
Dodaje, że dziennik wygląda dziś zupełnie inaczej niż pierwowzór. Stał się tabloidem, przed którym Lindenberg chciał Polskę ustrzec.
Z tą gazetą jest tak, jakby k... udawała dziewicę. Redakcja cynicznie wykorzystuje każdą możliwość, żeby zwiększyć sprzedaż, pokazując krew, seks, celebrytów, ohydę. Równocześnie powołuje się na wolność słowa i prawo do informowania opinii publicznej, kiedy wiadomo, że nie chodzi ani o żadną opinię publiczną, ani żeby ludzie więcej się dowiedzieli i zrozumieli, ale by grać na emocjach, co się ma przełożyć na sprzedaż. CZYTAJ WIĘCEJ
Dodaje też, że niedawne grzebanie w śmieciach Kamili Łapickiej przez reporterów "SE" jest typowym przejawem hipokryzji i obłudy gazety. Otwarcie mówi, że dziennik nie chciał ratować żadnych "cennych pamiątek" po zmarłym aktorze Andrzeju Łapickim, tylko zwiększyć swoją sprzedaż.
Ubolewa też nad tym, że na tabloidy tak naprawdę nie ma mocnych. Wymiar sprawiedliwości kuleje co do ochrony prywatności i wizerunku. Tabloidy mogą obsmarować każdego. Sądy orzekają o zbyt niskich odszkodowaniach. Te kwoty nie zrujnują budżetów gazet.
Jeśli coś trafia w odczucia i się dobrze sprzedaje, nie znaczy, że zasługuje na szacunek. Można podziwiać sprawność działania, która w Oświęcimiu osiągnęła wysoki poziom, ale nie znaczy, że zasługuje ona na szacunek. Wyniki sprzedaży też niekoniecznie. Najpopularniejszy tygodnik w USA, „The Weekly World News” w swoim czasie sprzedający miliony egzemplarzy szczycił się tym, że nigdy nie opublikował ani jednej prawdziwej wiadomości. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie jest też do końca przekonany co do "kontroli" tabloidów nad władzą w Polsce.
Bez mediów byłoby na pewno gorzej. Potencjalnie więc ją kontrolują, powstrzymują przed grubszymi naruszeniami norm życia społecznego. Ale kontrolowanie władzy jest kosztowne, dlatego media robią to w niewielkim stopniu. Natomiast na pewno ani „Super Express” ani „Fakt” żadnej władzy nie kontrolują. Najwyżej próbują to wmawiać opinii publicznej, żeby poprawić opinię o sobie albo swoje samopoczucie. CZYTAJ WIĘCEJ
Zmierzch prasy
Dodaje też, że prasę czeka rychły koniec. Póki co wszystko na to wskazuje. Lindenberg przekonuje, że upadek prasy papierowej pociągnie za sobą jej wersję internetową. Kluczową rolę odegrają reklamodawcy.
Przypuszczam, że mniej więcej za pięć lat „Gazeta Wyborcza” będzie się sprzedawała w nakładzie dwudziestu tysięcy. Co i tak będzie sukcesem, bo konkurencji już nie będzie. CZYTAJ WIĘCEJ