Wojna z Gdańskiem, którą prowadzi PiS, trwa w najlepsze. Była już skandaliczna okładka tygodnika "Sieci", na której widzieliśmy Aleksandrę Dulkiewicz obok swastyk. Było przekonywanie, że Westerplatte to "śmietnik". Teraz na tym froncie postanowiła zabłysnąć posłanka PiS Joanna Lichocka. Przy okazji wyjawiła, że chodzi po prostu o rywalizację z PO, której Gdańsk jest bastionem.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
– Westerplatte trzeba odebrać z rąk polityków Platformy Obywatelskiej, ponieważ realizują politykę historyczną niezgodną z polską racją stanu! – krzyczała podczas obrad jednej z sejmowych komisji Joanna Lichocka. I nie była to pierwsza taka wypowiedź w wykonaniu tej posłanki Prawa i Sprawiedliwości.
Wcześniej w programie TVP Info kolejny raz dała pożywkę antyniemieckim stereotypom i zaatakowała prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz. – Polski rząd ma prawo przeciwstawić się różnym działaniom sprzyjającym obcej polityce historycznej – stwierdziła.
Oceniła, że "Westerplatte nie jest tylko symbolem Gdańska, ale też jednym z najważniejszych symboli polskiego heroizmu". Lichocka martwiła się także, że od wielu lat w Gdańsku "trwa pedagogika, która pozwala prezydentowi odwoływać się do Wolnego Miasta Gdańska".
Westerplatte nie jest "śmietnikiem"
Politycy PiS tłumaczyli też próbę rządowej aneksji Westerplatte tym, że z tej części Gdańska zrobiono zapomniany "śmietnik". Redakcja naTemat.pl sprawdziła na własne oczy, czy ma to coś wspólnego z prawdą.
Okazało się, że tak może myśleć jedynie ten, kto na Westerplatte był po raz ostatni z wycieczką szkolną w latach 90-tych. To wtedy to miejsce można było zapamiętać jako zarośnięte i otoczone kiczowatymi straganami. W dzisiejszych czasach nawet poza sezonem nigdy nie jest tam pusto, bo tłumnie odwiedzają je turyści i sami gdańszczanie.