Najpierw Kraków, później Wrocław, Warszawa, Szczecin. Ale i mniejsze miasta. W całej Polsce masowo powstają Międzyszkolne Komitety Strajkowe. W ich skład wchodzą niezrzeszeni nauczyciele, ale i ci z oświatowej "Solidarności" czy ZNP. Cel: wzajemne wsparcie i lepsza komunikacja. Ale nie tylko: wiele ze szkół podjęło już uchwalę o powstrzymaniu się od wystawiania ocen uczniom klas trzecich. A to oznacza, że w tych placówkach matury mogą się nie odbyć.
Komitet za komitetem
Warszawa. W środę przed gmachem Ministerstwa Edukacji masowo zbierają się nauczyciele z różnych szkół: podstawowych, techników, liceów. Zapraszają do siebie minister Annę Zalewską, powtarzają, że nie chcą rozmów polityczych, a merytorycznych. Wykrzykują: "Kto nie skacze, ten Zalewska"; "Chcemy dialogu"; "Godność, równość edukacja".
W manifestacji uczestniczą też przedstawiciele Warszawskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego, który zawiązał się dzień wcześniej w XXVII Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Czackiego.
– Stworzyliśmy ten komitet, ponieważ wypływały różne pytania, była dezorientacja. Chodzi nam o to, żeby była jasna, rzetelna informacja, chcemy się też wzajemnie wzmacniać – tłumaczy nam Ewa Juszczak, polonistka z liceum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie.
We wtorkowym spotkaniu uczestniczyło około 50 szkół. Jak informuje OKO.press.pl, w sumie nauczyciele z 38 placówek zdecydowali, że w związku z trwającym strajkiem nie wystawią ocen. Tak więc matury są zagrożone.
I to nie tylko w stolicy. Na podobny krok – wcześniej – bo już w weekend zdecydowali się m.in. przedstawiciele wrocławskich szkół. Do Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego w tym mieście dołączyło 30 placówek. A 28 z nich zdecydowało, że nie będzie uczestniczyć w radach klasyfikacyjnych.
Dlaczego skrzyknęliście się i postanowiliście na poziomie lokalnym stworzyć Międzyszkolny Komitet Strajkowy?
Magdalena Parys-Wasylkiewicz, nauczycielka XII im. Bolesława Chrobrego we Wrocławiu: – To inicjatywa nauczycieli, która powstała ze względu na to, że nie chcemy być zawłaszczani przez polityków. Bardzo często zarzuca się nam, że jesteśmy upolitycznieni przez ZNP, a tak naprawdę większość z nas nawet nie należy do tego związku.
Poparliśmy ZNP, ponieważ to związek zawodowy, który może podejmować czynności prawne. Chcemy się organizować, bo wewnętrznie widzimy, że ten strajk po prostu traci energię. Musimy się konsolidować, żeby dokonać zmian w polskiej edukacji.
Czy oznacza to więc rozłam w ZNP?
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – To nie jest rozłam w ZNP. ZNP nas wspiera. Natomiast my nie jesteśmy częścią ZNP i nigdy nie byliśmy.
Tadeusz Kokurewicz, nauczyciel XII im. Bolesława Chrobrego we Wrocławiu: – My się jednoczymy jako nauczyciele, którzy pochodzą z bardzo różnych związków, a w większości są niezrzeszeni, choć duża część z nas należy do ZNP.
Podjęliście decyzję o nieklasyfikowania uczniów do czasu aż nie dojdzie do porozumienia z rządem?
Tadeusz Kokurewicz: – My zwyczajnie podtrzymujemy nasz strajk, czyli nie wykonujemy żadnych czynności, które związane są z zawodem nauczyciela. Natomiast z naszych informacji wynika, że w większości liceów we Wrocławiu stopnie wystawiają dyrektorzy. Nie ma więc takiej możliwości, żeby uczniowie nie przystąpili do matury. Ale to tylko pokazuje parodię państwa, które nie funkcjonuje na zasadach prawa.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Wrocławski kurator oświaty poinformował dyrektorów szkół, że mają prawo wystawić uczniom oceny. Jednak nie podał żadnej podstawy prawnej. Wiemy, że o wystawianiu ocen mówił artykuł 44h prawa oświatowego. Z niego wynika, że stopnie może wystawić jedynie nauczyciel.
– Nie ma też w prawie oświatowym informacji o tym, że pod nieobecność nauczyciela ocenę wystawić może dyrektor. Więc takie działanie będzie bezprawne. I dyrektorzy zdają sobie z tego sprawę, dlatego jest to dla nich tak trudne.
Europoseł PiS Karol Karski powiedział, że rząd przyjmie rozporządzenie, które zmieni dotychczasowe zasady klasyfikowania uczniów – decyzja całej rady pedagogicznej nie będzie potrzebna.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Wydaje nam się to bezprawne, ponieważ rozporządzeniem nie można zmienić ustawy o systemie oświaty. O ile się nie mylę, to ustawę może zmienić tylko parlament, a nie rząd.
Tadeusz Kokurewicz: – Warto też pamiętać, że termin matur łatwo zmienić. A to dlatego, że tę kwestię reguluje właśnie rozporządzenie. Tak więc przesunięcie egzaminów dojrzałości nie byłoby dla rządu dużym problemem.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Natomiast jeśli chodzi o zmianę ustawy – to rządzący musieliby się uwinąć w dwa albo cztery dni. W tym celu musiałby się zebrać cały parlament.
Teoretycznie nie jest to realne. Ale patrząc na poprzednie działania obecnego rządu...
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Chyba nie możemy do końca przewidzieć, co się stanie. Liczymy jednak na to, że rządzący w tej chwili nie zmienią ustawy. Jesteśmy gotowi na negocjacje.
Wciąż wspieracie Sławomira Broniarza?
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Tak, chcemy go wesprzeć. Daliśmy mu jasny sygnał, że jako osoby niezrzeszone będziemy starać się z nim pokazywać. Po to, żeby ludzie wiedzieli, że protest nauczycieli to nie tylko Sławomir Broniarz.
Tadeusz Kokurewicz: – Przypomnę dane z początku strajku. Członków ZNP było około 170 tys., "Solidarności" – około 70 tys., natomiast reszta była niezrzeszona.
Stajecie murem za Broniarzem, chociaż niektórzy twierdzą, że jego medialny wizerunek może szkodzić w negocjacjach na linii nauczyciele – rząd. A to dlatego, że jest on utożsamiany z politykami opozycji.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – W tej chwili toczy się polityczna wojna między jedną a drugą opcją polityczną. My, nauczyciele, nie chcemy być utożsamiani z jakąkolwiek partią. Jesteśmy zarówno nauczycielami jednych, jak i drugich. Przecież nie dyskredytujemy dzieci za to, że ich rodzice popierają PO czy PiS.
Pierwszy Międzyszkolny Komitet Strajkowy uruchomiono w Krakowie, później we Wrocławiu, wczoraj na ten krok zdecydowała się Warszawa. 50 szkół przystąpiło do Warszawskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego. Jaka jest skala? Macie konkretne dane?
Tadeusz Kokurewicz: – Wydaje mi się, że to samo zrobił Poznań, Gdańsk i Gdynia. Również Łódź jest na etapie konsolidacji. Trudno na dzień dzisiejszy stwierdzić, w ilu miastach w Polsce założono takie komitety, ale rzeczywiście one powstają w niesamowitym tempie. Myślę, że w ciągu tygodnia będą w większości dużych miast.
Nauczycieli z różnych szkół powtarzają, że mają dość Broniarza i Proksy. Narzekają też, że kompletnie – zwłaszcza w niewielkich szkołach na prowincji – nie wiedzą, co się dzieje. Mają poczucie, że są sami. I chętnie przystąpiłyby do takich komitetów.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – My nie jesteśmy związkiem zawodowym i póki co nie chcemy nim być. Mamy prosty cel: dbać o dobro edukacji i oświaty. Jeśli zostaniemy zaproszeni do rozmów jako osoby niezrzeszone, to chętnie weźmiemy w nich udział.
Nie chcemy wypowiadać się na temat pana Broniarza. Mamy poczucie, że on jest zaszczuty przez media. To także uderza w strajk.
Dlaczego twierdzicie, że Sławomir Broniarz jest zaszczuty przez media?
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – My oczekujemy od dziennikarzy obiektywnej relacji z wydarzeń. Media przede wszystkim powtarzają relacje z konferencji prasowych rządu, co wydaje nam się jednostronne.
Rządzący nie chcą rozmawiać z szefem ZNP, bo założyli, że on jest z PO czy SLD... Pytanie, czy będą chcieli rozmawiać z innymi? Tego nie wiemy, bo oni nas lekceważą. Nie uważamy natomiast, że pan Broniarz jest złym reprezentantem. Powiedział A i teraz trzeba to pociągnąć do samego końca.
Tylko że nie ma przepływu informacji. Ludzie w małych miejscowościach nie wiedzą, co się dzieje, bo jest powtarzana tylko jedna informacja: nie chcą z nami rozmawiać.
Tadeusz Kokurewicz: – We współczesnych dużych manifestacjach uczestniczą ludzie o różnych poglądach. Nie da się spolaryzować całego środowiska. To pokazały protesty w Polsce. Np. w marszu dotyczącym klimatu manifestowali ludzie prawicy.
Obecnie nie ma możliwości polaryzacji żadnego dużego protestu, który jest w słusznej sprawie. Taka sytuacja jest zwyczajnie nieprawdziwa. Jednocześnie można być patriotą i ekologiem. To się nie wyklucza. Tak samo można być nauczycielem i patriotą.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Oprócz postulatów płacowych, o których przez cały czas jest mowa, nikt w mediach nie wspomina o tym, że od dwóch tygodni nie odbywają się zajęcia szkolne i 5 mln dzieci nie chodzi do szkoły.
Przygotowaliśmy dokument, który będziemy rozdawać na ulicach. Chcemy, żeby społeczeństwo wiedziało, że my sobie nie siedzimy z założonymi rękami i nie popijamy kawy. Nam jest naprawdę bardzo źle z tego powodu, że nie ma dzieci w szkole, że nie możemy uczyć. Sale bez uczniów są naprawdę bardzo puste.
My też jesteśmy rodzicami. Sama mam dwójkę dzieci, które w tej chwili nic nie robią. Nie dajmy się podzielić, nie pozwólmy, żeby jakieś zagrywki polityczne na nas wpłynęły. Ponad 70 proc. nauczycieli w Polsce strajkuje, bo chce godnych płac, godnego życia, szacunku dla naszego zawodu.
Tadeusz Kokurewicz: – I najważniejsze jest to, że my naprawdę chcemy być nauczycielami. Chcemy uczyć po strajkach, chcemy być po stronie dzieci. Ale chcemy też realnych zmian.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Szkoła po strajku będzie całkowicie inna.
Jaka?
Tadeusz Kokurewicz: – Nie wiemy, jakie będą skutki tego strajku. Jeśli się nie skonsolidujemy i nie będziemy mówić wspólnym głosem, to konsekwencje tego protestu będziemy odczuwać przez następnych pięć lat.
Magdalena Parys-Wasylkiewicz: – Albo i dłużej.
Tadeusz Kokurewicz: – To będzie sytuacja patologiczna, ponieważ młodzi nauczyciele zrezygnują z zawodu. Słyszałem mnóstwo głosów osób, które chcą porzucić swoją pracę tylko dlatego, że po strajku będzie im wstyd być nauczycielem, który jest upolityczniony.