
Jest czwartek, jestem stary, a poczułem się jakbym znów był na wakacjach. Na Netflixie właśnie wylądował trzeci sezon "Stranger Things" - serialowej perełki platformy. Wpadłem tu tylko na chwilkę, by zdać relację z pierwszego odcinka i powracam do maratonu. Inaczej chyba nie ma sensu podchodzić do tego serialu. Za dobry.
Serial od początku kupował nas sentymentalną podróżą do jednego z najfajniejszych okresów w popkulturze. Pierwszy odcinek jest wręcz nim przeładowany, a "ejtisy" buchają z ekranu prosto w twarz. I sprawiają, że pojawia się na niej uśmiech.
Pierwszy odcinek, jak zawsze, jest przede wszystkim ekspozycją. Dowiadujemy się z niego co słychać u głównych bohaterów. Po starciach z Demorgonami i ukazaniem się Łupieżcy Umysłów dzieciaki podrosły, mają wakacje i żyją z dnia na dzień jak zwykłe nastolatki. Jedni pracują, a inni... romansują.
