Paweł Kukiz zaczynał swoją karierę w Sejmie jako antysystemowiec, który z czasem mocno spokorniał. Do tego stopnia, że Jarosław Kaczyński postanowił przekonać go do współpracy z PiS, o czym muzyk powiedział w niedzielę rano w TVN24. Pytanie tylko, czy lider ruchu Kukiz'15 przystał na propozycje prezesa "dobrej zmiany"?
– Ostatnio rozmawiałem, ze trzy dni temu, z prezesem. Mówi: wspólne listy jak najbardziej. To nie była moja propozycja, tylko pana prezesa, ale nie było żadnego zainteresowania, jeśli chodzi o bierne prawo wyborcze dla każdego Polaka, wprowadzenia referendum – powiedział na antenie TVN24Paweł Kukiz.
Chodzi oczywiście o spotkanie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Lider Zjednoczonej prawicy, według Kukiza, miał się z nim spotkać kilkukrotnie i proponować wspólne listy wyborcze. – Od początku. Wcześniej były rozmowy, przy pierwszych moich rozmowach proponował wejście w koalicję z PiS-em. Wie pan, z czym to się wiążę. Z urzędami, pieniędzmi – mówił lider Kukiz'15.
Podkreślił jednak, że w związku z brakiem zainteresowania ze strony Kaczyńskiego dot. biernego prawa wyborczego "wspólny start nie wchodzi w rachubę", chyba że prezes PiS "przed kamerami podpisze zobowiązanie, że wprowadzi ordynację mieszaną i referenda, których wynik obowiązuje władzę".
Ale słowa Pawła Kukiza, pomimo ich wyraźnego przekazu, wywołały w sieci falę domysłów na temat tego, czy polityk przystał jednak na propozycję Kaczyńskiego. Przecież jeszcze kilka tygodni wcześniej zarzekał się, że nie będzie żadnego sojuszu z Kaczyńskim. A teraz? Nieprzekonany co do tego jest polityk PO Michał Szczerba.
Podobnie zresztą jak prawicowe media, które wypowiedź Kukiza potraktowały jako zapowiedź powiększenia Zjednoczonej Prawicy. Portal wPolityce.pl wprost odczytał jego słowa jako zgodę na wspólną listę.