
Mimo, że służba wojskowa nie jest już obowiązkowa, w kryzysowej sytuacji każdy mężczyzna może być powołany do wojska. Jesteśmy w najlepsze zajęci studiami i pracą, lecz co się z nami stanie, jeśli wybuchnie wojna? Możliwości jest wiele, sprawdźcie sami.
– Ten podział został już zlikwidowany. Teraz mamy tylko dwie kategorie, to jest "A", mężczyzna zdolny do służby lub "E," czyli tzw. "enka" mówiąca o tym, że nie nadaje się do wojska – mówi mjr Cezary Pęcik, zastępca komendanta WKU Warszawa Praga. Dodaje, że nawet z osoby, której przyznano kategorię "A", nie będzie dużego pożytku, jeśli wcześniej nie odbyła służby wojskowej. – Mówimy tu o sytuacji hipotetycznej, w której zostalibyśmy zaatakowani przez inne państwo. Walczymy głównymi siłami, następni w kolejce do powołania są osoby, które już służbę odbyły, dopiero później osoby, które w wojsku jeszcze nie służyły – mówi mjr Pęcik. Zaznacza, że te osoby zostałyby powołane dopiero po kilku latach wojny, w przypadku, gdy główne siły ugną się przed wrogiem.
Nie ma określonych przepisów co do tego, gdzie kogoś "zielonego" przydzielić w czasie wojny. – O tym decyduje sztab, który kieruje działaniami sił zbrojnych podczas wojny, zależnie od swoich potrzeb i wyuczonych zawodów powołanych – przekonuje major. Zaznacza, że osoba "zielona" musiała by odbyć krótkie przeszkolenie z zakresu strzelania z karabinu, musztry i podstawowych przepisów w specjalnych ośrodkach na terenie kraju, których dokładnego położenia nie chciał zdradzić. To wszystko trwałoby zapewne 6-7 tygodni.
Na szczęście ważny jest także wyuczony zawód powołanego. – Pan dostałby zapewne przydział do służb propagandowych. W czasie pokoju są one niepotrzebne, ale w czasie wojny jak najbardziej. Ktoś musi sporządzać ulotki, rozrzucać je wśród wroga, a także w inny sposób uprzykrzać mu życie. Inżynier czy budowlaniec dostanie przydział do służb budowniczych. Przecież jeśli ciężki sprzęt wjedzie na drogi, szybko ulegną one zniszczeniu. Trzeba je na bieżąco naprawiać. Dodatkowo powołanego nie trzeba długo szkolić, bo on już to potrafi robić – tłumaczy major.
Stanowisk do obsadzenia jest dużo. Są służby, które w czasie pokoju nie mają dużo do roboty, a w przypadku wojny są bardzo potrzebne. Do takich bez wątpienia należą wojskowe służby propagandowe czy... prawnicze. Po co komu na wojnie potrzebny prawnik? Okazuje się, że to bardzo ważna funkcja. – Żyjemy w cywilizowanym świecie, to nie rewolucja październikowa, że wojsko na nic nie zważa. Przypuśćmy, że przerzucamy jakiś oddział na Podkarpacie, w okolice Rzeszowa. Trzeba ich gdzieś ulokować, zająć jakiś budynek np. szkołę. Wtedy prawnik musi sporządzić decyzję administracyjną, która pozwoli nam ten obiekt zająć. Mamy co prawda już teraz w czasie pokoju określone budynki, które są przeznaczone do zajęcia przez wojsko, ale wojna jest dynamiczna, ciągle się zmienia, dlatego bieżące potrzeby mogą okazać się różne – tłumaczy major Pęcik.
Na mojej komisji był cyrk ponieważ kolega ma na imię i nazwisko tak jak ja. Pomiędzy nami jest dokładnie pół roku różnicy. Nie wiedzieliśmy kogo wołają i przez 20 minut ustalali kto jest kto. Na poczekalni również było ciekawie bo siedział z nami wojak, który strasznie przeklinał, wyzywał wszystkich etc. Ogólnie skończyło się na kategorii D i kupą śmiechu. CZYTAJ WIĘCEJ
Niemniej jednak swego czasu popularne było staranie się osób całkowicie zdrowych o przydzielenie jak najgorszej kategorii, byle tylko "nie zostać wziętym do wojska".
Gratuluję, unikania kategorii A. Gdy pracodawca zapyta się was o stosunek do służby wojskowej i kategorię, powiecie "ewakuowany razem z kobietami i dziećmi w czasie wojny"? Bądźcie facetami. CZYTAJ WIĘCEJ
