Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, Tomasz Majewski oskarżył piłkarzy o ślepą miłość do pieniędzy i o to, że nie interesuje ich nawet piłka. W podobnym tonie wypowiedział się Szymon Kołecki, który w rozmowie z naTemat stwierdził, że to uogólnienie, ale "prawdą jest, że ze wszystkich znanych ludzi futbolu tylko kilku mógłby nazwać prawdziwymi sportowcami".
– Patrzy się na nas przez pryzmat piłkarzy, a to błąd, bo większość sportowców to normalni, inteligentni ludzie, którzy zarabiają kasę, uprawiając sport, a nie tylko zarabiają kasę. (...) Kiedyś piłkarze to byli prawdziwi sportowcy, z którymi można było pogadać o wszystkim. Obecnie nie interesuje ich nic, nawet nie wiem, czy piłka nożna ich interesuje. Pieniądze, ja, pieniądze ja – to ich życie – powiedział Tomasz Majewski w wywiadzie udzielonym Przemysławowi Iwańczykowi dla "Gazety Wyborczej". I rozpętał tym burzę.
Pan piłkarz
Od wielu lat w polskiej opinii publicznej piłkarze są postrzegani – słusznie czy nie – jako sportowcy gorszej kategorii. Kibice zarzucają im, że zarabiają krocie, a zamiast trenować, interesuje ich tylko zabawa. Gdy natomiast przychodzi im stanąć na wysokości zadania i wygrać ważny mecz, zawodzą. Słyszymy potem o pierwszych "śliwkach robaczywkach", o tym, że "jest niedziela, godzina siedemnasta, pogoda też nie sprzyja graniu w piłkę" i wiele, wiele innych usprawiedliwień wątpliwej mądrości. A potem jeszcze zapewnienia, że "w kolejnym meczu musimy walczyć o zwycięstwo".
Tego typu wypowiedzi, w zestawieniu z brakiem znaczących sukcesów naszych klubów i reprezentacji, nie pomagają piłkarzom w polepszeniu opinii na ich temat. Słowa innych sportowców, uderzające w piłkarzy, jak te, które padły z ust Majewskiego w wywiadzie dla "Gazety" też nie.
Na te oskarżenia jeszcze wczoraj zareagował piłkarz Legii Warszawa, Jakub Rzeźniczak, który na swoim oficjalnym fanpage'u na Facebooku napisał: "Raz Kołecki raz Majewski… W odpowiedzi na ich stwierdzenia: Kocham to co robię i nie robię tego tylko dla pieniędzy, bo nie wyobrażam sobie życia beż Piłki Nożnej, po drugie umiem się wysłowić i można ze mną pogadać na wiele tematów i znam dziesiątki jak nie setki takich piłkarzy. Trochę szacunku Panowie. Nie naszą winą jest, że wybrali sporty, którymi ludzie interesują się raz na 4 lata i to też tylko, gdy osiągną jakiś sukces."
Zadzwoniłem zatem do Majewskiego z pytaniem, czy jego słowa były w ogóle potrzebne? Komuś stojącemu z boku mogłoby się przecież wydać, że wyszły one z ust osoby sfrustrowanej brakiem społecznego docenienia jego sukcesów. – Gdy chodzi mi coś po głowie, to po prostu to mówię – twierdzi w rozmowie z naTemat polski kulomiot, który, gdy przytaczam mu treść wpisu Jakuba Rzeźniczaka, wybucha śmiechem. – To jest cały mój komentarz. Proszę tak napisać: Tomasz Majewski "wybuchnął śmiechem".
Prosimy nie uogólniać
Zadzwoniłem zatem do Kuby Rzeźniczaka z prośbą o szerszy komentarz do całej sprawy, niż ten na jego fanpage'u. Niestety, jego numer nie odpowiadał. Wysłałem więc wiadomość na jego prywatnym koncie na Facebooku. Odpisał po kilkunastu minutach.
Słowa Majewskiego rozumie i, po części, popiera sztangista, Szymon Kołecki. – Są mocno uogólnione, ale to prawda, że ze wszystkich piłkarzy, których poznałem, tylko kilku mógłbym zaliczyć do grona prawdziwych sportowców. Coś jest w tym, co powiedział Majewski, skoro nawet mój przyjaciel, Wojciech Kowalewski, gdy mówię do niego piłkarz, poprawia mnie, że jest bramkarzem – twierdzi utytułowany polski sztangista.
– Nie będę obiektywny, bo mam wielu przyjaciół wśród piłkarzy. Jednak większość z nich to gracze, którzy grali za granicą, poznali języki, wchłonęli trochę zachodniej mentalności – mówi z kolei w rozmowie z naTemat dziennikarz i komentator sportowy, Mateusz Borek.
Dopytuję go, czy zgadza się ze słowami Majewskiego. – Zacznijmy od tego, że Tomek jest wielkim sportowcem, a taki ma prawo mówić, co mu się podoba. Rozumiem zdanie takich zawodników. Są na szczycie w swoich dyscyplinach, ale ich sukcesy nie zbliżają ich do finansów i popularności, które są w piłce. Słowa Majewskiego to zatem trochę taka definicja pewnej niesprawiedliwości. Piłkarze nie odnoszą sukcesu, a ciągle się o nich mówi i pisze – twierdzi Borek.
Obozowisko, zamiast obozu
Zacząłem się zastanawiać, skąd wziął się taki obraz polskiego piłkarza w oczach społeczeństwa i wśród sportowców innych dyscyplin. Przecież praca piłkarza nie polega na bieganiu za piłką raz w tygodniu. Piłka nożna to też codzienne treningi, a także wyjazdy na obozy przygotowujące do całego sezonu.
– Moja ocena piłkarzy, jako sportowców, ma wiele podstaw. Pierwsza wiąże się właśnie z obozem sportowym, na który pojechałem jako szesnastolatek. Oprócz nas byli tam też piłkarze mistrza Polski, mniejsza jednak o nazwę klubu. Piłkarze przyjechali na zgrupowanie, podczas którego mieli trenować kondycję przed nowym sezonem. Rano, owszem, ostro trenowali, ale już wieczorem, wracając do ośrodka, ledwo co potrafili ustać na własnych nogach – wyjaśnia Kołecki.
Kołecki miał szesnaście lat. Tamci byli mistrzami Polski. Nie trzeba tutaj Sherlocka Holmesa, by stwierdzić, że chodzi o Widzew Łódź. Trenowany przez Franciszka Smudę.
– Mam wrażenie, że starsi piłkarze lubili się zmęczyć, lubili po prostu grać w piłkę. Nie wystarczał im trening, zostawali po nim i kopali dalej. Grali też w meczach na osiedlach. Dzisiaj w piłce są wielkie pieniądze. Nasza liga jest przefinansowana. W latach dziewięćdziesiątych wyróżniający się piłkarz mógł liczyć na ok. 15 tys. dolarów. Za zachodnią granicą mógł dostać dziesięciokrotnie więcej. To była silna motywacja – uważa Borek.
Tak wolny czas spędzali młodzi piłkarze Lecha Poznań
Źródło: profil Weszło na portalu YouTube
Wielka kasa i złe podejście do młodzieży
Dziś w polskiej piłce krążą znacznie większe pieniądze. Piłkarze zarabiają prawie tyle, co w średnich klubach zachodnich. – Nie prezentują poziomu, który predysponowałby ich do gry w najlepszych klubach za granicą. Bardziej kalkuluje im się zatem grać w naszej słabej lidze, niż wyjeżdżać, uczyć się języka i bardzo często walczyć o miejsce w składzie meczowym – uważa Borek.
– Będąc kierownikiem w klubie w Ciechanowie widziałem piętnasto-, szesnastolatków, którym trenerzy pozwalali dosłownie na wszystko. W mojej dyscyplinie trener wyrzuciłby ich z treningu i kazał nie wracać, dopóki nie przemyślą swojego postępowania – wyjaśnia Kołecki, który przypomina, że trenował kiedyś piłkę nożną. – W 2004 czy 2005 roku miałem nawet propozycję gry w IV lidze. Uważam, że byłbym w stanie osiągnąć w piłce poziom pierwszej ligi, ale ja nie znoszę być drugi, więc postanowiłem skupić się na ciężarach.
Kiedyś to byli piłkarze, dziś są kopie Cristiano Ronaldo
– Ja ich trochę rozumiem. Ciężko jest być nastolatkiem, mieć tyle pieniędzy i spokojnie pójść spać o godzinie 22.00, tylko dlatego, że kolejnego dnia rano jest trening. Jak już wspomniałem, sam grałem w piłkę, mój jedenastoletni syn też ją trenuje. Czytałem wywiad z Kamilem Kosowskim, który zdradził, że przez lata, w czasie, gdy zdobywał mistrzostwo Polski, nie było wieczoru, którego nie spędził na zabawie. Uważam, że to już przesada – twierdzi Kołecki.
Podobnie rozmowę kończy Borek, który jednak widzi szanse na zmianę mentalności polskich piłkarzy. Wszystko z uwagi na to, że coraz rozsądniej do futbolowego biznesu podchodzą ludzie, którzy zarządzają polskimi klubami.
– Właściciele zaczynają racjonalizować wydatki. Zbiega się to z zakończeniem pewnego okresu zachłyśnięcia się kapitalizmem w naszym społeczeństwie. Pieniądze w piłce są wydawane coraz rozsądniej. To spowoduje, że będzie w niej dużo mniej piłkarzy, którzy wzorują się dziś na Cristiano Ronaldo. Więcej będzie takich, którzy widzą, że Portugalczyk pierwszy przychodzi i ostatni wychodzi z treningu – kończy Borek.
Tomasz Majewski po zdobyciu olimpijskiego złota w Londynie
Kocham to co robię i nie robię tego tylko dla pieniędzy bo nie wyobrażam sobie życia beż Piłki Nożnej, po drugie umiem się wysłowić i można ze mną pogadać na wiele tematów i znam dziesiątki jak nie setki takich piłkarzy.
Skomentowałem krótko na fanpage'u, o co mi chodzi i na tym chciałbym poprzestać. Myślę, że to typowa polska mentalność - zazdrość się tutaj objawia. Ja wszystkim innym polskim sportowcom gorąco kibicuję. Nikogo nie mam zamiaru obrażać, czy to za wyczyny sportowe, czy tym bardziej, jak Kołecki i Majewski, wypowiadać się na temat inteligencji, podejścia do sportu, czy zaglądać do portfela. W/w Panowie sami wybrali dyscypliny niszowe, które uprawia i interesuję się nimi garstka ludzi, a co za tym idzie nakłady finansowe są mniejsze. Piłka nożna jest najbardziej popularnym sportem na świecie, co szybko się nie zmieni.
Mateusz Borek
Dziennikarz i komentator sportowy
Starsi piłkarze lubili się zmęczyć, lubili po prostu grać w piłkę. Nie wystarczał im trening, zostawali po nim i kopali dalej. Grali też w meczach na osiedlach.
Kamil Kosowski
Po latach o wywiadzie dla Vivy
Fragment wywiadu dla "Przeglądu Sportowego": Powiedziałem prawdę, w Krakowie imprezowałem non-stop. Szedłem za własnym głosem, jeżeli komuś to się nie podobało, trudno. Pociągały mnie różne przyjemności – hazard, alkohol, dyskoteki. Gdybym w Anglii grał na takim poziomie i tak balangował, zrobiłbym furorę. Tylko w Polsce mnie nie docenili (uśmiech). CZYTAJ WIĘCEJ