– Trudno jest słuchać takiego g***, nonsensu. Ale ok, to jest demokracja, musimy z tym żyć – zareagował w studiu Deutsche Welle polityk niemieckiej SPD. Razem z posłem PiS był gościem dyskusji panelowej. Dominik Tarczyński mówił o uchodźcach i imigrantach, ale nie tylko. Pochwalił się na przykład, że PO wyrzuciła go z pracy. I że każde dziecko w Polsce dostaje 500+. "Każde" – podkreślał kilka razy.
Spośród wszystkich posłów PiS Dominik Tarczyński chyba najczęściej udziela się w zagranicznych mediach, a wywiady, których udziela, odbijają się potem szerokim echem w kraju. Płynnie mówi po angielsku i widać, że czuje się jak ryba w wodzie.
Tak naprawdę on jeden pokazuje w PiS, jak radzi sobie z angielskim. Nikt go do tego nie zmusza, nie pyta o znajomość języka. Chyba wszyscy zdążyli się już zorientować, że nie ma takiej potrzeby, bo poseł Tarczyński – co by o nim nie mówić – jest w tym świetny. Tej znajomości zazdrości mu po cichu pewnie niejeden kandydat do PE.
Pytanie tylko, co poseł mówi, bo to już wzbudza większe kontrowersje. A ponieważ wyrasta na główny głos PiS w zagranicznych mediach, przekaz też jest odpowiedni.
"Powiedziałem im kilka słów prawdy"
– Proszę przyjechać do Polski i zobaczyć. Odkąd doszliśmy do władzy, każde dziecko otrzymuje 500 zł. Każde dziecko. Za czworo dzieci rodzina dostaje 2 tys. zł., za sześcioro – 3 tys. Każde dziecko dostaje 500 zł miesięcznie – Tarczyński kilka razy podkreślał to w debacie, którą w ubiegłym tygodniu zorganizowała niemiecka telewizja Deutsche Welle.
Przecież wszyscy wiemy, że nie każde dziecko w Polsce dostało 500+ i dopiero od lipca ma się to zmienić. Poseł mówił nieprawdę? Jego zwolennicy raczej nie zwrócili na to uwagi. Na jego Facebooku euforia. "Panie Dominiku jak zwykle w sedno mądrze i na temat. Chwała Wielkiej Polsce", "Brawo! Wprost i bez ogródek!", "Jak to dobrze , że pan jest z nami. Byłby pan wspaniałym prezydentem Polski" – oceniają jego wystąpienie w niemieckiej telewizji.
Tarczyński mówi płynnie, swobodnie, z pewnością siebie. "Powiedziałem im 'kilka' słów prawdy. Bolało. Sami zobaczcie!" – napisał potem na Twitterze.
"PO mnie zwolniła!"
Debata w Deutsche Welle, w której Dominik Tarczyński wziął udział, to prawdziwa perełka. Pokaz i jego możliwości, i tego, jak odbierają nas w Europie. Były emocje, nerwy, ostre słowa.
– Pieniądze za głosy – zauważył w pewnym momencie prowadzący, gdy Tarczyński mówił o 500+.
– Nie. To wsparcie dla rodzin, o których zapomniano. Emeryci. W tym miesiącu otrzymali od naszego rządu 13. emeryturę. O nich też zapomniano, brakowało im na leki. Nasz rząd obniżył wiek emerytalny. Jak może pan mówić, że to kupowanie głosów? Dbamy o wszystkich. Nie chodzi tylko o naszych wyborców. Każdy jest równy. Młodzi do 21. roku zostali zwolnieni z podatku! I przegłosowaliśmy to w ubiegłym miesiącu. Hello! – odpowiedział w emocjach poseł PiS.
Z widowni padło pytanie o praworządność i wolność mediów. To, co powiedział polski polityk, wywoła pewnie oburzenie niejednego dziennikarza zwolnionego z mediów publicznych za "dobrej zmiany". I wszystkich, którzy obserwują zmiany na rynku mediów w Polsce po 2015 roku.
[/embed]
Pytanie zadał Leo Hofmmann Anthelm z Transparency International. Nie dotyczyło tylko Polski, ale ogólnie "niektórych krajów członkowskich". Wymienił rząd PiS, ale też Węgry, Czechy, Maltę. Mówił o erozji instytucji demokratycznych w niektórych państwach członkowskich, o bezpośrednich atakach na niezależne sądownictwo, o rządach, które zagrażają wolności mediów. Ale to Tarczyński jako pierwszy został poproszony o odpowiedź.
– Prawdą jest, że wolność mediów była w Polsce zagrożona, w przeszłości. Jestem najlepszym przykładem. Pracowałem jako dyrektor w Telewizji Polskiej i zostałem zwolniony, gdy PO wygrała wybory, ponieważ moje poglądy są konserwatywne – mówił w emocjach Tarczyński. Rozejrzał się po widowni, jakby szukał poklasku. – Liberałowie po prostu mnie wyrzucili. Straciłem pracę. Dlatego ma pan rację, wolne media były zagrożone. Ale już nie są – usłyszała zagraniczna widownia.
Tarczyński od 2009 do 2010 roku był dyrektorem TVP Kielce. Potem był zastępcą dyrektora ds. eksploatacji w Ośrodku Informatyki i Telekomunikacji TVP. O jego zwolnieniu można przeczytać tutaj.
Bronił chrześcijańskich wartości
Wracając do debaty. Europoseł niemieckich socjalistów Jo Leinen kilka razy z niedowierzaniem kręcił głową. – To nieprawda – próbował raz przerwać Tarczyńskiemu, gdy ten mówił o tym, że w Niemczech minister sprawiedliwości mianuje sędziów, a w Polsce nie.
Innym razem rzucił dosadnie: – Trudno jest słuchać takiego g***, nonsensu. Ale ok, to jest demokracja, musimy z tym żyć.
Tarczyński mówił wtedy o imigrantach – o tym, że Angela Merkel szukała taniej siły roboczej i nikomu nie chciała pomóc. – Zdała sobie sprawę, że oni nie chcą pracować, nie chcą uczyć się języka, więc stwierdziła, że trzeba ich odesłać – przekonywał.
Wcześniej roztaczał wizję chrześcijańskiej Europy : – Chciałbym widzieć Europę zbudowaną na chrześcijańskich wartościach. Chrześcijaństwo to nasze DNA. Z chrześcijaństwa wywodzi się cała kultura.
W pewnym momencie prowadzący mu przerwał. Stwierdził, że jego postawa wobec imigrantów jest przecież sprzeczna z chrześcijańskimi wartościami. Tarczyński nie dał sobie niczego wcisnąć. – Jest różnica między nielegalną imigracją a uchodźcami. Polska nie ma nic przeciwko przyjmowaniu uchodźców, ale jeśli przedstawią dokumenty i zwrócą się o pozwolenie na pobyt w Polsce. Nic w tej kwestii się nie zmieniło – odpowiedział.
"PO strzelała do ludzi"
O tym najczęściej Tarczyński mówi za granicą – o uchodźcach i imigrantach. – To nie nasza wojna, to nie nasze kolonie. W całej naszej historii nie mieliśmy żadnych kolonii. Chcemy być równymi partnerami, z tymi samymi prawami i obowiązkami. Dlatego wciąż powtarzam: Do Polski nie przyjedzie żaden nielegalny imigrant! To nie my zaczęliśmy to szaleństwo. Niemcy to zaczęli – mówił w kwietniu w tureckiej telewizji.
Nie pierwszy raz wypowiadał się w tureckich mediach. Raz pytany był o Polaków uciekających z kraju w PRL. – Ilu Polaków wysadziło się w powietrze? Ilu? Zero – odpowiadał. Innym razem mówił o pijanych sędziach, powodujących śmiertelne wypadki drogowe czy sędziach, którzy kradli.
Wcześniej występował m.in. w stacji Channel4 i BBC. "Tarczyński od miesięcy stara się prostować kłamstwa nt. Polski, które pojawiają się w europejskich mediach. Udzielił kilkunastu wywiadów telewizjom w Europie Zachodniej" – pisał portal wPolityce.pl. "Wyborcza" stworzyła wtedy film o tym, że "poseł Tarczyński nie robi nam najlepszej reklamy za granicą" i bardzo się to nie spodobało.
"Nie chcę islamizacji Europy"
Jego poglądy znane są w Polsce, nie ma w tym nic zaskakujące. Ale w zagranicznych mediach mają szerszy wydźwięk. Tarczyński broni racji PiS tak, że jest gotów zakrzyczeć wszystkich. I nie ma co ukrywać – w języku angielskim mu się to udaje.
– My nie chcemy nielegalnej imigracji. Czy to muzułmanin, czy chrześcijanin, czy hindus, czy niewierzący. To co jest dziś, to jakieś szaleństwo, wbrew prawu. Jesteśmy wolni, nasz naród jest wolny. Jesteśmy bardzo otwartym, demokratycznym krajem – mówił w Deutsche Welle, odpierając zarzuty, że Polska nie chce przyjmować muzułmanów.
Debata trwała niemal godzinę, z każdą minutą w studio robiło się coraz goręcej. Tarczyński ewidentnie był główną "atrakcją".
Andrew Stroehlein z Human Rights Watch chciał na przykład wiedzieć, co z obywatelami UE, którzy nie są chrześcijanami – skoro Polska chce chrześcijańskiej Europy, będą obywatelami drugiej kategorii?
– Nie chcę islamizacji Europy. Nie chcę terroryzmu w Europie. Chrześcijanie nie krzyczą "Bóg jest wielki", by potem wysadzić się w powietrze – odparł Tarczyński.
Zarzucono mu też, że Polska atakuje prawa kobiet w kwestii praw reprodukcyjnych.
– Reprodukcja jest dla zwierząt, nie dla istot ludzkich. Ludzie mają dzieci – ripostował.
Cytaty z jego wystąpień można mnożyć. Również komentarze, które pojawiają się pod wpisami Dominika Tarczyńskiego. Poklask wśród swoich zwolenników znajduje na pewno. Gorzej z odbiorem zagranicą.