Ksiądz Andrzej Kobyliński w swojej parafii walczył z pedofilią już 20 lat temu. Dzięki tamtym doświadczeniom dowiedział się, że przynajmniej do 2002 roku tuszowanie przypadków pedofilii w Kościele było przyjętym standardem.
– Niestety do roku 2001 tuszowanie pedofilii w Kościele katolickim miało charakter systemowy – powiedział ksiądz Andrzej Kobyliński w rozmowie z portalem Gazeta.pl. Zdaniem duchownego, od tamtych czasów niewiele się zmieniło i powszechne jest ukrywanie przez Kościół przypadków pedofilii, a Episkopat rozciągnął nad przestępcami parasol ochronny.
W ocenie Kobylińskiego takie filmy, jak "Tylko nie mów nikomu" powinny powstać dziesięć, albo nawet piętnaście lat temu. Im wcześniej, tym szybciej by doprowadziły do przebudzenia opinii publicznej w Polsce.
– Rozpocząłem swojego rodzaju walkę z pedofilią w Kościele katolickim, w mojej diecezji płockiej pod koniec lat 90-tych, ponad 20 lat temu i mniej więcej wiem, jak przez ten czas zmieniała się ta świadomość w społeczeństwie i w Kościele. Jeżeli w Polsce ktokolwiek robi krzywdę Kościołowi, to właśnie sam Kościół – przekonywał ks. Kobyliński dwa dni wcześniej na antenie TVN24.
Trzeba otwarcie przyznać, że wielu księży "ma problem" z filmem Tomasza Sekielskiego. Jedni – jak Leszek Sławoj-Głódź – "nie oglądają byle czego", inni dokument o pedofilii w Kościele traktują jako próbę ataku na Kościół. Dowodzą, że odsetek księży pedofilów nie jest duży, a tego typu przestępstw dopuszczają się przedstawiciele innych zawodów. Zapominają jednak o tym, że to w Kościele przełożeni chronią swoich zbłąkanych pasterzy.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki i prymas Polski abp Wojciech Polak tuż premierze filmu Tomasza Sekielskiego zgodnie dziękowali i przepraszali. Wcześniej jednak odmówili wypowiedzi w filmie, za który teraz dziękują. Dlatego żeby pokazać, że naprawdę zależy im na walce z pedofilią, powinni zrobić dużo więcej.