
Polacy kochają się skarżyć. Donosów na policję, do skarbówki i innych instytucji, z roku na rok jest coraz więcej. – Nic tak nie boli jak patrzenie na powodzenia sąsiadów czy nielubianej rodziny. Nic tak nie cieszy jak ludzka krzywda, o którą możemy się postarać, pisząc donos – wyjaśnia socjolog.
REKLAMA
"Gazeta Wyborcza Rzeszów" pisze, że tylko na samym Podkarpaciu w ciągu trzech lat liczba donosów wzrosła z 700 do 1116. Na co skarżą się Polacy? Często na poważne problemy, jak zatrudnianie na czarno, wysokość wypłaty inna niż zapisana w umowie i oszustwa przy transakcjach w sklepach internetowych.
Czytaj także: Szkolenia BHP przed rozpoczęciem pracy. Niepotrzebna strata czasu czy uświadomienie zagrożeń?
Bywają też donosy wyjątkowe. Najczęściej podpisane: "sąsiedzi" lub "życzliwi". – Ich autorami są osoby "dobrze poinformowane", np. "Domagam się sprawdzenia, dlaczego pani Z. bierze rentę, skoro kopie ziemniaki, prowadzi gospodarstwo i przesiaduje u sąsiadów" czy "Podobno pan W. jest po przebytym zawale serca i dlatego nie jest zdolny do pracy w Polsce. Jak to się dzieje, że bez przeszkód pracuje w Anglii?" – mówi Małgorzata Bukala, rzeczniczka prasowa ZUS w Rzeszowie. Dodaje, że zdarzają się nie tylko donosy typu sąsiad na sąsiada, ale także mąż na żonę i zięć na teścia.
Nic tak nie boli jak patrzenie na powodzenia sąsiadów czy nielubianej rodziny. Nic tak nie cieszy jak ludzka krzywda, o którą możemy się postarać, pisząc donos.
Na komisariat rzeszowskiej policji dzwoniły na przykład żony, które skarżą się na mężów, że nie zdejmują butów. Był też telefon męża donosiciela, który chciał interwencji policji, bo druga połowa odmówiła prania skarpetek.
– Kolejny przykład: 55-letnia kobieta zgłosiła, że jak ogląda rano "Pytanie na śniadanie", to obraz w telewizorze jest idealny, a już jak wieczorem chce oglądać "M jak miłość", pojawiają się paski. Kobieta jest przekonana, że to sprawka sąsiada, który robi jej na złość wieczorami, bo rano śpi – wspomina Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiego komendanta wojewódzkiego policji.
Czytaj także: "Wypier... go" Urząd Skarbowy, wywiesił banner z protestem. Teraz ściga go prokuratura za obrazę Polski
Inne instytucje też nie narzekają na brak donosicieli. Inspekcja sanitarna dostała "cynk", że w pewnej wsi kury "za głośno pieją", a autor anonimowego listu przeprowadził się tam właśnie ze względu na ciszę i spokój.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

