
Noteć znika – rzeka wyschła bądź prawie wyschła na długości kilkudziesięciu kilometrów, do tego znikają jeziora, które historycznie znajdują się na Pojezierzu Gnieźnieńskim. Miejscowi aktywiści nie mają wątpliwości: to efekt odkrywkowego wydobycia węgla brunatnego. Władze kopalni bronią się i przedstawiają dowody, że to "po prostu" efekt globalnego ocieplenia.
I rzeczywiście: film z drona wykonany przez Eko-Przyjezierze pokazuje, co stało się w Wielkopolsce. Jeziora kiedyś połączone ze sobą kanałami, teraz są oddzielnymi zbiornikami wodnymi. Woda cofnęła się o wiele metrów. Wysychają drzewa, umierają torfowiska.
Ale za 5 lat zrobią się dwa leje w Tomisławicach i Lubstowie. I wtedy wody w Noteci nie będzie, bo skąd ma się wziąć. To samo w Pichnie. Wody powierzchniowej nie będzie, a głębinowa będzie odpompowana. Wtedy zacznie się problem i dla Gopła. Wtedy ludzie to zauważą.
Władze kopalni oraz konińskiej elektrowni oczywiście bronią się. – Zgodnie z informacjami posiadanymi przez PAK KWB Konin S.A., opartymi na ekspertyzach hydrologicznych i wieloletnich pomiarach, powodem obniżania się poziomu wód w jeziorach i rzece Noteć są niskie sumy opadów i stosunkowo wysokie parowanie terenu. Sytuację pogarsza niekorzystny rozkład opadów. Dodatkowo konińskie jeziora znajdują się na obszarze najbardziej wyniesionym ku górze, gdzie opady atmosferyczne i zasoby wody są najniższe. Słabe zasilanie jezior w wodę sprawia, że w okresach suszy, które często występują w ostatnich latach, ich poziom obniża się bardzo szybko. Podobne zjawisko występuje także w innych regionach kraju – twierdzi Maciej Łęczycki, rzecznik elektrowni w Koninie (jest ona zasilana węglem z Kopalni).
Naukowcy i eksperci od hydrologii twierdzą, na podstawie posiadanych, wieloletnich pomiarów, że główną przyczyną obniżenia się zwierciadła wody jest długotrwały brak właściwej ilości opadów w tym rejonie, mała zlewnia jezior, a także zlokalizowane wokół niezinwentaryzowane studnie głębinowe. Twierdzą oni, że na to, co się wokół nas dzieje, największy wpływ mają warunki klimatyczne. Susze czy powodzie powstają nie wtedy, kiedy kopalnia odsłania nową odkrywkę, ale wtedy, gdy występują opady atmosferyczne lub jest ich brak. Takie zdarzenia są znane nie tylko na Pojezierzu Konińskim czy Wielkopolsko-Kujawskim, ale również w innych częściach Polski.
Drzazgowski walczy z kopalnią już kilkanaście lat. Pytany, co udało mu się osiągnąć, wymienia jednym tchem: – Nie mogą rozbudować Tomisławic, mają kłopoty z kolejną planowaną odkrywką w Ościsłowie, musieli wybudować kolejne zbiorniki, żeby oczyścić Gopło. W międzyczasie wzrosła świadomość ludzi. A zaczęło się to tam, gdzie nie ma kopalni. W kujawsko-pomorskim nie ma ich bowiem – one są na pograniczu w Wielkopolsce, albo oddziałują nawet na drugie województwo.
