Idea Cosmic Dance spodobała się już tysiącom osób. Idea dzięki której zmienia się nastrój, uspokaja umysł i rozluźnia ciało. Żeby tak się stało wystarczy tylko kilko minut dziennie i kawałek podłogi. O zaletach kosmicznego tańca, o tym czym w ogóle on jest, oraz o tym gdzie mieszka nasza energia seksualna, w rozmowie z naTemat mówi Katarzyna Bartoszewicz, która wypromowała Cosmic Dance.
Cosmic Dance jest tańcem spontanicznym. Nie ma tu żadnych specjalnych zasad, które mówią o tym, jak należy tańczyć. Jego celem jest po prostu rozruszanie ciała, bo poprzez ruch poruszamy również emocje i uczucia. Od lat jestem ogromną fanką Movement Medicine. Jest to praktyka taneczna, którą stworzył Ya'Acov Darling Khan. Metoda ta bazuje między innymi na pracy z żywiołami: ziemią, powietrzem, wodą i ogniem.
Poznałam tę technikę w 2012 roku i za każdym razem gdy Ya'Acov przyjeżdża do Polski jestem na jego warsztacie. Tak było również w tym roku. Na warsztat „Przebudzenie Fenixa” przyjechało ponad 140 osób z całego świata. Dla mnie jest to szamanizm pod postacią tańca. Mało słów, dużo ruchu. Zaufanie do mądrości ciała.
Po powrocie z tego warsztatu poczułam całą sobą, że chcę tańczyć codziennie. Od wielu lat było dla mnie jasne, że taniec jest praktyką, która pozwala mi powrócić do siebie, znaleźć odpowiedzi, że to jest forma medytacji.
Zastanawiałam się jednak, co mam zrobić, żeby tańczyć codziennie, żeby nie zrezygnować. Pomyślałam wtedy, że opowiem o tym na Instagramie i zaproszę do tego innych. Tak się rozpoczęła przygoda z Cosmic Dance, 5 maja, podczas nowiu w Byku.
Tańczyłam codziennie, za co byłam sobie super wdzięczna, co wcale nie oznacza, że było mi łatwo. Były momenty, że w ogóle mi się nie chciało. Chwile, w których słyszałam swój umysł, który mówił: może nie, może nie dziś, może odpoczniesz.
Nie ma jakichś zasad, że trzeba tańczyć np. 20 minut?
Nie ma takich zasad. Oczywiście, że im dłużej tańczymy tym lepiej, bo wtedy jesteśmy w stanie puścić kontrolę i poddać się temu, co chce się w nas pojawić. Z czasem ciało rozluźnia się coraz bardziej i bardziej. Im dłużej tańczymy, tym bardziej czujemy swoje ciało, ale nawet 3 minuty każdego dnia są w stanie wiele zmienić.
Na początku też tańczyłam jedną lub dwie piosenki i to w tamtym momencie było wystarczające. Po miesiącu poczułam jednak, że potrzebuję tańczyć dłużej. To działo się automatycznie, naturalnie, ponieważ bardzo nie lubię sobie czegoś narzucać.
Kobiety, które postanowiły do ciebie dołączyć pisały, że rzeczywiście na początku ich ciało było zablokowane. Chodzi o to, aby właśnie blokad się pozbyć?
Chodzi o to, by najpierw je zauważyć, uświadomić sobie, że je mamy. Potem, jeżeli mamy ochotę, możemy zacząć z nimi pracować. Usłyszałam kiedyś zdanie: jeżeli potrafisz mówić, to potrafisz śpiewać. Jeżeli potrafisz chodzić, potrafisz też tańczyć. Dlatego właśnie nie zgadzam się, gdy ktoś mówi: ja nie umiem tańczyć. To jest kwestia "puszczenia" głowy, własnych przekonań i kontroli oraz zaufanie i pozwolenie sobie na zabawę. Rozumiem osoby, które boją się tańczyć, jednak cały czas będę do tego zachęcać.
Często mówię na zajęciach "puść głowę, rozluźnij szczęki". To tu między innymi jest skumulowana nasza kontrola. Są osoby, które tańczą i zaciskają szczęki, najczęściej nieświadomie. Jeśli tak się dzieje, nie są one w stanie w pełni poddać się i poczuć tego, co dzieje się w danym momencie w ich ciele. Dlatego prawdopodobnie jest to jedno z najczęściej wypowiadanych przeze mnie zdań.
Oczywiście jeśli w końcu się rozluźnimy i zaczniemy tańczyć pełnią siebie, to może nam się wydawać, że nasze ciało wygląda śmiesznie albo głupio, że robimy dziwne pozy. To zupełnie nie ma znaczenia, ponieważ nasze ciało dokładnie wie, jak chce się poruszać i nie chodzi o to, żeby nasz taniec wyglądał ładnie. Chodzi o to, żeby puściły wszelkie napięcia i skumulowane emocje, które magazynujemy w ciele.
Jeżeli zwracamy uwagę na swoje ciało, naprawdę poświęcamy mu czas i słuchamy tego, co do nas mówi, wtedy też automatycznie żyjemy przyjemniej, bo zwalniamy. Uczymy się też stawiania granic i dbania o siebie.
Za ciałem idzie umysł?
Nasze ciało nosi w sobie całą pamięć naszego życia. Są w nim również zawarte informacje, które odziedziczyliśmy po przodkach. To ciało każdego dnia się spina, bardziej lub mniej. Każdego dnia odczuwa i doświadcza. Każde spięcie wynika z jakiejś emocji lub niewyrażonych uczuć i słów.
Jeżeli tańczymy i np. ruszamy mocno biodrami, może się okazać, że nagle zaczynamy płakać albo, że zaczynamy się śmiać. Nie musimy o tym myśleć ani tego rozumieć, to dzieje się samo. W takich momentach ważne jest, byśmy sobie na to wszystko pozwolili.
Cosmic Dance można praktykować gotując, sprzątając, robiąc wiele innych rzeczy?
Tańczenie podczas gotowania jest świetną sprawą. Wiele osób twierdzi, że jedzenie jest wtedy smaczniejsze. Dużo mówi się o tym, aby mieć rozluźnione biodra, ponieważ to właśnie w tym obszarze mieszka cała nasza energia seksualna, nasza kreatywność.
Jeżeli mamy rozluźnione biodra, to nasze życie jakby płynie. Jest miękkie. Taniec podczas gotowania, czy podczas mycia zębów, kiedy za bardzo nie myślimy o tym, jak wyglądamy, jest wspaniałą formą codziennej praktyki.
Co mówią kobiety, które dołączyły do ciebie w tym tańcu? Niektóre na Instagramie stwierdziły, że jest to dla nich pewne katharsis.
Dostałam bardzo dużo wiadomości, szczególnie po tym pierwszym cyklu. Były wśród nich poruszające słowa i historie. Kobiety piszą, że przełamały swój wstyd. Przyznają, że wstydziły się pokazać taniec na Instagramie i czekały z tym nawet dwa czy trzy tygodnie.
Kiedy jednak się na to zdecydowały, było to dla nich bardzo uwalniające. Poruszające. Czasem odkrywcze. Wstyd i strach przed oceną, to chyba główne kwestie, które blokują nas przed tańcem..
Ale to nie jest warunek, że trzeba nagrać swój taniec?
Nie, ale wiele kobiet, które się na to zdecydowały, przyznały, że doznały uczucia ulgi. Doświadczają też większej mocy, bo nawet jeśli ktoś ten taniec skrytykuje, nagle okazuje się, że nie jest to aż tak istotne.
Energia seksualna jest naszą energią życiową, która odpowiada również za naszą kreatywność. Jeżeli jesteśmy połączone z naszą energią seksualną, to jesteśmy w stanie kreować swoje życie tak, jak chcemy.
Kiedy budzi się w nas świadomość i podążamy za swoimi pragnieniami, nabieramy mocy i stajemy się spokojniejsi. Budzimy się i zaczynamy działać, bardziej odważnie, na szeroką skalę. Czasem jednak boimy się tego, bo takie działanie spotyka się z różnymi ocenami, które mogą być dla nas wyzwaniem.
Zajmujesz się również astrologią, od dawna?
Astrologia pojawiła się w moim życiu w liceum. Jak na zodiakalną Rybę przystało, interesowały mnie te wszystkie magiczne tematy: astrologia, ziołolecznictwo, numerologia. Pamiętam, że miałam sporo książek i dużo czytałam na ten temat, niestety mniej więcej po dwóch latach stwierdziłam, że to jednak za trudny temat, zbyt skomplikowany.
Wtedy astrologia poszła w odstawkę i pojawiła się medycyna chińska, której uczyłam się ponad 9 lat. Astrologia powróciła do mnie w 2017, kiedy moja znajoma zaprosiła do Polski jednego z moich ulubionych astrologów - Kaypachę. Pojechałam na ten warsztat i poznałam astrologię ewolucyjną, która totalnie zmieniła moją perspektywę i otworzyła nowe horyzonty.
To jest twój sposób na życie?
Teraz już tak, ale wcześniej pracowałam w hospicjum dla dzieci. Z wykształcenia jestem pielęgniarką. W zawodzie pracowałam przez 12 lat. Na początku tego roku złożyłam wypowiedzenie. Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko i w końcu zajęłam się tym, co interesowało mnie od zawsze, czyli ciałem, tańcem, astrologią, przyjemnością.
Trudno było zostawić hospicjum, czy raczej trudno było tam być?
Nie było mi trudno zostawić hospicjum. O tym, żeby zrezygnować z tej pracy myślałam już od dwóch lat. Cały czas bałam się to zrobić, bo całe życie pracowałam na etacie. Przejście z etatu na swoją firmę było dla mnie wielką rewolucją, pełną emocji i niewiadomych.
Nie odeszłam dlatego, że trudno było mi mierzyć się z codziennością w hospicjum, która naturalnie jest związana z tematem śmierci. Odeszłam, ponieważ dużo rzeczy zadziało się wewnątrz naszego zespołu, na co nie miałam gody. Czułam też, że ten okres życia się kończy i że muszę zacząć coś nowego.
Czym jest kos.moc? To nie jest tylko nazwa twojego profilu na Instagramie?
Przez ostatnie 2 lata byłam uczestniczką Latajacej Szkoły. Jest to program online, który uczy jak robić to, co kochasz i zarabiać na tym pieniądze. To właśnie tam stworzyłam KosMoc.
Zajmuję się astrologią, tańcem i przyjemnością. Interpretuję indywidualne kosmogramy, ale też uczę astrologii.
Razem z Samią Grabowską prowadziłam kurs "Kobiety w Kosmosie", który już się zakończył. Wiem jednak, że na pewno rozpoczniemy drugą edycję, ponieważ był to przepiękny czas i dziewczyny chcą więcej.
Jest jeszcze taniec - Cosmic Dance, który jest mi chyba najbliższy ponieważ tańczę od dzieciństwa. Jest również przyjemność, czyli powrót do ciała, do zmysłów, do seksualności. Najbardziej zależy mi na tym, żebyśmy my ludzie naprawdę zwrócili uwagę na ciało, które pozwala nam doświadczać życia, a mam wrażenie, że jest to temat, który notorycznie pomijamy.
Czego oczekują kobiety, które przychodzą na spotkania przez ciebie organizowane?
Mój cel jest taki, żeby każda osoba, która do mnie przychodzi, poczuła się bardziej osadzona w ciele, ale lubię też dzielić się jakością flirtu i zabawy, które są mi bardzo bliskie. Kiedy tańczymy, jest w tym powrót do seksualności, do zabawy. Do poczucia, że posiadanie ciała może być czystą przyjemnością.
Po każdym takim spotkaniu czy po kręgu, słyszę, że kobiety chcą się spotykać, żeby po prostu pobyć razem i żeby móc się zrelaksować i otworzyć. Chodzi o to, żebyśmy czuły się bezpiecznie, żeby stworzyć przestrzeń, w której każda z nas może się wyrazić, bez strachu przed oceną lub krytyką.
Na każdą z tych kobiet jest przestrzeń, ponieważ spotykamy się w intymnym gronie. Każda mówi dokładnie to, co chce powiedzieć, nikt nikomu nie przerywa. Oddychamy i słuchamy. Kosmiczne kręgi kobiet nie są spotkaniami podczas których tylko się rozmawia. Jest tam obecny również taniec i medytacja prowadzona.