Afera z FPÖ zatacza kolejne kręgi. Okazuje się, że niemiecki komik Jan Böhmermann od co najmniej miesiąca znał treść nagrania, które skompromitowało austriackiego wicekanclerza.
Jest połowa kwietnia bieżącego roku. Niemiecki satyryk Jan Böhmermann ma odebrać nagrodę Romy przyznawaną przez austriacką telewizję. Nie ma go na miejscu, przemawia do gości gali za pośrednictwem przekazu wideo.
– Właśnie totalnie nakoksowany i pod wpływem Red-Bulla baluję z partnerami biznesowymi z FPÖ w wilii rosyjskiego oligarchy na Ibizie – tłumaczy swoją nieobecność. Po chwili dodaje, że negocjuje, jak mógłby przejąć austriacką gazetę "Kronen Zeitung". Kończy swoją wypowiedź, mówiąc, że nie może więcej o tym rozmawiać.
Po tym wystąpieniu austriackie władze mocno skrytykowały wystąpienie satyryka, zarzucając mu, że poniża rząd Austrii. Jednak po wypłynięciu materiałów z tzw. "Ibiza Gate", wszyscy zastanawiają się, jakim cudem komik znał treść kompromitującego nagrania.
Afera z FPÖ Niemieckie media opublikowały w piątek nagrania wideo, na których wicekanclerz Austrii Heinz-Christian Strache oferuje państwowe kontrakty "inwestorce" z Rosji. W zamian oczekuje rosyjskiej pomocy w kampanii wyborczej w 2017 r.
Inwestorką była kobieta przedstawiająca się jako Alona Makarowa, domniemana krewna rosyjskiego oligarchy Igora Makarowa. W planach ma m.in. kupno połowy udziałów w tabloidzie "Kronen Zeitung" i wsparcie FPÖ w wyborach parlamentarnych. Heinz-Christian Strache zaś deklaruje, że jeśli znajdzie się w rządzie, to Rosjanka w zamian za pomoc w kampanii otrzyma kontrakty od państwa.