W Częstochowie starły się w niedzielę dwa światy – tęczowy Marsz Równości i przeciwnicy tolerancji "broniący" Jasnej Góry. Niedzielne manifestacje zabezpieczały setki mundurowych. W pewnym momencie w ruch poszedł gaz pieprzowy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Policja broniła dziś Jasnej Góry niczym rycerze w 1655 roku. Wszystko przez dwie "konkurencyjne" imprezy: II Marsz Równości oraz mszę w związku z Pielgrzymką Podwórkowych Kółek Różańcowych Radia Maryja. Do zabezpieczenia obu imprez wykorzystano dziesiątki funkcjonariuszy.
Policjanci faktycznie byli tam niezbędni, bo mogło by dojść do regularnej bijatyki u podnóża Jasnej Góry. Agresja słowna sięgała zenitu. "Zakaz pedałowania"; "Wypierd*lać"; "Zboczeńcy, mordercy"; "Pedofile, lesby, geje, cała Polska się z was śmieje" – takie hasła skandowała kontrmanifestacja z inicjatywy "Męska obrona Jasnej Góry przeciw paradzie LGBT".
Z drugiej strony słychać było "Miłość, wolność, tolerancja", a osoby biorące udział w Marszu Równości posyłały buziaki i machały do swoich oponentów. Ci ledwo mogli to wytrzymać i gdyby nie policyjna ochrona, to zapewne rzuciliby się na ludzi w tęczowych kolorach.
"Wypierd*lać z Jasnej Góry!" – to było ulubione hasło mężczyzn z Częstochowy, które słychać na poniższym nagraniu.
Policjanci w pewnym momencie przestali radzić sobie z blokującym tłumem i rozpylili gaz pieprzowy w kierunku grupy agresywnych kontrmanifestantów.