
W Polsce katastrofa, bo opozycja przegrała z PiS. Słychać czarne scenariusze, czym to grozi w jesiennych wyborach parlamentarnych. A także straszenie, że jak tak dalej pójdzie naprawdę niedługo będziemy mieć w Polsce drugie Węgry. Tam, w Budapeszcie, widzą to jednak inaczej. – Węgrzy są zaskoczeni, jak bardzo silna w Polsce jest opozycja – mówi nam jeden z węgierskich politologów.
– My bylibyśmy absolutnie szczęśliwi, gdyby u nas opozycja zdobyła taki wynik jak w Polsce. Oznaczałoby to, że w kraju jest rywalizacja. Z węgierskiej perspektywy to jest interesujące, w Polsce wciąż jest ta rywalizacja, a na Węgrzech jej nie ma. Polska opozycja powinna docenić, że wciąż jest w grze i może rywalizować z rządem – mówi naTemat Zsolt Enyedi, politolog z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie.
W Polsce trwa straszenie Węgrami. Wskazywanie na podobieństwa. Teraz, po wyborach, jeszcze się to nasiliło. "Nic nie jest jasne, to powinien być wake up call dla opozycji. Jak znowu to zignorują, to będziemy mieli drugie Węgry" – to jeden z internetowych komentarzy.
W obu krajach na wygraną partii rządzącej nie mają wpływu żadne skandale. Na Węgrzech słychać przecież o tym, jak wzbogacają się oligarchowie Orbána, jak partia przejmowała banki, media, również prywatne. Nic, patrząc na wyniki kolejnych wyborów, najwyraźniej ludzi już nie rusza.
– Nacjonalizm jest silny w obu krajach, strach przed imigrantami też, ale na Węgrzech jest silniejszy. Jest jednak ogromna różnica między naszymi krajami. Na Węgrzech od 2010 roku mamy państwo rządzone przez jedną partię, która wykorzystuje aparat państwowy, kontroluje większość mediów. Do Węgrów po prostu nie docierają niektóre skandale, które dotyczą partii rządzącej. Fidesz kupił też większość mediów prywatnych. W tym sensie łatwo można ocenić, dlaczego zdobył więcej głosów niż PiS – tłumaczy Zsolt Enyedi.
Czasem aż trudno uwierzyć, jak Węgry w ostatnich latach się zmieniły. I mimo wszystko, jak wiele jeszcze dzieli Polskę od węgierskiego scenariusza. A także, jak wiele spraw inaczej wygląda z węgierskiej perspektywy.
Jest też kwestia pomocy państwa. Pytanie, czy rząd będzie miał pieniądze, by je rozdawać przed każdymi wyborami. I czy nacjonalistyczna retoryka będzie atrakcyjna dla wystarczającej liczby ludzi, by przynieść zwycięstwo PiS. W Polsce nie można być tego pewnym. Ale na Węgrzech rząd jest autorytarny, nacjonalistyczny, antyliberalny. Ma 2/3 większości. Patrząc na to, jakimi potężnymi środkami dysponuje, można założyć, że w ciągu następnej dekady będziemy mieli ten sam reżim i będzie on bardziej ekstremalny. Fidesz idzie coraz bardziej na prawo. Na Węgrzech sytuacja jest bardziej problematyczna niż w Polsce .
