
W poniedziałek na łamach "Dużego Formatu" ukazał się reportaż Izy Michalewicz. Autorka w tekście pt. "On miał 61 lat, a my 12. Dziewczyny z zespołu Tęcza po latach przerywają milczenie" wraca do tematu i publikuje wspomnienia dwóch dziewcząt, które były ofiarami jazzmana. To im kazał mówić do siebie "wujek", choć inni członkowie zespołu zwracali się do niego per pan.
Płacił, wspierał
Basię wychowuje tylko mama. Kiedy 12-latka za współprowadzenie "Co jest grane?" dostaje 200 złotych, ta ma 800 złotych emerytury. Za występy z zespołem Sadowski nic nie płaci, ale wynagradza to dziewczynkom. Kupuje prezenty: książki, ubrania, biżuterię. A gdy Basia skończy 14-lat, to dostanie od niego pierwszy biustonosz i bieliznę.
Robił zdjęcia w ubraniach córki
Marta opowiedziała Izie Michalewicz o zdjęciach, jakie Sadowski robił jej i Basi w ubraniach swojej córki. Fotografował je w domu, na tarasie czy w niebieskim samochodzie.
Fragment reportażu "Dużego Formatu":
Był to stary van. Z tyłu leżały koce, wiele koców. Zatrzymywał się w ustronnym miejscu. „Idź na tył auta – mówił – połóż się na kocach i zsuń spodnie”. Całował moje piersi, usta – kazał wysunąć język w celu nauki – masturbował, wsuwał palce do pochwy. Raz we mnie wszedł. Oblizywał swój palec i wsuwał go w moje miejsca intymne. Kazał mi robić to samo. Mówił, że będzie wiedział, kiedy kłamię, że miałam orgazm. Nigdy nie miałam. Zdarzyło się to wielokrotnie, przez około roku. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy i jak długo dokładnie. Czytaj więcej
Cały reportaż można przeczytać na łamach "Dużego Formatu".