Robert Biedroń, Adrian Zandberg i Włodzimierz Czarzasty wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, na której zapewnili, że zrobili ważny krok ku zjednoczeniu lewicy. W optymistycznym tonie obiecali walkę o zwycięstwo i zapowiedzieli konfrontację z resztą opozycji oraz PiS.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Udało się, jesteśmy gotowi nie tylko podziękować Prawu i Sprawiedliwości za ich niedemokratyczne rządy, ale stawić czoło też Koalicji Obywatelskiej, iść obok siebie, wygrać wybory i zmienić Polskę! – wykrzykiwał Robert Biedroń, który jako pierwszy wystąpił na konferencji prasowej.
"Trzech tenorów"
Biedroń zastrzegł jednak, że żadne kluczowe decyzje nie zostały podjęte. Prosił o czas na stworzenie lewicowych list, gdy dziennikarze domagali się konkretów. Przedstawił też siebie, Zandberga i Czarzastego jako nowych "trzech tenorów", co miało być nawiązaniem do początków Platformy Obywatelskiej. Wówczas "trzema tenorami" nazywano Donalda Tuska, Macieja Płażyńskiego i Andrzeja Olechowskiego.
Po Robercie Biedroniu wypowiedział się szef SLD, który opisał plan na najbliższe tygodnie.
– Dogadaliśmy się po to, żeby wygrać z PiS. Zaprosimy do współpracy wszystkie partie polityczne lewicowe, stowarzyszenia, ruchy miejskie, które będą chciały z nami współpracować. Jesteśmy otwarci, bo jesteśmy lewicą – dodał Włodzimierz Czarzasty. Lider Sojuszu wspomniał też o sięgnięciu po samorządowców.
Schetyna: Koniec koalicji partyjnej
Przewodniczący PO zapowiedział kilka dni wcześniej "koniec koalicji partyjnej". – Idziemy do wyborów jako Koalicja Obywatelska. Chcemy otworzyć nasze listy o ludzi aktywnych, społeczników, ekspertów. 20 proc. miejsc na listach przeznaczymy dla tych, którzy dotychczas nie uczestniczyli w polityce parlamentarnej. Chcemy 5,10 i ostatnie miejsca na listach przeznaczyć dla samorządowców – deklarował Grzegorz Schetyna.
– Koalicja Europejska nie wygrała z PiS-em, czyli to, co nas łączyło, cel, jakim było zwycięstwo, nie został zrealizowany. Jeden blok przegrał ponad siedmioma punktami procentowymi w najłatwiejszych wyborach do zjednoczenia i w najłatwiejszych do wygrania, bo wszystko, co się dzieje w relacjach Polska-Unia Europejska, działa na korzyść opozycji, a nie na korzyść rządzących – analizował lider PSL.