"Kłamstwo goni kłamstwo, a dobro jej dziecka pozostaje daleko w tyle". Sara Boruc atakuje byłą żonę piłkarza
Bartosz Świderski
11 lipca 2019, 16:32·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 lipca 2019, 16:32
Walka Artura Boruca z jego byłą żoną Katarzyną Modrzewską o alimenty trwa w najlepsze - na oczach opinii publicznej. Kobieta domaga się aż 20 tysięcy miesięcznie na syna piłkarza, Alexa, jednak Boruc nie zamierza ustąpić. Broni go jego obecna partnerka Sara Boruc.
Reklama.
Katarzyna Modrzewska to była żona Artura Boruca, z którą piłkarz spiera się o alimenty. Niedawno kobieta w rozmowie z "Super Expressem" stwierdziła, że sportowiec ignoruje swojego 11-letniego syna Alexa. – On traktuje obowiązek alimentacyjny na dziecko jako swoją prywatną walkę ze mną – wyznała. Piłkarz chce bowiem zmniejszyć kwotę z 15 tysięcy do 5 tysięcy złotych miesięcznie.
2 tysiące złotych na dojazdy
W odpowiedzi Artur Boruc wyjawił, że Modrzewska, z którą rozwiódł się w 2009 roku, domaga się zwiększenia alimentów do ponad 20 tysięcy złotych. Piłkarz opublikował fragment wniosku swojej byłej żony, w którym podane zostały iście astronomiczne kwoty. Z dokumentu wynika, że czesne 11-latka wynosi 2,5 tys. zł miesięcznie, dojazdy do szkoły kosztują 2 tys., wyżywienie – 2 tys., ubrania – 1,5 tys., a inne wydatki – 900 zł miesięcznie.
– Dla mnie zawsze liczyło się dobro moich dzieci, więc nie biegam do tabloidów z pretensjami. Miarka się trochę przebrała... Tutaj macie mały fragment wniosku o podwyższenie alimentów do 20 tys. na 11-letnie dziecko. Musicie zagłębić się w szczegóły, żeby zobaczyć i zrozumieć, z czym mam do czynienia od 11 lat... – napisał Boruc.
"Absurd"
Całą sprawę skomentowała również obecna żona piłkarza, Sara Boruc, z którą piłkarz ożenił się w 2014 roku i ma dwoje dzieci: córkę Amelię i syna Noaha. Celebrytka ostro skrytykowała zachowanie Modrzewskiej.
– Gwoli wyjaśnienia. Tu nie chodzi o pieniądze, a o poziom absurdu, z jakim się borykamy od tylu lat. To wieczne szczucie, granie na nosie i uczuciach. Wykorzystywanie szemranych znajomości i dziur w polskim prawie – napisała na InstaStories.
– Nawet fakt, że skończyła w więzieniu, gdzie spędziła 1,5 roku (!!!), porzucając swoje dziecko, nie sprawił, że ludzie otworzyli oczy. Każde jej słowo, każde postępowanie jest kierowane pieniądzem i pazernością. Kłamstwo goni kłamstwo, a dobro jej dziecka pozostaje daleko w tyle – dodała Sara Boruc.