
"Złapał mnie za włosy, zaczął ściągać spodnie i wyjmować swoje przyrodzenie. Powiedział, żebym mu zrobiła, cytuję: 'loda'" – portal Fakt24.pl przytacza relację kobiety, która twierdzi, że też jest ofiarą napaści seksualnej ze strony Jarosława Bieniuka. Przyznaje, że do zdarzenia miało dojść 3 lata temu, a mówi o tym dopiero teraz, ponieważ pojawiła się sprawa Sylwi Sz. "Poczułam, że muszę pomóc Sylwii, bo ludzie ją zaszczuli" – tłumaczy. Były piłkarz zdecydowanie zaprzecza zarzutom.
To się nie potwierdziło. Bieniuk usłyszał zarzuty udzielenia innej osobie środka psychoaktywnego. Żaden z zarzutów nie dotyczył przemocy seksualnej. Były partner Anny Przybylskiej wyszedł na wolność po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji, prokuratura orzekła wobec niego dozór policji i zakaz kontaktu ze świadkami. Szybko się okazało, kim jest osoba, która złożyła na niego doniesienie.
"Jarek gwałcił mnie, używał różnych rzeczy. Mam powyrywane włosy, byłam posiniaczona. Po wszystkim dał mi tabletkę nasenną. Po niej uspokoiłam się. Pamiętam przez mgłę, jak taksówka odwozi mnie do mieszkania".
Teraz portal Fakt24.pl dotarł do kolejnej kobiety, która twierdzi, że padła ofiarą Bieniuka. Do zdarzenia miało dość 3 lata temu w sopockim klubie Ego. Były piłkarz miał tam być ze swoją ówczesną partnerką, Martyną.
Pan Jarosław absolutnie neguje, aby przytoczona sytuacja miała mieć miejsce i jest zszokowany tymi zarzutami. Dodatkowo wskazuje, że w klubie Ego bywał wielokrotnie, więc potencjalny wybór miejsca, co do którego padają nowe oskarżenia może nie być przypadkowy. Jednocześnie proszę zwrócić uwagę, iż często w sprawach, w których jedna ze stron jest osobą medialną, z czasem pojawiają się kolejne rzekome pokrzywdzone na fali popularności tematu. (...)
Z punktu wiedzenia obrony zastanawiającym jest, czemu te informacje nie pojawiły się trzy lata temu, kiedy miało dojść do rzekomego zdarzenia, a dopiero teraz, kiedy sprawa stała się medialna. Bez wątpienia działania te mogą mieć na celu wzmocnienie wiarygodności osoby pierwotnie składającej zawiadomienie.