Jeszcze pięć lat temu były obciachem, zakałą polskich dróg i obiektem drwin. Dziś posiadanie starego polskiego auta jest większym lansem niż "beemka" w cabrio. – Wszyscy warszawscy hipsterzy zazdroszczą mi mojego dużego Fiata – żartuje Maciej Mazur, reporter Faktów TVN.
Erę blachar mamy już chyba za sobą. Aby poderwać dziewczynę, z pewnością nie wystarczy już lanserska fura z niemieckiej stajni. Takie auto może mieć dziś każdy, kto ma odrobinę kasy i na nikim nie robi to żadnego wrażenia. Na szczęście dla Polaków i dla polskiej motoryzacji, zaczęliśmy wreszcie doceniać stare polskie auta.
To, co jeszcze kilka lat temu było obciachem, dziś wreszcie powraca na należne mu miejsce na polskich drogach. Okazuje się, że lata 90. nie zniszczyły wszystkich maluchów, polonezów i dużych fiatów spojlerami, sportowymi tłumikami i odblaskowymi lakierami. Na te auta patrzyliśmy z politowaniem. Przez to niemalże zapomnieliśmy, że jazda nimi była czymś więcej niż tylko przemieszczaniem się z punktu A do punktu B. Takich emocji dziś nie dostarczą nam nowe, nudne i pachnące jeszcze fabryką auta.
Posiadaczem 36-letniego Fiata 125p jest dziennikarz Faktów TVN, Maciej Mazur. Jego historia z dużym Fiatem zaczęła się wraz z jego nową drogą życia, czyli ożenkiem. – Moim marzeniem było, aby pojechać do ślubu dużym Fiatem. Trudno było mi przekonać do tego małżenkę, która wolała limuzynę, ale udało mi się. Szczęśliwie dojechaliśmy przed ołtarz, a Fiat zepsuł się dopiero dwa dni po ślubie – wspomina Maciej Mazur.
Reporter Faktów marzył także, aby na kolejne rocznice jeździć dużym Fiatem. Ten ze ślubu, pożyczony od sąsiada, już się jednak do jazdy nie nadawał . – Postanowiłem kupić własnego dużego Fiata. Znalazłem go gdzieś pod Krakowem. Zajęło mi to blisko dwa lata, ale jest właśnie taki, jakiego pragnąłem. Dziś jeżdżę nim do pracy – zachwala z dumą Maciej Mazur.
Polska motoryzacja jest elementem kultury
Zmiana w postrzeganiu starych polskich samochodów zaczęła się jakieś cztery lata temu. – Gdy ruszaliśmy z programem "Legendy PRL-u", wszyscy mówili, że to pomysł na kilka odcinków. Tymczasem ruszamy już z jedenastą serią – mówi Patryk Mikiciuk z TVN Turbo. Okazało się, że pod polskimi strzechami – w stodołach czy przydomowych garażach – kryją się tysiące aut, które czasem mają minimalny przebieg. To wprost idealny "surowiec", aby go odrestaurować i wyjechać nim na drogi.
Stare polskie auta powinny nie tylko cieszyć oko, ale także trochę nas zawstydzać. Samochody te powstawały w czasach, kiedy "nie mogły" powstawać. Dziś mamy wszystko. Dostęp do technologii, wiedzę, szerokie możliwości. Pomimo to jedyna polska motoryzacja, jaką mamy, to właśnie te samochody, które wracają współcześnie na ulice.
Rynek nie śpi. Handlarze i posiadacze starych polskich aut szybko odkryli ogromny wzrost zainteresowania polskimi autami. Do niedawna wszystkie te auta można było kupić za kilkaset złotych albo nawet dostać za darmo. Ludzie pozbywali się ich, gdyż zawalały im podwórka. Dziś nietrudno znaleźć aukcje internetowe, gdzie za malucha właściciele życzą sobie nawet 10 tysięcy złotych.
– Ceny tych aut są mocno spekulacyjne – twierdzi Patryk Mikiciuk z TVN Turbo. Jak zauważa, stworzył się już rynek na tego typu samochody. – Widziałem duże Fiaty po 50 tysięcy złotych. Co ciekawe, na te samochody znajdują się klienci!
Stare polskie auta trudno traktować jako inwestycję. Ich wartość jest przede wszystkim sentymentalna. Wiążą się z nimi rodzinne historie, wzruszenia, dramaty. – Maluch zawsze będzie maluchem, nie zapominajmy o tym – mówi Mikiciuk.
Jakie auto wybrać?
Aby wyróżnić się spośród gąszczu miejskiej dżungli, trzeba wybrać odpowiedni egzemplarz. Jeśli ktoś ma pieniądze, może wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych na odnowione, nadające się do jazdy auto. To z pewnością i szybsze, i łatwiejsze. Prawdziwy maniak motoryzacji będzie odnawiał auto osobiście.
Tak właśnie zrobił Daniel z Warszawy, który kupił nie jeden, ale dwa Fiaty 126p. – Sam nie wiem, dlaczego kupiłem aż dwa. Po prostu mam sentyment do tych aut – mówi nam szczęśliwy posiadacz dwóch maluchów. Jedno z tych aut jest "na chodzie" i Daniel jeździ nim po stolicy. Drugi czeka na swoją kolejkę do odrestaurowania.
– Malucha, którym jeżdzę kupiłem od dziadka, który był jego pierwszym właścicielem. Odebrał go z fabryki w 1983 roku. Właściciel nie miał już siły nim jeździć, a ja właśnie czegoś takiego szukałem – mówi zadowolony Daniel. Jak twierdzi, ludzie na ulicy nie przechodzą obojętnie obok małego Fiata. – Reagują bardzo wesoło, machają mi, biją brawo, podziwiają, robią zdjęcia. Pewnie dlatego, że jestem młodym człowiekiem i patrzą na moją pasję z sympatią – mówi Daniel.
– Stare polskie auto można w zależności od szczęścia i stanu kupić już za kilkaset złotych. Aby jednak doprowadzić takiego dużego Fiata do ładnego stanu, trzeba zainwestować nawet 25 – 30 tysięcy złotych. Warto przy tym pamiętać, że to nie jest dobra inwestycja pod względem finansowym. Auto takie sprzedaje się zazwyczaj za około 10 tysięcy złotych, pomimo dużej inwestycji – mówi Patryki Mikiciuk. Jeśli zatem ktoś decyduje się na renowacje, nie może liczyć się ze zwrotem kosztów, a przynajmniej nie zawsze.
Daniel, który kupił sobie dwa maluchy, nie narzeka na zbyt wysokie koszty. Z jego doświadczeń wynika, że Fiata 126p można kupić już za około 1000 zł. Jeśli włoży się w niego jeszcze ze 2000 zł, to można nim normalnie jeździć. – Można kupić całego malucha za 500 zł, ale jeśli chce się kupić chromowaną ramkę do lusterek, to trzeba wydać tyle samo – zauważa Daniel.
Podobne wnioski wyciąga reporter Faktów, Maciej Mazur. – Cena początkowa ma się nijak do tego, ile trzeba włożyć w auto. Ja za dużego Fiata zapłaciłem 2000 zł. Do dziś włożyłem w niego cztery razy tyle – mówi Mazur.
Aby wybrać dobre auto do renowacji, najlepiej znaleźć malucha, dużego Fiata lub nawet Poloneza. – Nie polecam aut typu Syrena. Te samochody nie nadają się już do codziennej eksploatacji. Są bardzo awaryjne, ciągle trzeba przy nich grzebać – radzi Mikiciuk.