Beata Szydło po rozmowach z nauczycielami, które trwały od godz. 15. powiedziała, że propozycje rządowe zostały odrzucone. Kwotowo nie było w nich nic nowego, ale rząd zaproponował nauczycielom zmianę czasu dochodzenia do wyższych wynagrodzeń. W związku z tym strajk trwać będzie nadal.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
– Rząd zaproponował między innymi porozumienie podpisane wcześniej z "Solidarnością". Zaproponowaliśmy też rozmowę o drugiej części tego porozumienia. Chodzi o zmianę dochodzenia do wyższych wynagrodzeń. Mówiliśmy o roku 2023, w tej chwili jest mowa o roku 2022 – powiedziała po spotkaniu główna negocjatorka ze strony rządu.
Jednak, jak powiedziała wicepremier, propozycja kwotowa dla nauczycieli się nie zmieniła. Powodem jest planowanie budżetu na przyszły rok.
– Niestety, propozycje rządu zostały odrzucone przez związkowców. Ale nadal jesteśmy otwarci, by podpisać to porozumienie. Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów. Oferta porozumienia jest wciąż aktualna. Jeśli protest zostanie zakończony, bo chcemy go zawiesić na czas egzaminów, które w tej chwili są najważniejsze – powiedziała Beata Szydło.
"Spotkanie z rządem było stratą czasu"
Beata Szydło podziękowała tym wszystkim nauczycielom, którzy pracują. Dorota Gardias, szefowa Rady Dialogu Społecznego, która także uczestniczyła w rozmowach z rządem, powiedziała, że ze strony rządu "nie było woli i widać potrzeba jej więcej czasu na przemyślenia". Przedstawiciel FZZ dodał, że spotkanie z rządem było stratą czasu, bo "nic nowego nie zostało zaproponowane".
Czego domagali się nauczyciele?
Związki zawodowe początkowo domagały się sztywnego wzrostu wynagrodzeń o tysiąc złotych. Później zeszły ze swoich żądań i domagały się podwyżki o 30 proc., co dla nauczyciela stażysty oznacza wzrost wynagrodzenia o 720-730 zł miesięcznie, natomiast dla nauczyciela dyplomowanego to kwota około 990 zł.
Porozumienie z rządem podpisała jedynie nauczycielska Solidarność. Spotkało się to zresztą z masową krytyką związkowych dołów S. Protestowali między innymi nauczyciele zrzeszeni w S z Wielkopolski, woj. kujawsko-pomorskiego, Śląska i Dolnego Śląska. Niektórzy członkowie oświatowej "S" oddawali nawet legitymacje związkowe.