Autor kultowej sagi o wiedźminie Geralcie zdradził, że był na planie serialowej adaptacji swoich książek. Andrzej Sapkowski przyznał, że jest zadowolony ze scenariusza oraz tego, jak prezentuje się główny bohater grany przez Henry'ego Cavilla.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Pisarz niedawno dołączył do grona Absolwentów VIP Uniwersytetu Łódzkiego. W czasie trwającego niemal godzinę panelu dyskusyjnego był niezwykle rozmowny i w charakterystycznym dla siebie ironicznym stylu opowiedział m.in. o zbliżającej się wielkimi krokami superprodukcji.
Sapkowski został zaproszony na plan zdjęciowy na Węgrzech, gdzie miał udzielić konsultacji twórcom serialu. Jest zadowolony z pracy showrunnerki Lauren Schmidt Hissrich, ale scenariusz nie umywa się do jego książek.
– Adaptacje zawsze są gorsze, nie mogą być lepsze, no bo wtedy co - do szkoły! – przyznał pisarz. Tak czy owak, scenariusz mu się podoba, więc fani mogą być dobrej myśli. Dotyczy to też odtwórcy roli Geralta - Henry'ego Cavilla. Jest w porządku przynajmniej pod względem wyglądu.
– Fajny kostium miał, prawda, i charakteryzację, owszem – przyznał Sapkowski. Cavill często chwali się zdjęciami z siłowni, gdzie ostro pakuje do roli Białego Wilka. Aktor niedawno na Instagramie pokazał sztuczną bliznę na żebrach i brzuchu.
Z jednej strony można się śmiać z tego, że tak wybitny pisarz nie popisał się erudycją o serialowym wiedźminie, ale należy też pamiętać, że Netflix pilnuje swoich planów zdjęciowych, a za wyjawienie szczegółów w czasie produkcji grożą nawet kary finansowe. Nic dziwnego, że pisarz był oszczędny w słowach.
Sapkowski był też pod wrażeniem technologii użytej przy kręceniu "Wiedźmina". Większość ekipy nie przebywa w miejscu kręcenia zdjęć, ale pracuje na komputerach zupełnie gdzie indziej.
– Jest chyba z pięć ogromnych hal, ale ogromnych, olbrzymich, gdzie wszystko się tam dzieje i to nie jest największe podobno takie miasteczko na Węgrzech. Mają kolosalne podatkowe ulgi, ci ludzie, którzy to robią, więc pootwierali tego od groma - wspominał Sapkowski. Zdradził, że zakradł się do hal, bo Alejandro Jodorowsky kręcił tam swoją niedoszłą "Diunę".
Fragment dotyczący serialowej adaptacji "Wiedźmina" rozpoczyna się od 34. minuty poniższego filmu.