Jedni otwarcie mówią, że nie obchodzi ich polityka, inni, że nie wierzą politykom. Różne są przyczyny, dla których ludzie nie chodzą na wybory. Ale żeby dopiero po kilku dniach zorientować się, kto wygrał? Nie znać nazw partii politycznych? W dobie smartfonów i internetu? – Ignorancja polityczna jest ogromna – przyznaje psycholog społeczny.
Koleżanka była świadkiem niecodziennej sytuacji. Była w księgarni w Warszawie. Dwie młode sprzedawczynie, wiek około 25-30 lat, zajęte były swoimi telefonami. W pewnym momencie jedna mówi do drugiej: – O, są wyniki!
– Oczywiście pierwsze co mi przyszło do głowy, że pewnie chodzi o wyniki egzaminu na studiach, czy coś takiego. Bardzo szybko okazało się, że zdecydowanie jestem w błędzie – opowiada Anna. Chodziło o wyniki wyborów, a był czwartek, cztery dni po. Te sondażowe znane były już od niedzieli i – jak się wydawało – mówiła o nich cała Polska.
– O, PiS 45... – powiedziała jedna z pań. Była zaskoczona wynikiem, ale nie tylko tym. – Gdy dowiedziała się, kto zdobył najwięcej głosów na chwilę zawiesiła głos, po czym stwierdziła: "Ale dziwne teraz są nazwy tych partii". Nie miała pojęcia czym jest Koalicja Europejska, Wiosna. Podsumowała jeszcze tę sytuację pytaniem: "Kto to głosuje na PiS? Nie mam pojęcia" – relacjonowała Anna.
Była w szoku: – Nie mam pojęcia jak ona się "uchowała". Telewizja, radio, gazety, internet. Zdążył opaść kurz, a ona dopiero dowiedziała się, kto wygrał?
Społeczna ignorancja
Oto obraz pokolenia młodych, które zignorowało wybory? Przypomnijmy, w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie głosowało aż 73 procent młodych ludzi. Ale nie tylko młodych. Przecież ponad połowa Polaków nie poszła do urn.
– Piękny epizod społecznej ignorancji – reaguje na naszą opowieść prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. Wcale nie jest nim zdziwiony. – Ja spotykam się z tym dość często. Jest grupa ludzi całkowicie skupionych na sobie i otoczenie traktują jako nieistniejące. Oni naprawdę niewiele wiedzą i nie chcą wiedzieć. Te kobiety z księgarni też pewnie miały swoje prywatne, gorące tematy. A wybory i politykę traktują jako coś dla starszych dziadków, a nie dla nich – mówi.
Można się śmiać, ale wcale do śmiechu nie jest. Profesor podaje przykład z życia. Jego kolega z uczelni zapytał studentów ekonomii o nazwisko ministra finansów. – To jest autentyczna sytuacja. Studenci mieli takie pytanie egzaminacyjne. Może 10 procent wiedziało. Widziałem te testy na własne oczy – mówi.
I dodaje: – Pani jako dziennikarz musi być na bieżąco, ale ludzie dalej myślą: a co mnie to obchodzi. Jak zadać studentom trudne pytanie, też nie wiedzą. Bywa, że i na pytanie "kto wygrał wybory" trzeba do smartfona zajrzeć . Na pocieszenie powiem, że w innych krajach wcale nie jest lepiej.
Mają politykę gdzieś
Niedawno podczas robienia reportażu na Podlasiu, nasza reporterka rozmawiała z wyborcą, który nie mógł sobie przypomnieć nazwy partii, na którą głosuje. Tej drugiej zresztą też nie.
Inny mówił, że we wsi tylko dwie osoby o polityce mogą porozmawiać. – Reszta ma krowy, oni nie mają czasu – usłyszała nasza koleżanka. To, jakie odpowiedzi padają nieraz w programach typu Milionerzy, też potrafi szokować.
– Istnieje analfabetyzm funkcjonalny czyli brak umiejętności np. czytania ze zrozumieniem
czy dokonywania prostych obliczeń. Mamy również do czynienia z tzw. analfabetyzmem
politycznym – zauważa Alicja Defratyka z serwisu ciekaweliczby.pl. (Tu pisaliśmy więcej o analfabetyzmie funkcjonalnym).
– Analfabetyzm polityczny to m.in. brak wiedzy i zainteresowania sprawami politycznymi, brak świadomości odnośnie przysługujących nam praw, a także nieuczestniczenie w wyborach oraz niepodejmowanie działań na rzecz wspólnych sprawa dla kraju czy społeczności – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
W ostatnich wyborach ponad połowa Polaków nie zagłosowała. Jakiekolwiek by nie były przyczyny, większość zapewne zrobiła to celowo. Jedni na pewno wiedzieli, co w polityce piszczy, inni nie.
– To połowa, która nie interesuje się polityką i myśli, że ona go nie dotyczy. Ci ludzie żyją na zupełnie innej planecie. Myślę, że są wśród nich również takie osoby, które dowiadują się o wyniku wyborów po kilku dniach. A jeśli takie osoby są, to oznacza, że cała ich rodzina nie głosowała. Nie głosowali też znajomi – mówi Alicja Defratyka.
Jak nie ma na tablicy, nie ma faktu
Ale żeby w takim zalewie informacji nie zorientować się przez kilka dni, kto wygrał wybory? Młodzi, jak zauważa Alicja Defratyka, żyją w swoich bańkach. Niby całymi dniami siedzą z nosem w smartfonach, ale część z nich naprawdę może nie wiedzieć, co się dzieje w Polsce, czy na świecie. Obserwują głównie media społecznościowe, profile swoich znajomych, youtuberów, celebrytów, niekoniecznie związane z polityką.
– Jeśli jest to osoba młoda, która raczej nie ogląda telewizji, tylko YouTube'a i Netflixa, i na tablicy u znajomego nie pojawi się żaden komentarz na temat wyników wyborów, to ona nie dowie się wyników, tym bardziej, że algorytmy mediów społecznościowych są tak ustawione byśmy żyli w bańkach informacyjnych. A jeśli sama nie wpadnie, żeby je sprawdzić w innym źródle, to po prostu szybko nie będzie tego wiedzieć – mówi.
Ona osobiście nie zna takich osób, ale zawsze, gdy czyta rankingi zaufania do polityków, najbardziej interesuje ją odpowiedź "nie znam". – Przy Kaczyńskim, Tusku, Schetynie, też takie odpowiedzi się zdarzają – mówi.
W grudniu ubiegłego roku pracownia Kantar Public zbadała, jakie Polacy znają partie polityczne. Dominował PiS i PO, zabrakło Solidarnej Polski i Porozumienia. Ale aż 12 proc. badanych stwierdziło, że nie zna żadnej partii politycznej.
"Wiadomo, że znajomość nazwy partii nie oznacza chęci oddania na nią głosu, ale jeśli Polacy nie będą mieli świadomości istnienia różnych partii, a co za tym idzie ich politycznych propozycji, to jest prawdopodobne, że nie znajdą swoich reprezentantów i nie staną się aktywnymi wyborcami" – komentował Kantar Public.
Alicja Defratyka przed ostatnimi wyborami realizowała badanie, w którym jedno z pytań brzmiało: "Jaki jest główny powód, dla którego nie weźmiesz udziału w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego?". Wśród osób, które nie zamierzały głosować 22 proc. odpowiedziało, że nie interesuje się polityką. 21 proc. – że nie wierzy politykom. 17 proc. – że nie ma na kogo zagłosować. Tyle samo stwierdziło, że nie interesują ich wybory do PE. Była nawet odpowiedź "nie, bo nie". Tak odpowiedziało 6 proc. badanych. Tylko 3 proc. uważało, że ich głos nie ma znaczenia.
Nigdy nie chodzi na wybory
– Są ludzie, który wypierają politykę – mówi autorka badania. Sama w bezpośredniej
rozmowie próbowała namówić trzy osoby do udziału w wyborach. Tylko jedną się
udało, dwie niestety nie.
– Jedna z nich powiedziała, że siłą jej się nie zaciągnie, ona chce być jak najdalej od polityki. Wiedziała jednak, kto wygrał. Druga ma tytuł profesora. Nigdy nie chodzi na wybory, kontestuje wszystkie partie i system polityczny. Ale ma świadomość, że skoro nie głosuje, nie może potem komentować wydarzeń politycznych. I faktycznie, jak są jakieś dyskusje polityczne, nigdy nie zabiera głosu – mówi.
Prof. Nęcki przyznaje, że bardzo dużo ludzi zakłada, że polityka nie jest dla nich. – Psychologiczny horyzont wielu ludzi i społeczna obserwacja, kończy się na osiedlu, na swojej wsi, mieście, dzielnicy. Wiedzą, że są wybory, ale to jakby nie ich sprawa. W głowie mamy narysowane takie dwa kręgi. Jeden: na co mogę wpływać. I drugi: to mnie nie dotyczy – mówi. Polityka raczej znajduje się w tym drugim.