Ulicami Białegostoku 20 lipca ma przejść marsz LGBT. Swoją dezaprobatę wyraziły już środowiska katolickie, które wsparł oficjalnie arcybiskup Tadeusz Wojda. Metropolita białostocki w swoim liście, który w niedzielę odczytywany był we wszystkich parafiach w diecezji, wyraźnie sprzeciwił się organizacji marszu. Jego słowa brzmiały jednak bardziej jak nawoływanie do krucjaty niż głos "miłującego pasterza".
"Jak można się było przekonać w innych polskich miastach, uczestnicy marszu swoją niecenzuralną postawą i strojem dawali gorszący przykład innym, korzystającym z przestrzeni publicznej, a zwłaszcza dzieciom i młodzieży. W czasie tych parad szydzono z wartości chrześcijańskich, profanowano święte symbole, wypowiadano bluźnierstwa przeciw Bogu i wulgaryzmy pod adresem ludzi wierzących" - czytamy w liście arcybiskupa Tadeusza Wojdy.
Metropolita białostocki nawiązał tym samym do incydentu z marszu równości w Gdańsku, podczas którego grupa ludzi przedstawiła - tak to wielu skojarzyło - waginę w monstrancji. Prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz skrytykowała zachowanie organizatorów i zleciła wyjaśnienie tej sprawy.
Dalej jednak kościelny hierarcha za bardzo pofolgował, bo stwierdził w pewnym momencie, że mniejszość seksualna dyskryminuje większość, co jest zaprzeczeniem słowa "mniejszość".
"Marsz, chociaż zakłada przeciwdziałanie domniemanej dyskryminacji wspomnianych środowisk, w rzeczywistości sprzyja dyskryminacji innych – tych, których sumienie jest wyczulone na dobro społeczne, chrześcijańskie i obyczajowe, a także jest miejscem obrażania i robienia parodii z treści, które są dla wierzących najwyższą wartością" - pisze metropolita białostocki.
Kolejna część jego listu to nawoływanie do działania. Patrząc, kto odpowiada na takie apele, można spodziewać się, że 20 lipca do Białegostoku ściągną środowiska skrajnie prawicowe.
"Nie możemy pozwolić, aby wyśmiewano wartości dla nas najświętsze i bezkarnie obrażano nasze uczucia religijne. Nie bądźmy, wobec tego faktu obojętni! Ewangelia uczy nas szacunku i miłości do każdego człowieka i to staramy się czynić, ale nie godzimy się na szydzenie z naszej wiary i deprawację najmłodszych" - stwierdza duchowny.
Jest to inicjatywa obca naszej podlaskiej ziemi i społeczności, która jest mocno zakorzeniona w Bogu, zatroskana o dobro własnego społeczeństwa, a zwłaszcza dzieci.