Ukraiński pracownik zasłabł podczas pracy w jednym z zakładów produkcji trumien w Wielkopolsce. Jego polska szefowa nie udzieliła mu odpowiedniej pomocy. Kobieta porzuciła go w lesie. Mężczyzna zmarł – podała "Gazeta Wyborcza".
13 czerwca w powiecie wągrowieckim leśniczy odkrył na polanie zwłoki mężczyzny. Przy ciele nie znaleziono żadnych dokumentów ani telefonu. Ubrania zmarłego pokryte były zaś wiórami.
Funkcjonariusze policji od samego początku podejrzewali, że mężczyzna został w lesie porzucony, ponieważ obok miejsca, gdzie znaleziono jego zwłoki, znajdowała się ruchliwa droga. Nikt też wcześniej nie zgłosił jego zaginięcia. Chcąc odkryć tożsamość mężczyzny, policja sprawdziła lokalne firmy stolarskie.
Dopiero policjantom z Nowego Tomyśla udało się ustalić, że zmarły to 36-letni Ukrainiec. Z informacji jego współpracowników wynika, że 12 czerwca mężczyzna zasłabł podczas pracy (w zakładzie produkcyjnym było duszno).
53-letnia Grażyna F., szefowa firmy, w której pracował cudzoziemiec, zabroniła wzywać pogotowie ratunkowe. Według ustaleń "Gazety Wyborczej" kobieta zatrudniała nielegalnie Ukraińców i obawiała się tego, że wezwanie karetki ściągnie na nią same problemy. W związku z tym Grażyna F. zdecydowała się zostawić osłabionego mężczyznę w lesie znajdującym się 125 km od zakładu pracy.
Kobieta została zatrzymana w ubiegłym tygodniu, a prokuratura zarzuciła jej m.in. nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia. 53-latce grozi pięć lat więzienia.