Urodzenie dziecka to "misja specjalna i miły gest". Kontrowersyjne poglądy Mary Ann Warren i Judith Jarwis Thomson
Bartłomiej Kałucki
11 sierpnia 2012, 13:25·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 sierpnia 2012, 13:25
W dyskusji na temat aborcji zwykle słyszymy z jednej strony, że to zło, zabijanie takie jak każde inne, wymysł pseudo nowoczesnej lewicy. Po drugiej stronie barykady wskazuje się, że nie żyjemy w czasach patriarchatu i kobieta ma prawo decydować o sobie, o własnym ciele, że tylko ciemnogród uważa inaczej, a aborcja to zabieg jak każdy inny.
Reklama.
O dogłębną analizę tak ważnej kwestii zwykle bardzo trudno, bo często cała analiza sprowadza się do walk bratobójczych pomiędzy „moherami”, a „lemingami”, czy Bóg wie jeszcze kim. Dla jednych zarodek to już człowiek, dla innych coś co może nim będzie. Tyle wiemy. W takiej sytuacji warto się przyjrzeć poglądom, jakie reprezentują dwie amerykanki, zajmujące się filozofią prawa. Są one kontrowersyjne, często obrazoburcze, jednakże wychodzące poza klasyczne schematy.
Człowiek to nie tylko biologia
Obie amerykanki, czyli Mary Ann Warren oraz Judith Jarwis Thomson są zagorzałymi zwolenniczkami aborcji. Problem aborcji jak również in vitro dotyczy głównie tego, kiedy następuje moment, chwila, gdy możemy ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że „to jest człowiek”.
Właściwie każdy się zgadza, że gdy mamy do czynienia z człowiekiem, to w tym momencie winna się skończyć jakakolwiek dyskusja. Mary Ann Warren ma zgoła odmienną opinię. Według Warren nie jest tak bardzo istotne, kiedy mamy do czynienia z osobą ludzką w sensie biologicznym. Czy jest to moment poczęcia, pierwszy, czy kolejny tydzień ciąży, czy też dopiero moment przyjścia na świat. Nieważne, czy w łonie potencjalnej matki jest „tylko” zarodek czy żywy człowiek. To, że nawet nasciturus będzie kiedyś oficjalnie uznany za człowieka – w znaczeniu biologicznym, nie może stanowić przesłanki do uznania go za osobę „w pełnym tego słowa znaczeniu”.
Zobacz również: Ciąża na pokaz. Nowy trend w fotografii
Cechy, które przesądzają o człowieczeństwie to, według Warren, zdolność do samodzielnego rozumowania, do komunikacji z innymi, świadomość posiadania wolnej woli. To świadczy o osobowości człowieka, dlatego przerwanie ciąży jest niczym innym jak najzwyklejszym zabiegiem.
Kobieta nie musi się poświęcać
Dla Judith Thomson zarodek nie jest człowiekiem. Uważa ona jednak, że nawet gdyby okazało się, że jednak nim jest, to i tak aborcja winna być w pełni dozwolona. Urodzenie dziecka dla kobiety jest właśnie tytułową misją specjalną, takim miłym gestem, który co najwyżej może uczynić, niezależnie od tego, czy płód to tylko płód, czy w jakiejś części ukształtowana osoba ludzka.
Thomson proponuje, by każdy rozważający problematykę aborcji spróbował sobie wyobrazić, że pewnego ranka budzi się, po czym się uświadamia sobie, że leży w łóżku plecami do nieprzytomnego skrzypka, który zapadł na nieuleczalną chorobę. Okazuje się, że tylko ta osoba ma grupę krwi, która może pomóc uratować mu życie, ale by to zrobić nie wystarczy raz czy dwa ją oddać. Jedynym rozwiązaniem jest podłączenie układów krążenia tych dwóch osób specjalną sondą. Takie podłączenie, aby było skuteczne ma trwać dziewięć miesięcy.
Thomson pyta, a co gdyby to nie było 9 miesięcy, tylko kolejne lata, czy całe życie. Bazując na tym przykładzie wskazuje, że zmuszanie kobiety do urodzenia dziecka jest niczym innym jak zmuszeniem każdego z nas do ratowania wirtuoza skrzypiec. Oczywiście zrobić to możemy i chwała nam za to. Lecz, gdy nie chcemy z takich, czy innych powodów, to nie powinno to stanowić wielkiego problemu.
Poglądy pełne kontrowersji
Przedstawione poglądy niewątpliwie nie należą do neutralnych. Przeciwnicy aborcji mogą zarzucić rozumowaniu Warren, że idąc jej tokiem myślenia można byłoby swobodnie zabijać noworodki, osoby upośledzone umysłowo. Przecież one także nie posiadają w pełni ukształtowanej osobowości. Pole potencjalnych nadużyć jest nieograniczone.
Przykładowi podanemu przez Thomson można z kolei zarzucić zgoła odmienną relację psychofizyczną jaka panuje pomiędzy matką, i (jak kto woli) płodem, czy dzieckiem. Matka, wedle opinii antagonistów Thomson, jest przecież osobą, która winna sobie zdawać sprawę, że akt seksualny może doprowadzić do ciąży i winna ponosić tego konsekwencje. To nie jest ten stopień odpowiedzialności, jak w podanym przez Thomson przykładzie.
Przy pisaniu artykułu korzystałem z: „In Defence of Abortion” autorstwa Judith Jarwis Thomson oraz „On the Moral and Legal status of Abortion” autorstwa Mary Ann Warren.