, wciąż łapie się na tym, że chce zadzwonić do męża, a sama tragedia, jaka spotkała jej rodzinę, dociera do niej bardzo powoli.
– Chciałabym, aby śmierć Pawła, bezsensowna i okrutna, nie poszła na marne. Musimy zacząć się szanować. Nie musimy się kochać, ale bądźmy serdeczni dla siebie i życzliwi nie tylko od święta, nie tylko po wielkich tragediach, ale tak normalnie, na co dzień – podkreśliła Magdalena Adamowicz.
13 stycznia tego roku prezydenta Paweł Adamowicz został zaatakowany przez nożownika w trakcie gdańskiego Światełka do Nieba na finale WOŚP. Następnego dnia zmarł wskutek odniesionych obrażeń. Prokuratura złożyła niedawno wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztu dla Stefana W.