Kontrowersyjne ukraińskie feministki znowu działają. W proteście przeciwko skazaniu Rosjanek z Pussy Riot jedna z działaczek Femenu ścięła piłą motorową krzyż poświęcony pamięci ofiar stalinowskiej NKWD.
Wcześniej sabotowały między innymi prezentację pucharu Euro 2012, próbowały też ukraść urnę, do której głos wrzucił Władimir Putin. To nie pierwszy raz, kiedy przedmiotem ich akcji jest obiekt religijny. Wcześniej protestowały na rzymskim Placu św. Piotra, pod tureckim meczetem Hagia Sophia oraz na wieży katedry św. Zofii w Kijowie.
Działaczka Femenu ścięła krzyż poświęcony pamięci ofiar NKWD. Niezależnie od przekonań religijnych, czy to jednak nie jest przekroczenie pewnej granicy?
Uważam, że zdecydowanie nie powinny były tego robić. Rozumiem, że chciały zademonstrować poparcie dla Pussy Riot, ale powinny swój gniew zwrócić przeciwko Władimirowi Putinowi czy Cyrylowi I, a nie obiektowi upamiętniającemu ofiary stalinowskiego terroru.
Femen zaczynał od protestów przeciwko patriarchalizmowi i sex-turystyce. Później jednak przyszedł czas na protest w sprawie braku ciepłej wody w akademikach, traktowania zwierząt w kijowskim zoo czy zbyt słabego filtrowania treści pornograficznych przez Google.
Akurat sprawa Google, jako protest przeciwko eksploatacji kobiecej seksualności, należy do ich podstawowego kręgu zainteresowań. Ale trzeba pamiętać, że to aktywistki polityczne. Same wybierają tematy, którymi się zajmują i metody, jakimi to robią. Trudno oczekiwać, że jak będą protestować na przykład przeciw oszustwom wyborczym, to powinny z tej okazji założyć inną organizację.
Czy jednak ich metody nie przesłaniają meritum problemu, który chcą przekazać?
Rzeczywiście mają dość kontrowersyjne metody, ale jeśli chodzi o widoczność medialną są bardzo skuteczne. W dobie tabloidyzacji mediów spokojne, rzeczowe argumenty często nie wystarczają by przebić się ze swoim przekazem. Półnagie członkinie Femen trafiają na czołówki, a wraz z nimi temat ich protestu.
Można zorganizować niezliczoną ilość konferencji, na każdej z nich może pojawić się kilkadziesiąt osób z uniwersytetów, które będą dyskutować na temat ważnych problemów i nawet dojdą do ciekawych wniosków. Ale media tego nie pokażą, bo uważają, że to nudne. No bo jak coś takiego pokazać w obrazku? Niektórzy narzekają, że feministki organizują sobie jakieś pretensjonalne seminaria naukowe. Chcą, byśmy sięgały po radykalne metody sufrażystek. Gdy jednak Femen robi coś mocnego, to zawsze krytykuje się go za zbyt kontrowersyjną formę przekazu.
Niektórzy widząc kolejną akcję Femenu myślą "półnagie wariatki coś krzyczą", nie wsłuchując się już w to, co krzyczą.
Niektórzy tak, inni nie. Bardzo dużo zależy od mediów, od tego jak przedstawią akcje Femenu. Dzięki nim wiele spraw trafiło na agendę. Gdy z okazji Euro 2012 w polskich mediach pisano o Femenie, na naTemat pojawił się artykuł o rosnącej popularności operacji plastycznych wśród dziewczynek i nastolatek. Komentatorzy krytykowali, wytykali, że to chore by młode dziewczyny poddawały się operacjom. Z drugiej strony na Gazeta.pl pod artykułem o Femenie wielu internautów pisało "ale one mają obwisłe piersi", "dlaczego pokazują swoje brzydkie ciała", "zobaczcie jak one strasznie wyglądają".
Więc z jednej strony krytykuje się nastolatki za operacje plastyczne, a z drugiej krytykuje dwudziestokilkuletnie kobiety za stare, brzydkie ciała. To absurd, który wychodzi na światło dzienne właśnie dzięki działalności Femenu.
Femenowi uda się zmienić mentalność Ukraińców?
Myślę, że nawet, jeśli sceptycy nie będą chcieli słuchać Femenu, to posłuchają innych, bardziej stonowanych aktywistek feministycznych. Mam nadzieję, że Femen nawiąże współpracę z organizacjami pozarządowymi, które dysponują badaniami, analizami i raportami na temat statusu kobiet. Dzięki temu nie byłoby można protestów Femenu zbyć machnięciem ręki, bo na Ukrainie, tak jak w Polsce, jest dużo kwestii dotyczących praw kobiet, które wymagają debaty.