1450 metrów długości, prędkość na trasie dochodząca do 142 km/h i spadek z wysokości 80 metrów pod kątem niemal 90 stopni. Takimi parametrami szczyci się Hyperion, ekstremalna kolejka górska, jaką w ubiegłym roku otwarto w parku rozrywki Energylandia w małopolskim Zatorze. Jednak do rekordzistów wciąż nam jeszcze daleko.
Według Roller Coaster DataBase (RCDB), internetowej bazy danych kolejek górskich, zatorski rollercoaster jest drugą najwyższą i drugą najszybszą kolejką górską w Europie. Pierwsze miejsce na europejskim podium zajmuje 112-metrowy Red Force, gigacoaster w parku Ferrari Land w Hiszpanii, na którym pociągi rozpędzają się do 180 km/h.
Amerykanie i Arabowie miażdżą konkurencję Patrząc na światowy ranking w kategorii "wysokość", trzy pierwsze miejsca przypadają kolejkom górskim wybudowanym w Stanach Zjednoczonych. Rekordzistą jest Kingda Ka, do której mogą wsiąść goście parku tematycznego Six Flags Great Adventure w Jackson w stanie New Jersey. 139 m wysokości i rozwijana do 206 km/h prędkość to jej atuty.
W konkurencji na "szybkość" największa atrakcja parku rozrywki z Jackson musi się zadowolić drugim miejscem. Laur zwycięzcy dzierży Formula Rossa reprezentująca Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wagoniki dostępnej w parku rozrywki Ferrari World Abu Dhabi kolejki są w stanie w niecałe 5 sekund osiągnąć prędkość 240 km/h!
Kolejnym rollercoasterem, który buduje silną markę USA wśród osób głodnych wrażeń i wysokiej dawki adrenaliny, jest Top Thrill Dragster. Trzecia najszybsza (193 km/h) i druga najwyższa kolejka górska świata (128 m) stanowi wizytówkę Cedar Point, gigantycznego parku rozrywki leżącego w mieście Sandusky w północnym Ohio.
Japończycy też biją rekordy Ekstremalne wrażenia zapewnia Do-Dodonpa, kolejka górska znajdująca się wśród atrakcji japońskiego parku Fuji-Q Highland w mieście Fujiyoshida na wyspie Honsiu w prefekturze Yamanashi. Pod względem szybkości zajmuje czwarte miejsce (180 km/h – ex aequo z Red Force), za to cały czas jest niekwestionowanym królem przyspieszenia – 1,56 s!
Japończycy deklasują też konkurencję w kategorii najdłuższych rollercoasterów na świecie. Ten rekord wywalczyła im Steel Dragon 2000. Wożąca pasażerów w parku Nagashima Spa Land Amusement (miasto Kuwana w prefekturze Mie) kolejka oferuje długie 4 minuty adrenaliny na torze, którego długość wynosi blisko 2500 m.
Kolekcjonerzy mocnych wrażeń powinni zapamiętać nazwę jeszcze jednej kolejki, tym razem z Australii. Mowa o Tower of Terror II z parku rozrywki Dreamworld w mieście Gold Coast w stanie Queensland. Rozpędzająca się do prędkości 160 km/h (5. miejsce w rankingu) kolejka stanowi "2 w 1", bo jej częścią jest też wieża swobodnego spadku.
Rollercoastery od kuchni Najbardziej hardcorowe rollercoastery imponują nie tylko szybkością, długością i wysokością, ale także mechanizmem napędzania wagoników. Kingda Ka, Formula Rossa, Top Thrill Dragster i Do-Dodonpa to tzw. Launched Coasters – pierwsze wzniesienie zastępuje im tor startowy z działającym jak wyrzutnia napędem hydraulicznym.
Dla Launched Coasterów charakterystycznym, choć rzadkim zjawiskiem jest roll back. Rzecz w tym, że niekiedy pociąg nie dojeżdża na sam szczyt pierwszego wzniesienia, co powoduje jego zjazd tyłem z użyciem hamulców elektromagnetycznych. Jak pokazuje jednak przykład Top Thrill Dragster, czasami można nawet utknąć na samym szczycie!
Ze względu na wysokość Red Force i Steel Dragon 2000 klasyfikuje się jako Giga Coastery (o wysokości lub spadku 91,5-122 m). Kingda Ka i Top Thrill Dragster określa się jako Strata Coastery – ich wysokość/spadek wynoszą ponad 122 m. Nasz Hyperion, mieszcząc się w przedziale 61-91,4 m, reprezentuje zaś grupę Hyper Coasterów/Mega Coasterów.
Większość obecnych w top rankingach rollercoasterów korzysta z torów stanowiących zamknięty obieg, a więc pociągów poruszających się w jednym kierunku. Są to tzw. full circuit coasters. Różnicuje się je z shuttle coasterami, czyli kolejkami z obiegiem otwartym, w których pociąg porusza się przodem i tyłem po otwartym z obu końców torze.
Rollercoastery są więc nie tylko atrakcjami dla nieustraszonych, ale także konstrukcjami o imponujących rozwiązaniach technicznych, a co za tym idzie wielkimi przedsięwzięciami biznesowymi. Dowód? W Kingda Ka zainwestowano 25 mln dolarów. 25 mln też pochłonęła Formula Rossa. Z tą drobną różnicą, że funtów! Jak widać, i koszty są tu ekstremalne.