To był kiedyś kanał łączący jeziora w Wielkopolsce. Dziś można tamtędy chodzić.
To był kiedyś kanał łączący jeziora w Wielkopolsce. Dziś można tamtędy chodzić. Fot. YouTube / Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Przyjezierze

Noteć znika – rzeka wyschła bądź prawie wyschła na długości kilkudziesięciu kilometrów, do tego znikają jeziora, które historycznie znajdują się na Pojezierzu Gnieźnieńskim. Miejscowi aktywiści nie mają wątpliwości: to efekt odkrywkowego wydobycia węgla brunatnego. Władze kopalni bronią się i przedstawiają dowody, że to "po prostu" efekt globalnego ocieplenia.

REKLAMA
Katastrofa, która tak naprawdę rozgrywa się na naszych oczach w Wielkopolsce, na swój sposób nie jest specjalnie medialna. Nie ma tu bowiem żadnych nagłych zmian. Noteć oraz pobliskie rzeki wysychają od lat. Ale robią to bardzo systematycznie.
Według miejscowych aktywistów to efekt działalności Kopalni Węgla Brunatnego Konin, która dostarcza węgiel do pobliskiej elektrowni. – Węgiel był tu wydobywany już kilkadziesiąt lat temu – mówi w rozmowie z naTemat Józef Drzazgowski ze stowarzyszenia Eko-Przyjezierze. I rzeczywiście, surowiec zaczęli wydobywać już Niemcy w czasie wojny, później wydobycie było kontynuowane, a oficjalnie Kopalnia Węgla Brunatnego Konin zaczęła działać w 1955 roku.
O wysychającej Noteci w regionie zrobiło się głośno po otwarciu ostatniej odkrywki konińskiej kopalni – w Tomisławcach. – Tomisławice to tylko jedna odkrywka. Do tej pory otworzono ich jedenaście – podkreśla Drzazgowski. Według niego każda z nich ma fatalny wpływ na środowisko.
Nie jest tak, że miejscowi temat zbagatelizowali całkowicie. Nie zawsze przynosiło to jednak oczekiwane skutki. – Dużo protestowaliśmy, blokowaliśmy drogi, teraz działamy bardziej prawnie. Na społeczeństwo jednak bardziej działają obrazki. Dlatego dokumentujemy to, co się dzieje. Bo jak ktoś nie zobaczy, to nie wierzy, że zmiany zaszły tak daleko – tłumaczy Drzazgowski.
Życie umiera z roku na rok
I rzeczywiście: film z drona wykonany przez Eko-Przyjezierze pokazuje, co stało się w Wielkopolsce. Jeziora kiedyś połączone ze sobą kanałami, teraz są oddzielnymi zbiornikami wodnymi. Woda cofnęła się o wiele metrów. Wysychają drzewa, umierają torfowiska.
Tak wyglądało Jezioro Wilczyńskie w 1998 roku. Szerokie, z regularnym brzegiem:
logo
Fot. Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Przyjezierze
A tak jest teraz. Jezioro w wielu miejscach po prostu wyschło, a brzeg się cofnął. W wielu miejscach zbiornik został "rozerwany":
logo
Fot. Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Przyjezierze
A tak z kolei obecnie wygląda dawne połączenie jezior Mrówieckiego i Wójcińskiego. Wyschnięta ziemia:
logo
Fot. Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Przyjezierze
Mało? W sieci można znaleźć inne zdjęcia. Jeszcze jedno zdjęcie znad Jeziora Wilczyńskiego. Zwróćcie uwagę podest z dawnym zejściem do wody. Wysoko w powietrzu:
logo
Fot. Sławek Papiera / YouTube
Jeziora to jeden problem. Drugi to sama Noteć. Siódma najdłuższa rzeka w Polsce umiera. Na kilkudziesięciu kilometrach właściwie jej nie ma. A jeśli jest, to w niczym nie przypomina rzeki sprzed lat. W wielu miejscach wygląda (a raczej nie wygląda w ogóle) to tak:
logo
Fot. Greenpeace/ CC BY-ND 2.0 / Flickr
Józef Drzazgowski

Ale za 5 lat zrobią się dwa leje w Tomisławicach i Lubstowie. I wtedy wody w Noteci nie będzie, bo skąd ma się wziąć. To samo w Pichnie. Wody powierzchniowej nie będzie, a głębinowa będzie odpompowana. Wtedy zacznie się problem i dla Gopła. Wtedy ludzie to zauważą.

– Wtedy zaczęto pompować wodę. Tylko że to jest jakby pompowanie wody do wiadra z dziurawym dnem – mówi obrazowo Drzazgowski. Ten sam los może czekać i inne jeziora. Nawet jeśli wpompujesz do nich wodę, ona i tak może uciec. Na przykład do nowo powstałych sztucznych zbiorników na terenach po wydobyciu.
– Giną nie tylko stawy. Giną studnie, wody głębinowe. Ta woda jest – przypuszczam – więcej warta niż ten węgiel. Tracą rybacy, rolnicy, zanika bioróżnorodność. Kiedyś te jeziora były połączone – podkreśla działacz Eko-Przyjezierza.
W kopalni mają swoją wersję zdarzeń
Władze kopalni oraz konińskiej elektrowni oczywiście bronią się. – Zgodnie z informacjami posiadanymi przez PAK KWB Konin S.A., opartymi na ekspertyzach hydrologicznych i wieloletnich pomiarach, powodem obniżania się poziomu wód w jeziorach i rzece Noteć są niskie sumy opadów i stosunkowo wysokie parowanie terenu. Sytuację pogarsza niekorzystny rozkład opadów. Dodatkowo konińskie jeziora znajdują się na obszarze najbardziej wyniesionym ku górze, gdzie opady atmosferyczne i zasoby wody są najniższe. Słabe zasilanie jezior w wodę sprawia, że w okresach suszy, które często występują w ostatnich latach, ich poziom obniża się bardzo szybko. Podobne zjawisko występuje także w innych regionach kraju – twierdzi Maciej Łęczycki, rzecznik elektrowni w Koninie (jest ona zasilana węglem z Kopalni).
Maciej Łęczycki

Naukowcy i eksperci od hydrologii twierdzą, na podstawie posiadanych, wieloletnich pomiarów, że główną przyczyną obniżenia się zwierciadła wody jest długotrwały brak właściwej ilości opadów w tym rejonie, mała zlewnia jezior, a także zlokalizowane wokół niezinwentaryzowane studnie głębinowe. Twierdzą oni, że na to, co się wokół nas dzieje, największy wpływ mają warunki klimatyczne. Susze czy powodzie powstają nie wtedy, kiedy kopalnia odsłania nową odkrywkę, ale wtedy, gdy występują opady atmosferyczne lub jest ich brak. Takie zdarzenia są znane nie tylko na Pojezierzu Konińskim czy Wielkopolsko-Kujawskim, ale również w innych częściach Polski.

Łęczycki podkreśla także, że "prowadzone od kilkunastu lat regularne pomiary poziomu wody jezior w okolicach, w których działają odkrywki, wykazują wieloletnie i sezonowe wahania stanu poziomu wód w poszczególnych jeziorach".
–Zwierciadło wody w jeziorach – co zostało również potwierdzone badaniami - ulega obniżeniu wyłącznie w okresach letnio-jesiennych, co związane jest z warunkami pogodowymi. Potwierdzeniem stanowiska Kopalni może być także praca m.in. Instytutu Nauk Geologicznych Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Wrocławskiego, która pokazała iż odwadnianie odkrywek Jóźwin i Kazimierz nie ma wpływu na stan wody w Jeziorze Budzisławskim, a obniżenie poziomu stanu wód jest wywołane bardzo niskimi sumami opadów oraz stosunkowo wysokim parowaniem terenowym – dodaje.
Wreszcie Łęczycki podkreśla działalność kopalni na rzecz środowiska. – W samym tylko Koninie, gdzie pół wieku temu kopano węgiel, teraz znajdują się znane i chętnie odwiedzane tereny rekreacyjno-sportowe. W miejscu, gdzie eksploatowana była Odkrywka "Morzysław" teraz króluje Park 700 lecia z kortami tenisowymi, "Zatorze" kojarzy się nam z doskonałym miejscem do spacerowania i znanym jeziorkiem w okolicach galerii handlowej, a nieopodal, również na terenach pokopalnianych, znajdują się pracownicze działki rekreacyjne.
Tak wygląda plaża w Kozarzewku. To teren po odkrywce "Kazimierz".
logo
Fot. P. Ordan
Walka trwa
Drzazgowski walczy z kopalnią już kilkanaście lat. Pytany, co udało mu się osiągnąć, wymienia jednym tchem: – Nie mogą rozbudować Tomisławic, mają kłopoty z kolejną planowaną odkrywką w Ościsłowie, musieli wybudować kolejne zbiorniki, żeby oczyścić Gopło. W międzyczasie wzrosła świadomość ludzi. A zaczęło się to tam, gdzie nie ma kopalni. W kujawsko-pomorskim nie ma ich bowiem – one są na pograniczu w Wielkopolsce, albo oddziałują nawet na drugie województwo.
– Protesty były, byliśmy i przed kopalnią, i w Warszawie, i w Niemczech. Udało się jakoś zorganizować ludzi, ale społeczeństwo z zasady zawsze uważa, że coś się za nich zrobi. Albo że z kopalnią nie da się wygrać. Ja się tak łatwo nie poddaję – podsumowuje gorzko.