Joga oczu to, jak przekonują nas jej propagatorzy, idealna metoda medycyny alternatywnej (czy jak wolą niektórzy – naturalnej) pomagająca w walce z krótko- i dalekowzrocznością, astygmatyzmem czy zezem. Wystarczy wyrzucić okulary czy soczewki kontaktowe, ćwiczyć mięśnie oczu i… patrzeć na Słońce.
Metoda "leczenia" wzroku nazywana jogą oczu, wygląda niegroźnie, a nawet zachęcająco dla osoby, która, tak jak ja, cały dzień przesiaduje przed monitorem komputera. Machanie gałkami ocznymi w lewo i prawo, dokładne przyglądanie się kształtom, czy szybkie mruganie wydaje się pomagać przemęczonemu aparatowi widzenia. Propagatorzy tej "gimnastyki" twierdzą jednak, że można dzięki temu wyleczyć nawet poważne wady wzroku.
Zachęcają nagłówki na rozlicznych stronach internetowych lansujących metodę: "pierwsze pozytywne wrażenia poprawy wzroku większość ludzi zauważa już po 2 tygodniach" (tutaj), "jeśli prowadzisz auto – weź na powrotną drogę słabsze okulary!" (wracając z kursu).
Ta kontrowersyjna metoda ma swoje korzenie w pracach Williama Batesa, amerykańskiego lekarza urodzonego w 1860 roku. Twierdził on, że źródłem wielu problemów ze wzrokiem jest "napięcie" w gałce ocznej. Dlatego wymyślił zestaw ćwiczeń mający je niwelować.
Metoda Batesa składa się z kilku podstawowych ćwiczeń jak zakrywanie oczu dłońmi, wizualizowanie czerni, czy ruszanie gałkami. Choć nie mogą one zaszkodzić, medycyna nie potwierdziła ich skuteczności. Ale metoda dr Batesa to także zdecydowanie szkodliwe przekonania.
Jednym z nich jest wiara, że promienie słoneczne pozytywnie wpływają na wzrok. Autor metody, jak widzimy na zdjęciach z jego książki, zalecał nawet korzystanie przy tym z lupy! Sądził też, że tradycyjne okulary wpływają negatywnie na "napięcia" w gałkach ocznych. Nie przewidział pewnie, że kiedyś może być tyle samochodów, do których prowadzenia osobom z wadami wzroku przydatne są okulary...
Cudowna moc słońca
Te dwa groźne zalecenia nie są na szczęście na tyle szeroko propagowane dziś. Choć znajdziemy nawet zwolenników wiary w te pomysły. Lucyna Tomaszewska, która propaguje przeróżne dziedziny medycyny alternatywnej, takie jak tajemniczo brzmiące "odnowa energetyczna", czy "medycyna spektralna", w rozmowie z nami przyznała, że patrzenie w słońce powoduje "rozwijanie iluminacji i stymulowanie czopków". Gdy pytamy ją o ewentualne wypadki samochodowe osób, które zaniechają noszenia okularów, mówi, że "jak ktoś rozmawia przez telefon, to przez ślepotę uważności może spowodować wypadek".
Broni się jednak: – Nie uczę ludzi, żeby robili drastyczne rzeczy. Każda metoda ma pewne elementy, których może nie stosować – mówi Tomaszewska i dodaje – Najważniejsza jest wytrwałość w stosowaniu ćwiczeń, nie wierzę w cudowne zmiany.
Gdy myślimy o metodach medycyny naturalnej, zawsze przychodzi zastanowienie – czy jakby była skuteczna, to nie stosowali by jej wszyscy? Tomaszewska odpiera to: – Jakby ludzie robili wszystko, co jest zdrowe…
Propagatorka jogi oczu nie martwi się też brakiem naukowego wsparcia metody Batesa. Z pełnym przekonaniem twierdzi, że jest ona skuteczna, jeśli osoba przykłada się do ćwiczeń, dba o dietę i "rozumie", to jak patrzymy. Nam jednak, z całym szacunkiem, nie wystarczy jej głęboka wiara.
Nauka kontra magia Prof. Damian Czepita, okulista, mówi nam krótko – Jestem do tego negatywnie nastawiony, jest to wyciąganie pieniędzy. Inny lekarz okulista, prof. Jerzy Szaflik zwraca uwagę, że pewne ćwiczenia, stosowane oczywiście w sposób kontrolowany, są obecne w medycynie i są one "wartościowe i potrzebne". Jest jednak oczywiście sceptyczny w stosunku do różnej maści dziwnych metod. Wiara rodziców, że wady wzroku można wyleczyć prostymi sposobami, może skończyć się u ich dzieci poważnym pogorszeniem, jeśli nie będą nosić okularów. Oczywiście potępił także wiarę w zbawienną moc promieni słonecznych na wzrok.
Lekarze wiele razy pochylali się nad wszelkimi cudownymi metodami ćwiczeń oczu (jak metoda Batesa czy akupunktura), które mają leczyć wady wzroku. Ostatnio sprawdzili je lekarze z Amerykańskiej Akademii Okulistyki w 2004 roku. U pacjentów stosujących metodę Batesa nie było widać poprawy wzroku, choć niektórzy twierdzili, że im ona pomaga. Zadziałał po prostu efekt placebo.
Oprócz tego, że nie pomaga, joga oczu może być też kosztowna. 130 złotych za kurs trwający siedem godzin (jak powiedziała nam instruktorka metody Lucyna Tomaszewska) to niedużo, w porównaniu na przykład do kupna okularów, ale dla niektórych może to być spory wydatek (szczególnie, że, mówiąc delikatnie, niepewny). W internecie znajdziemy jednak mnóstwo materiałów za darmo. I tu zaczynają się kolejne schody – czas jaki musimy poświęcić na ćwiczenia.
W niektórych planach ćwiczeń jest to nawet pół godziny, kilka razy w tygodniu. Jeśli nie będziemy przestrzegać rygorystycznie wymagań czasowych, nasz "terapeuta" może zawsze za brak postępów w leczeniu obarczyć nasze lenistwo.
Dlatego wbrew pozorom, zamiast pokładać wiarę w niesprawdzone metody, lepiej po prostu zaufać profesjonalistom, którzy spędzają lata na nauce i doskonaleniu swoich umiejętności i wiedzy. Bo, jak mówił Tim Minchin w swoim zabawnym wierszu "Storm" – "wiecie jak nazywa się alternatywną medycynę, której skuteczność została dowiedziona? Medycyna."