Paweł Kowal bedzie gospodarzem nowego programu kulinarnego niezależnej ukraińskiej stacji TVi. W show zatytułowanym "Smak Europy" szef PJN będzie gościł najciekawsze postacie polityki i mediów na Ukrainie. W rozmowie z naTemat zdradza kulisy tego przedsięwzięcia.
Co dokładnie będzie pan robił w ukraińskiej telewizji?
Paweł Kowal, europoseł: To telewizja TVi, czyli jeden z niewielu środków przekazu na Ukrainie, który reprezentuje pluralistyczny punkt widzenia. W tej stacji pojawiają się przedstawiciele wszystkich opcji. A ja będę tam przygotowywał dania, ale tak naprawdę program będzie o Europie i integracji europejskiej.
Czyli przepisy i dania z różnych stron Europy będą pretekstem do rozmowy o polityce, np. o tym, co stało się z Pomarańczową Rewolucją, jakie plany ma Ukraina po wyborach. Nakręciliśmy już cztery odcinki, w których moimi gośćmi byli znani dziennikarze. W pierwszym wystąpił Mykoła Kniażycki. Właśnie skończyłem kręcić program z Borysem Tarasiukiem.
Formuła polega na tym, że przedstawiam pomysł na jakieś danie, podaję przepis, a później wspólnie z gościem robimy zakupy na bazarze w Kijowie i gotujemy. I jak to bywa w kuchni, podczas przygotowań rozmawiamy trochę o polityce. Najpierw pytania zadaję ja, a później mój gość mnie.
Muszę przyznać, że jestem trochę stremowany, ponieważ lubię gotować, ale nigdy nie robiłem tego na ekranie.
Czy pan rzeczywiście potrafi gotować, czy po prostu będzie udawał, że umie to robić?
Nie, ja niczego nie udaję! W programie prezentuję tylko te przepisy, które sam sprawdziłem i których używam w domu. Od dawna gotuję, ale pierwszy raz się z tym publicznie ujawnię. Ale na Ukrainie (śmiech). Jednak problemu z gotowaniem na pewno nie mam. Lubię to i sądzę, że nawet trochę potrafię to robić.
Cały problem polega natomiast na tym, że przygotowanie danie trwa w rzeczywistości o wiele dłużej, niż program. I gdy zobaczyłem, że dobre programy kulinarne, prezentujące tylko przepis, potrafią trwać zaledwie kilka minut, to się trochę przestraszyłem, jak to wszystko pokazać. W moim programie jest jednak trochę inaczej, gotowanie jest tylko pretekstem.
I sądzi pan, że Ukraińcy będę mieli ochotę słuchać jakiegoś Polaka wymądrzającego się przy garach?
Nie sądzę, by tak to odebrali. Działam na Ukrainie już od wielu lat i nie jestem anonimowy. Wspólnie z Borysem Tarasiukiem kierowaliśmy komisją parlamentarna Unia Europejska - Ukraina. Poza tym zawsze unikam takiego tonu, jaki czasami pojawia się w Europie, by Ukraińców pouczać, mówić im, co mają robić. To nie jest sposób na rozmawianie z kimkolwiek. A już na pewno nie na rozmowę z naszymi wschodnimi sąsiadami.
W moim programie padają raczej pytania. Tak do moich gości, jak i do mnie. Dotyczące tak Ukrainy, jak i Unii Europejskiej. Z jednym ze znanych ukraińskich dziennikarzy rozmawialiśmy bardzo dużo o kryzysie w UE. Nie tylko w sensie ekonomicznym, ale i kryzysie wartości, przywództwa. To tematy, w których człowiek z Polski, Wielkiej Brytanii, czy Niemiec niekoniecznie wypada w porównaniu z Ukraińcami tak bardzo pozytywnie.
Trudno przed bardzo dobrze zorientowanymi Ukraińcami udawać, że w UE wszystko jest cacy, a na Ukrainie wszystko jest złe.
Można powiedzieć, że jest pan już rozpoznawalną osobą na Ukrainie?
Nie wiem na ile jestem tam rozpoznawalny. Na pewno jestem wśród tych Polaków, którzy często wypowiadają się na temat spraw ukraińskich. Stale piszę do tamtejszych mediów, występuję w telewizji, współpracuję z kilkoma redakcjami. Ci, którzy się interesują z pewnością muszą zatem jakoś mnie kojarzyć.
Tu warto wspomnieć, że na Ukrainie w ogóle istnieje fajna grupa Polaków uchodzących za przyjaciół Ukrainy, która składa się z przedstawicieli naprawdę różnych opcji. O to w Polsce byłoby trudno, a tu po jednej stronie stoją Aleksander Kwaśniewski i Jacek Protasiewicz, Marek Siwiec i Paweł Zalewski.
Nie obawia się pan, że po poruszeniu kilku trudnych tematów, raczej nie tych kulinarnych, program będzie musiał zniknąć z anteny?
Zobaczymy jaka będzie reakcja. TVi miała ostatnio pewne kłopoty z prokuraturą. Szczególnie przed wyborami jest jednak szczególnie ważne, by istniała swoboda wypowiadania się w mediach. Jako szef komisji UE-Ukraina wiele razy zachęcałem ukraińskie władze, by uszanowały i potraktowały jako wartość fakt, że na Ukrainie są wolne media. Sytuacja się ostatnio pogorszyła, ale na Ukrainie wciąż są niezależne media i można tam prezentować różne opinie.
A co pan Ukraińcom zaserwuje?
Dotąd robiliśmy w programie gulasz flamandzki carbonades, włoski sos do makaronu arrabiata, sznycle po wiedeńsku. Dzisiaj przygotowywałem natomiast taką zupę rybną, która się nazywa chowder.