Do Sejmu wpłynęła anonimowa petycja, której autor domaga się wyłączenia prawa pracowników oświaty do strajku. Nauczyciele wytykają, że takie rozwiązanie byłoby niezgodne z konstytucją. Ale i obawiają się, że pismo może tylko zainspirować posłów partii rządzącej do nowelizacji ustawy i że wkrótce – podobnie jak np. policjanci – nie będą mieli oni prawa do protestu.
Jej autor tłumaczył, że działa w interesie publicznym, w szczególności uczniów. "Wnoszę o zmianę art. 19 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w taki sposób, aby wyłączyć prawo do strajku w odniesieniu do pracowników oświaty, jeśli miałoby to spowodować naruszenie prawa uczniów do opieki i nauki" – czytamy w petycji.
Wnoszę o szczególne uwzględnienie zakazu strajku, jeśli
miałoby to naruszyć przebieg obowiązkowych egzaminów.
W mojej opinii, strajk, który powoduje brak możliwości opieki
oraz nauki, a tym bardziej brak możliwości przeprowadzenia
obowiązkowych egzaminów, stoi w sprzeczności z art. 70
Konstytucji RP. Czytaj więcej
W sieci zawrzało. Pracownicy oświaty skupieni wokół facebookowych grup, którzy na czas egzaminów maturalnych (do września) zawiesili strajk, alarmują: "nauczyciel w Polsce stał się niewolnikiem". I obawiają się, że żadnego strajku we wrześniu już nie będą mogli prowadzić.
Anonimowa petycja
Nie wiadomo, kto napisał petycję i kto chciałby ograniczyć nauczycielom prawo do strajku. Jacek Świat, poseł PiS i członek sejmowej Komisji ds. Petycji, wyjaśnia nam: – Jej autor ma prawo zastrzec sobie anonimowość. Oczywiście Kancelaria Sejmu wie, kto to wysłał, natomiast jest to anonimowe, nawet posłowie nie wiedzą.
Wiadomo natomiast, że petycja zostanie rozpatrzona na posiedzeniu komisji. Ta zresztą – jak informuje nas posłanka PO Urszula Augustyn – wystąpiła o opinię do Biura Analiz Sejmowych (ma być wydana do 28 maja).
Co dalej? – Jeśli opina BAS będzie negatywna, jeśli będzie to petycja nieprzemyślana, to po prostu ją oddalimy. Albo po dyskusji odeślemy dezyderat do Prezesa Rady Ministrów z prośbą o ustosunkowanie się – mówi nam Jacek Świat.
Kiedy petycja może zostać rozpatrzona? Urszula Augustyn uważa, że najwcześniej w czerwcu lub lipcu. – W kolejce czeka 20 już zaopiniowanych petycji – mówi nam Augustyn. I wyraźnie podkreśla, że nie zgadza się z autorem dokumentu.
Spodoba się posłom PiS?
Nauczyciele jednak obawiają się, że za jakiś czas – podobnie jak policjanci – nie będą mogli strajkować. Pracownicy oświaty są pewni, że petycja spotka się z uznaniem posłów partii rządzącej. Zapytaliśmy ich, co sądzą o takim rozwiązaniu.
Dariusz Piontkowski z PiS: – Ostatni protest pokazał, że czasami prawo do strajku odbywa się kosztem prawa innych ludzi. Warto na ten temat rozmawiać. Pamiętajmy, że kilka grup zawodowych w Polsce, w tym urzędników, ma możliwości protestu, a w części państw europejskich nie mogą strajkować.
Jacek Świat: – Większość grup zawodowych ma prawo do protestu. Należałoby się zastanowić, czy są tu jakieś granice. Trudno sobie wyobrazić, żeby lekarz odszedł od łóżka pacjenta i trudno sobie wyobrazić, żeby nauczyciel odszedł od ucznia w trakcie pisania matur, trudno też sobie wyobrazić, żeby maszynista zatrzymał się w polu i powiedział, że strajkuje. Są pewne ograniczenia.
Jacek Bogucki z PiS: – Jako były nauczyciel mogę powiedzieć, że wydarzenia z ostatniego strajku były przekroczeniem pewnych granic. Forma protestu, która groziłaby tym, że dzieci pozostaną w tej samej klasie na kolejny rok, powinna być wykluczona.
I dodaje: – Nie może być takiej sytuacji, że lekarz, czy policjant odmówią pomocy. Troszkę podobnie jest z nauczycielem, aczkolwiek tu nie ma zagrożenia życia, ale pewnie zdrowie psychiczne wielu uczniów mogło na tym ucierpieć.
Scenariusz niemiecki
Nauczyciele alarmują, że ewentualne odebranie im prawa do strajku jest niezgodne z konstytucją. Tego zdania jest także Urszula Augustyn z PO: – Prawo jest dla wszystkich równe, konstytucja także. A moim zdaniem ta petycja jest po prostu niekonstytucyjna.
Konstytucjonalista Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego uważa, że w przypadku pracowników oświaty brak jest podstaw, by odebrać im prawo do strajku. – Chyba że uznamy, iż są oni szczególną kategorią urzędników państwowych, którym nie powinno takie prawo przysługiwać – tłumaczy nam Balicki. I wskazuje na przykład Niemiec, gdzie faktycznie nauczyciele są funkcjonariuszami publicznymi i nie mogą strajkować.
Ale, by pójść drogą Niemiec, najpierw należałoby zmienić status nauczyciela i przeprowadzić nowelizację ustawy. – Ta wprowadzałaby inny status pracowników oświaty i formułę, że nie przysługuje im prawo do strajku, jak np. policjantom – mówi Balicki.
Ile czasu mogłoby to zabrać? – Obecna partia przekonuje, że w 24 godziny potrafi przeprowadzić każdą ustawę, nawet ustrojową, więc wszystko jest możliwe. Natomiast trzeba mieć świadomość, że władza może zrobić wszystko, ale później będzie musiała ponosić tego konsekwencje – ostrzega Balicki.
Wystarczy sięgnąć pamięcią do strajku policjantów i "psiej grypy", która roznosiła się w błyskawicznym tempie. Funkcjonariusze z całej Polski masowo brali L4, a komisariaty świeciły pustkami. Szacowano, że w całym kraju nawet ponad 20 proc. funkcjonariuszy wzięło zwolnienia
Do pracy wrócili zaraz po tym, gdy MSWiA się ugięło i zadeklarowało, że policjanci jednak dostaną wyższe pensje.
Jeśli wszyscy mają prawo do strajku, to nauczyciele nie mogą być spod niego wyjęci. Nie sądzę, by ona czymś więcej skutkowała. Moim zdaniem zostanie odrzucona.