Wytrzymać do środy i przeprowadzić egzaminy – to podobno plan rządzących na trwający strajk szkolny. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", PiS liczy, że z każdym dniem protestu w oświacie będzie malało społeczne poparcie dla nauczycieli.
Już w środę rozpoczną się trzydniowe egzaminy gimnazjalne. Ich przeprowadzenie w związku ze strajkiem nauczycieli stanęło jednak pod znakiem zapytania. – Jesteśmy zdeterminowani, żeby te egzaminy przeprowadzić. Jeśli się uda, wytrącimy nauczycielom ich najważniejszą kartę przetargową w rozmowach z rządem – mówi w rozmowie z "Wyborczą" jeden z ważnych polityków PiS.
– To egzamin państwowy i odpowiedzialność jest większa niż przy podjęciu decyzji o strajku. Przecież dyrektorzy nie będą tego sabotować – dodaje inny przedstawiciel obozu rządzącego.
Z informacji podawanych przez dziennik wynika, że w PiS panuje ostrożny optymizm odnośnie przeprowadzenia egzaminów. – Jeśli nam się nie uda, wejdziemy w zupełnie nową fazę konfliktu – przekonuje jeden z doradców premiera Mateusza Morawieckiego.
Wygląda na to, że politycy PiS będą próbowali udowodnić tezę o upolitycznieniu protestu. Liczą również, że z każdym dniem poparcie społeczeństwa dla strajkujących będzie spadać. – Mamy badania, że nieprzeprowadzenie egzaminów w szkołach uderzy w nauczycieli, ale też w Koalicję Europejską – przekonuje polityk obozu władzy.
Strajk szkolny 8 kwietnia rozpoczął się ogólnopolski strajk szkolny. Długie negocjacje nauczycieli z rządem nie przyniosły oczekiwanych efektów. Pracownicy oświaty domagali się głównie wzrostu wynagrodzeń, ale rząd przedstawiał oferty podniesienia pensji do 2023 r. wraz ze zwiększeniem pensum. Oferty porozumienia nauczyciele – poza "Solidarnością" – nie zaakceptowali.