Marek Migalski nie współczuje już premierowi.
Marek Migalski nie współczuje już premierowi. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Premier Mateusz Morawiecki oraz jego rodzina dostali wsparcie z każdej strony sceny politycznej ws. okładki "Super Expressu". Wychodzi jednak na to, że cała sytuacja została zaaranżowana, a ci, którzy jeszcze rano współczuli, teraz nie wiedzą jak to komentować. Wśród nich jest Marek Migalski, który zwrócił uwagę na ważny szczegół "felernej" okładki.

REKLAMA
Obie strony sceny politycznej zjednoczyły się w piątek w sprawie okładki "Super Expressu" z dziećmi Mateusza Morawieckiego. W stronę rodziny premiera popłynęły wyrazy współczucia. Składali je zarówno posłowie i sympatycy opozycji, jak i przedstawiciele skrajnej prawicy.
Sprawa może jednak wydawać się zupełnie inna, niż się wydaje. Jak ustaliła Anna Dryjańska z naTemat publikacja w "Super Expressie" może być ustawką medialną. Jej informacje pochodzą ze źródeł w samym PiS.
– Chodzi o przykrycie reszty książki. W tym "Delfinie" są poważne sprawy. "Super Express" jedzie na reklamach ze spółek Skarbu Państwa. Nigdy by się nie odważyli na coś takiego bez zgody – powiedziała naszej dziennikarce osoba z partii Jarosława Kaczyńskiego, która z oczywistych względów zastrzegła sobie anonimowość.
Kolejnym dowodem na zaaranżowanie całej afery zdaje się być zapowiedź sobotniej opublikowania w tabloidzie wywiadu z Michałem Dworczykiem. Szef Kancelarii Premiera wyjaśnia w niej, że dzieci Mateusza Morawieckiego nie dowiedziały się o tym, że są adoptowane z "Super Expressu". To właśnie tę zapowiedź na Twitterze ostro skomentował Marek Migalski.
"No to żaden skandal. A nawet już pewne, że ustawka. Domyśliłem się po tym, że dzieci nie mają wypikselowanych twarzy. Zatem cofam swoje słowa współczucia dla Mateusza Morawieckiego. Cisną mi się na usta inne" – komentuje politolog i były europarlamentarzysta.