Policja zatrzymała co najmniej 44 osoby, które brały udział w akcji zasłaniania czarną płachtą budynków, w których są biura PO i PiS.
Policja zatrzymała co najmniej 44 osoby, które brały udział w akcji zasłaniania czarną płachtą budynków, w których są biura PO i PiS. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Obrońcy przyrody zasłonili we wtorek w Warszawie dwa budynki wielkimi czarnymi płachtami z napisem "Polska bez węgla 2030". Jednym z nich była siedziba Prawa i Sprawiedliwości, drugim biura Platformy Obywatelskiej. Policja zatrzymała za to co najmniej 44 osoby. Noc z wtorku na środę spędziły one w areszcie.
– To spora przesada. Nie mamy żalu o te płachty. Z tego co wiem, nikt z ich powodu nie ucierpiał, nie było też żadnych strat materialnych. My tych obrońców przyrody zaprosiliśmy do środka i poczęstowaliśmy herbatą. Nikt z PO nie składał na nich żadnego donosu – komentuje dla naTemat.pl Sławomir Neumann, szef klubu parlamentarnego Platformy.
W podobnym duchu na temat zatrzymania aktywistów w rozmowie z naszym serwisem wyraził się też rzecznik PO Jan Grabiec. – Nadgorliwość, przecież wystarczyłoby wylegitymować te osoby. Żadna z nich nie nosiła na twarzy kominiarki, nikt nie uciekał – tłumaczy polityk.
Padają też poważne zarzuty pod adresem policji. – Zatrzymując aktywistów policjanci próbują wykazać, jak są sprawni. Ta akcja ma na celu przykrycie ich nieudolności w innych sprawach – przekonuje Neumann.
– Ci ludzie świetnie wiedzieli, że czyn jest zagrożony grzywną i godzili się na to, biorąc udział w zawieszaniu tych czarnych płacht. Nikt z nich nie próbował uniknąć tej odpowiedzialności. Zatrzymania były niepotrzebne – dodaje szef klubu PO.