
Wizyta Anny Zalewskiej w małym Bierutowie momentalnie odbiła się szerokim echem w kraju. Minister edukacji, która podczas strajku nauczycieli siedziała cicho, rozpoczęła kampanię do PE, ale nauczyciele nie dali jej o sobie zapomnieć. – Przyjechałem, żeby zapytać dlaczego ona i rząd mówią nieprawdę? – mówi nam jeden z nich. To on głośno zarzucił Zalewskiej kłamstwo.
On również był na sali, choć w zdecydowanej mniejszości. – Było nas troje nauczycieli, mąż jednej nauczycielki oraz pewien przeciwnik rządu, który po 20 latach mieszkania w Anglii, wrócił do kraju – mówi. Mieli wykrzykniki, on jeszcze koszulkę z napisem "konstytucja".
Bierutów to małe miasto niedaleko Wrocławia, 5 tys. mieszkańców. Pięć placówek oświatowych, z których wszystkie brały udział w strajku. W szkołach, gdzie działa i ZNP i Solidarność, podpisano porozumienie, nauczyciele strajkowali razem. Jak informował burmistrz miasta, w placówkach oświatowych w Bierutowie udział w strajku deklarowało niemal 100 procent nauczycieli.
Trójka nauczycieli zdecydowała jednak inaczej. – Stwierdziłem, że trzeba pójść, bo inaczej byliby sami klakierzy, którzy w bałwochwalczych peanach będą mówić o działaniach pani Zalewskiej – reaguje Grzegorz Jeziorski.
Pytania sprowokowała sama Anna Zalewska. Dostrzegła osoby z wykrzyknikami na pomarańczowym tle.
Zagwarantowaliśmy nauczycielom wszystko, do czego się zobowiązaliśmy. W dwa lata zapewniliśmy w sumie 20 proc. podwyżki . Czytaj więcej
Pani minister chwaliła się programem cyfryzacji szkół, po którym rzekomo szkoły wiejskie mogą otrzymać dostęp do tablic multimedialnych, do szerokopasmowego internetu, co zwiększy jakość kształcenia. To kompletna bzdura. Owszem, programy są, ale gmina musi partycypować w bardzo dużej części tego programu. Dla gmin, które niezbyt dobrze stoją finansowo, te programy są kompletnie niedostępne.
