W jaki sposób marszałek Marek Kuchciński korzystał z rządowych samolotów? W dokumentach na ten temat znajduje się korekta zapotrzebowania na lot Warszawa – Rzeszów i z powrotem. Zmianie uległa liczba pasażerów i data powrotu do Warszawy. W tym samym czasie marszałek chwalił się na Twitterze zdjęciem... na nartach w Bieszczadach.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Jedno z zapotrzebowań na lot zostało zgłoszone 29 stycznia 2019 r. Miało oznaczenie "sytuacja nagła". A według instrukcji MON w przypadkach nagłych dotyczących lotów najważniejszych osób w państwie, dopuszcza się złożenie zapotrzebowania na lot w terminie krótszym niż 24 godziny.
Jako powód zapotrzebowania podano misję oficjalną z Warszawy do Rzeszowa. Poproszono o zapasowy statek powietrzny. Dokument informujący o przelocie na trasie Warszawa Okęcie - Rzeszów Jasionka wystawiono dla dwóch pasażerów. Jako datę wylotu podano 31 stycznia (czwartek). Powrót zaplanowano na 4 lutego (poniedziałek). Jednak dzień później złożono korektę zapotrzebowania, także z oznaczeniem "sytuacja nagła".
Korekta obejmowała też liczbę pasażerów. Na drugim dokumencie podano, że trzy osoby leciały do Rzeszowa, a tylko dwie wracały do Warszawy. Dzień powrotu do stolicy zmieniono na 5 lutego, a więc dzień później niż pierwotnie zakładano.
Tymczasem marszałek Kuchciński 2 lutego opublikował na Twitterze wpis o rozpoczynającym się w Bieszczadach memoriale w narciarstwie wysokogórskim, a 4 lutego zamieścił na Twitterze zdjęcie, na którym jeździ na nartach. "Wczorajszy dzień w Połoninie. Piękne widoki" – napisał. Także 4 lutego opublikował zdjęcie ze swojego spotkania ze starostą powiatu bieszczadzkiego. Tematem spotkania były inwestycje rozwojowe w Bieszczadach.
Według pierwotnych informacji Radia Zet Marek Kuchciński odbywał z rodziną loty rządowymi samolotami. Chodziło o trzy loty z Warszawy do Rzeszowa, dwa powroty z Rzeszowa do Warszawy i jeden lot Warszawa-Kraków. Wraz z pisowskim marszałkiem lecieli członkowie rodziny w różnym składzie – albo córka, albo synowie, albo żona.
Później okazało się, że lotów było tak naprawdę 23. Takie informacje podało Centrum Informacyjne Sejmu. Na nowy, możliwy wątek w sprawie zwróciła uwagę "Rzeczpospolita". Według informacji, które podał dziennik, pracownicy, którzy obsługiwali loty marszałka, opowiadali dziennikarzom, że z rządowego Gulfstreama na lotnisku w Rzeszowie czasem wysiadały jedynie dzieci marszałka.