Partia Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego wyremontowała wynajętą siedzibę przy Wiejskiej 2 w Warszawie za pieniądze podwykonawcy – tak twierdzi na łamach portalu Onet.pl Janusz Kulesza, właściciel firmy. Partia chciała mu zapłacić, ale "pod stołem" z pominięciem podatku VAT. Kulesza nie zgodził się na takie rozwiązanie, dlatego do tej pory nie zobaczył ani złotówki. A kwota, którą winna jest mu partia Morawieckiego jest całkiem spora.
Janusz Kulesza jest właścicielem firmy budowlanej w Łomiankach pod Warszawą. W 2017 roku rozpoczął remont siedziby partii Kornela Morawieckiego. Pomimo wcześniejszych ustaleń przez cały przebieg prac nie dostał ani złotówki, chociaż wystawiał za nie faktury, o których wiedziało kierownictwo Wolnych i Solidarnych – ustalił portal Onet.pl.
Przedsiębiorca był miesiącami zwodzony przez członków partii, w tym przez samego Kornela Morawieckiego, który w pewnym momencie dał słowo honoru, że sprawę ze spłatą załatwi. Nie załatwił. Kulesza wielokrotnie zgadzał się na przekładanie rozliczenia, ale ciągle słyszał o innym terminie, bo partia nie ma pieniędzy.
Ogromny dług
W końcu, gdy zadłużenie sięgnęło prawie 150 tysięcy złotych Kulesza przerwał prace remontowe i zaczął mocniej naciskać na władze partii żądając spłaty zadłużenia. W trakcie tej przepychanki o spotkanie z biznesmenem poprosił Maciej Wyszoczarski, dyrektor Pionu Sieci i Operacji PKO BP, były współpracownik Mateusza Morawieckiego z czasów pracy w BZ WBK.
Zaproponował mu na nim spłatę zadłużenia w kwotach po 20 tysięcy złotych, ale "pod stołem", z pominięciem faktur i podatku VAT. Kulesza nie zgodził się na to rozwiązanie, a sprawa ostatecznie trafiła do sądu w lipcu 2018 roku.
Dwa miesiące później sąd wydał nakaz zapłaty. Niestety bezskutecznie, dlatego 5 października pełnomocnik Kuleszy wnioskował o wszczęcie postępowania komorniczego w celu zabezpieczenia roszczenia. Partia Kornela Morawieckiego nie miała jednak pieniędzy, więc sprawa ponownie trafiła do sądu.