
Reklama.
Dziennikarz Łukasz S. pracuje w gdańskim oddziale Telewizji Polskiej, gdzie trafił z Telewizji Republika. – To dobry dziennikarz, bardzo odważny, zmaga się z mafią trójmiejską – chwalił go prezes TVP Jacek Kurski, gdy wręczał mu czek na 10 tys. zł za to, że przygotowywał "mocne" materiały telewizyjne. Atakował w nich zamordowanego później prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, czy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego.
Jednak znany jest nie tylko widzom Telewizji Republika czy TVP, ale też... policji, strażnikom ochrony kolei czy gdyńskim sędziom. Swego czasu po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu miał awanturować się w pociągu Pendolino, powołując się na swoje wpływy w TVP znieważyć funkcjonariuszy. Odpowiadał za to przed sądem. Za naganne zachowanie został zawieszony w TVP na miesiąc.
Później znów zniknął, wkrótce po śmierci Pawła Adamowicza. Według "Presservice" miał wrócić w czerwcu, ale to wcale nie jest takie pewne. Właśnie wyszło na jaw, że prokuratura postawiła dziennikarzowi zarzut fizycznego i psychicznego znęcaniu się "nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy".
Ofiarą ma być 28-letnia konkubina Łukasza S., z którą dziennikarz ma dziecko. Kobieta złożyła zawiadomienie na policję 11 listopada zeszłego roku. Czarę goryczy miało przepełnić – zdaniem kobiety celowe – przytrzaśnięcie jej ręki drzwiami przez Łukasza S. Podejrzanemu grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
źródło: "Gazeta Wyborcza"