Był jednym z najlepszych okulistów w Polsce. W jednej chwili został pozbawiony stanowiska, teraz walczy o swoje prawa. Twierdzi, że błahostka, brak odpowiedniego dokumentu sprawił, że złożono do prokuratury wniosek o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa. Nikt nie pamięta o tym, ilu pacjentom pomógł. Poznajcie profesora Jerzego Szaflika.
Ma swoją klinikę - Centrum Mikrochirurgii Oka "Laser", jest Dyrektorem Banku Tkanek Oka w Warszawie, był krajowym konsultantem w dziedzinie okulistyki. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło. W piątek minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał go ze stanowiska konsultanta. Potem przekazał sprawę CBA. Ta złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. O co tak naprawdę chodzi?
Profesor sam jest zdziwiony zarzutami, jakoby przez lata dokonywał "nielegalnych" przeszczepów rogówki. Miał odpowiednie umiejętności, pracowników i warunki, wykonywał przeszczepy potrzebującym, brakowało jedynie odpowiedniej zgody. Czy świstek papieru może przekreślić wieloletnią karierę lekarza? Stać nas na nękanie jednego z najlepszych okulistów w kraju, do którego lgną tysiące pacjentów?
naTemat: O co tak naprawdę chodzi w tym całym zamieszaniu?
Prof. Jerzy Szaflik: Przyznam, że sam do końca nie rozumiem tę sytuację. Wykonywałem zabiegi przeszczepu rogówki bez specjalnego zezwolenia. Spełniałem wszystkie warunki, brakowało tylko oficjalnego pisma. Zabiegi wykonywałem za pomocą materiałów z banku tkanek oka w Zabrzu i Lublinie, a nie w Warszawie, którego jestem dyrektorem i inicjatorem. Wszystkie pobrania z banku można łatwo prześledzić. Trzeba pamiętać, że taki materiał trzeba szybko wykorzystać, bo się zmarnuje. Jak miałem pacjenta z pilną potrzebą przeszczepu rogówki, a w banku nie było chętnych na materiał, pomagałem pacjentom. Robiłem to oficjalnie, a nie w jakiejś piwnicy, tylko bez zgody, której potrzeby nie byłem świadomy.
Przyznał pan jednak, że nie mieliście dokumentów.
Tak. To jest nasz błąd. Nawet pilny przeszczep nie zwalnia nas z obowiązku posiadania dokumentów. Przyznaję, że za to nie możemy nikogo winą obarczać. To może wydać się dziwne, ale zapomniałem kompletnie o tym, że trzeba mieć to pozwolenie. Jestem gotów ponieść karę, ale powinna być ona dostosowana do winy, a tak nie jest.
Oczywiście, że nie. Próbuje się mnie wrobić w korupcję, a korupcji nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Ktoś napisał coś, co jest nieprawdą, ministerstwo się doszukuje w tym drugiego dna. Dla mnie najważniejszy jest pacjent. Nie złożyliśmy tych papierów, to prawda, ale przez tyle lat żaden pacjent nie ucierpiał, nie było żadnych powikłań, znamy się na swojej pracy.
Jak długo pracuje pan w zawodzie?
42 lata. Nigdy dotąd nie spotkał mnie zarzut korupcji.
Ile osób przewija się rocznie przez pana klinikę?
Zależy którą. Jestem właścicielem, a nie dyrektorem kliniki "Laser". Za to kieruję Kliniką Okulistyki II Wydziału Warszawskiej Akademii Medycznej. To jedyny szpital okulistyczny w Polsce, bo ten w Katowicach nie jest już "monotematyczny". Przez przychodnie przewija się rocznie ok. 23-24 tysiące ludzi. 5 tysięcy z nich przechodzi różne zabiegi medyczne.
Ile przeszczepów rogówki rocznie wykonujecie?
W latach 90., było ich około 60-80. W 2011 roku w Polsce wykonano 318 przeszczepów. 262 w kierowanej przeze mnie klinice.
Podpadł pan ministrowi Arłukowiczowi? Może jakoś mu się pan naraził, stąd to zamieszanie.
Nie sądzę. Wydawało mi się, że panują między nami dobre stosunki. Nie umiem wytłumaczyć jego zachowania. Podczas spotkania z ministrem nie dowiedziałem się niczego. Nie powiedział mi, dlaczego zwalnia mnie z funkcji Krajowego Konsultanta w dziedzinie okulistyki. To, co działo się później jest dla mnie niezrozumiałe. Dlaczego dorabia mi się tę korupcję?
Będzie pan dochodził swoich roszczeń na drodze prawnej?
Tak. Nie czuję się winien, mówię to bez zacietrzewienia. Przyjmę karę za brak oficjalnego pozwolenia. Reszta zarzutów jest dla mnie niezrozumiała. Nawiasem mówiąc staranie się o tę zgodę nie było do końca moim obowiązkiem, bo jestem właścicielem, a nie dyrektorem kliniki "Laser". Chcę, by sąd pracy rozpatrzył decyzję ministra Arłukowicza o odwołaniu mnie z funkcji krajowego konsultanta.
Naprawdę chce pan wrócić? A może chodzi tylko o honor i dobre imię?
Chodzi wyłącznie o moje dobre imię. Nie chcę pełnić już tej funkcji. Robiłem to przez 14 lat, już wcześniej rozważałem zrezygnowanie z tego stanowiska, żałuję, że tego nie zrobiłem. Minister nie uzasadnił, dlaczego mnie odwołał, chciałbym poznać powody, bo nie sądzę, bym źle wykonywał swoją pracę. Dorabianie do tej sprawy korupcji jest dla mnie niedopuszczalne.