– Lubi pan grillować? – Lubię, jeśli jest okazja. Najbardziej lubię jeść. Jestem Polakiem z krwi i kości. Lubię bigos, placki kartoflane, pierogi ruskie. Lubię kiełbasę z grilla – opowiadał Jarosław Kaczyński w "Pytaniu na Śniadanie" TVP. Pytany o to, czy lubi wstawać rano, odparł, że "jest sową, takim puchaczem".
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Sam program wystartował o 7.55. Wcześniej fanom prezesa podano przystawki. Dowiedzieliśmy się, jaka jest cudowna dieta Jennifer Lopez i czym jest czarny peeling. Było także między innymi o nośnym problemie "zostawił mnie dla innej", co zrobić, gdy dziecko sepleni i nie wymawia R i jeszcze o kilku innych ważnych kwestiach.
Wreszcie przyszedł czas na materiał o Jarosławie Kaczyńskim. Prezesa zostawiono na sam koniec – wystąpił jako gwóźdź programu. Jego fani musieli na to czekać prawie trzy godziny. Czy był to także zabieg mający na celu podniesienie oglądalności programu?
Jak wyglądają pana poranki? – brzmiało jedno z pierwszych pytań. – Piję herbatę, trzeba obsłużyć koty – odpowiedział Kaczyński. Następnie relacjonował, jak wygląda jego życie towarzyskie. Stwierdził, że ma przyjaciół poza polityką. I tutaj padło dość zaskakujące wyznanie. Prezes PiS jako przyjaciółkę wymienił Julię Przyłębską, prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Dalej było o upodobaniach kulinarnych. – Lubię wszystkie rzeczy z grilla, kiełbasę – opowiadał Kaczyński. Padło pytanie, czy sam coś gotuje. – To nie jest tak, żebym ja w ogóle nie potrafił gotować. Gotowałem obiady, ale nie jest to coś, co specjalnie lubię. Ja też bardzo lubię naleśniki, same bez żadnego wkładu – zdradził.
Prezesa zapytano też, jak często myśli o swojej mamie. – Bardzo wiele, bo odeszła zbyt wcześnie, w wieku 86 lat. To była bardzo ważna osoba w moim życiu. Miała olbrzymi wkład w wychowanie mojego świętej pamięci brata. Przeczytała nam ogromną ilość książek. Była bardzo, bardzo sympatyczną osobą i autorytetem, nawet, gdy była już bardzo ciężko chora – mówił.
Prowadzący dopytywali potem również o casting do "Dwóch takich, co ukradli księżyc". – Decyzję podjął wuj, mąż siostry mojej mamy. To on wysłał list na kartce papieru wyrwanej z zeszytu i właśnie to zwróciło uwagę. Zaproszono nas – przypomniał prezes.
Jednak w TVP obiecano rozmowę o prywatnych pasjach, czyli zwierzętach. – Bardzo lubię, ale psa bym nie mógł mieć. Trzeba go wyprowadzać. Mam dobrą kocicę i złego kota. Jest między nimi pewna konkurencja. Obrażają się, gdy mnie długo nie ma. Tak było, gdy miałem kłopoty ze zdrowiem i przebywałem w szpitalu – powiedział.
Niektórzy, jeszcze przed programem, wypominali, że wizyta w TVP ma na celu pokazanie ludzkiej twarzy prezesa. Przez to, że wyniki sondażowe przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wcale nie są pewne.